10. Wracamy do domu

5.1K 316 42
                                    

Kulejąc weszłam do mieszkania. Przez całą drogę rozmawiałam z ciocią, jednak dobrze wiem, że gdyby znała prawdę zabrałaby mnie do siebie.

-Chcesz herbaty?-Zapytałam

-Spokojnie, ja powinienem się tym zająć, usiądź.-Odpowiedział opiekuńczo Holmes

Nie będę się z nim spierać, bo fotel wyjątkowo mnie dzisiaj przyciągał. Spojrzałam na Sherlocka, który chyba pierwszy raz w życiu parzył herbatę w swoim mieszkaniu. Podał mi filiżankę, sam usiadł w fotelu naprzeciwko ale unikał kontaktu wzrokowego.

-Potrzebujesz nowej sprawy. Widzę, że zaczynasz się nudzić.-Zaczęłam rozmowę

-Klienci mają tylko błache drobnostki...-Powoli odpowiedział Sherlock

-Nie wiesz tego, bo całe dnie siedziałeś w szpitalu.-Rzuciłam

-Hmm... poznałaś już Mary, cudowna kobieta, aczkolwiek zbyt martwi się o Johna. Może powinnaś się położyć?- Klasycznie pominął temat Holmes

-Tak, bo mało należałam się w szpitalu... wolałabym z kimś powalczyć...-Rozmarzyłam się

-Póki co, możesz powalczyć w książkach. Jak będziesz czegoś potrzebować, wołaj panią Hudson. Molly prosiła mnie o pomoc z jakimś ciałem, muszę już iść.-Powiedział, rzucił mi uśmiech i wyszedł

Naprawdę bardzo mi się nudziło. Skoro mogę powalczyć w książkach, to w sumie czemu nie. Nie miałam nic ciekawszego do roboty, więc pożyczyłam od pani Hudson ścierkę i dokładnie wyczyściłam regał. Oprócz książek leżały tu różne dziwne rzeczy, no ale jak widać pokój jest odzwierciedleniem duszy właściciela.

Znów siedziałam znudzona na fotelu. Naprzeciw mnie stały oparte o ścianę skrzypce. Dawno nie grałam, ale za czasów pobierania lekcji jako nastolatka szło mi to całkiem dobrze. Zanim zdecydowałam się sprawdzić swoje umiejętności, zastanawiałam się, czy Sherlock nazwie mnie swoim arcy-wrogiem, jeśli coś zniszczę. Raz się żyje.

Najdelikatniej jak tylko umiałam ustawiłam skrzypce na ramieniu i oparłam o brodę. Zamknęłam oczy, żeby przypomnieć sobie jakiś prosty zapis nut. Nie było łatwo, ale już po chwili pochłonęła mnie melodia. Czułam się lekko, powoli przemieszczałam się po pokoju, moja melodia stawała się trudniejsza.

Muzyka powoli mnie usypiała, nie panowałam nad swoim ciałem, zapomniałam o wszystkich moich problemach. Dlaczego porzuciłam grę na skrzypcach? Sama już nie pamiętam, może brakowało mi na to czasu, bo przecież teraz nareszcie mogę odpocząć...

Nie wiem ile czasu grałam, jednak wreszcie mnie to zmęczyło. Nie miałam siły otworzyć oczu, no i nie chciałam psuć klimatu. Powoli zakończyłam mój niezwykle długi autorski utwór i usiadłam w fotelu. Leżałam, właściwie to już zasypiałam...

-Nie sądziłem, że potrafisz tak dobrze grać...-Usłyszałam łagodzący głos

Serce na chwilę mi się zatrzymało. Lekko otworzyłam oczy, a zamazana sylwetka siedząca w fotelu przede mną zamieniła się w Sherlocka.

-Przepraszam, nudziło mi się, nie pomyślałam, żeby zapytać cię o pozwolenie, bo nadal jestem na lekach... Serio uważasz że to było dobre? Gram pierwszy raz od kilku lat... może po prostu nie chcesz, żebym czuła się źle?-Zapytałam

-Szczerze uważam, że bardzo dobrze grasz. Tylko osoby, które dobrze grają potrafią dać ponieść się muzyce na kilka godzin. Nie bolą cię nogi? Trochę sobie potańczyłaś...-Lekko parsknął Sherlock

-Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że widziałeś każdą sekundę moich nędznych prób tańca?-Przeraziłam się

-Nie są nędzne, ale to rzeczywiście jedynie próby...gdybyś poćwiczyła, oprócz agentki, kucharki, detektywa, wojownika, policjantki, sekretarki, chemika i biologa, byłabyś dobrą tancerką.-Uśmiechnął się Holmes

-A ty umiesz tańczyć?-Zapytałam

-Oprócz niezwykłej inteligencji, mogę powiedzieć, że zawsze lubiłem taniec. Jednak w dzisiejszych czasach to słowo znacznie zmieniło znaczenie.

-Zawsze jesteś taki skromny?

-Tylko gdy chcę komuś zaimponować...-Zatrzymał się

-Chcesz mi zaimponować?

-Nie o to mi chodziło...powiedziałem to z rozpędu. Niestety, muszę już iść John prosił mnie wcześniej o spotkanie.

-Dlaczego za każdym razem uciekasz??- Krzyknęłam, byłam zła

-Ja nie...- Zaczął, ale mu przerwałam

-Zostań. I tak idę już spać, więc nie musisz trudzić się szukając zajęcia poza domem.

Byłam zła. Za każdym razem, przy każdej naszej wspólnej rozmowie, gdy nadchodzi moment wyjaśnienia, on stwierdza, że ma coś ważnego do załatwienia. Wstałam i podeszłam do schodów. Wyobraziłam sobie, jak staczam się po nich zaspana rano, z moją obolałą nogą.

-Nie powinnaś spać na górze. Może położysz się na kanapie?-Zapytał

-Nie, dam radę. Właśnie! Muszę jeszcze łyknąć tabletki.-Rzuciłam i weszłam do kuchni

"Tabletki". Czyli substancje, których działanie niczym nie różni się od narkotyków. Przynajmniej będę miała ubaw.

-To może...połóż się w mojej sypialni, ja zostanę na kanapie.-Zaproponował

-Jak chcesz...ktoś ci już mówił, że wyglądasz jak bardzo przystojna wydra?-Powiedziałam, po czym dosłownie chrumknęłam ze śmiechu

Aha. Taaak. Cudniee. Leki działają. Gratulacje Abi, to chyba najlepszy podryw twojego życia sądząc po minie twojej ofiary.

Pierwszy raz widziałam jego sypialnię. Bardzo się zaskoczyłam, tapety nie były aż takie dziwne i nie było tu zbyt wiele rzeczy. Biała pościel i poduszki. Spodziewałam się czegoś w stylu "mam po babci" albo "jestem gwiazdą"...

-A jeśli ktoś włamie się tu przez okno i znów mnie pobije?- Przeraziłam się

-Spokojnie, tak się nie stanie.- Odpowiedział jakby się kurde na wszystkim znał..(sorki to przez leki :P)

-Jaką masz pewność?-Zapytałam i podniosłam brodę w geście wyższości

-Stuprocentową. Dobranoc.- Powiedział Sherlock i się uśmiechnął

-Proszę zostań ze mną. Proszęęę... ja się boję, to bardzo boli...- Jęczałam, a ten ktoś tylko się patrzył...

Nie widziałam go aż tak zaskoczonego. Przerósł samego siebie, a raczej przerosło go zawstydzenie. Mimo to powoli podszedł do łóżka.

-Jesteś tego pewna?-Zapytał ostrzegawczo

-Yhym! Patrz, masz dużo miejsca, nie jesteś gruby...-Rzuciłam i parsknęłam śmiechem

Przeskoczyłam na drugą część dwuosobowego łóżka, a Sherlock położył się obok. Nawet nie zamknął oczu, wiedziałam, że prawdopodobnie nie będzie dziś spał. Chcąc rozładować atmosferę - i będąc pod wpływem mocnych leków- położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Sherlock ciężko odetchnął. Chciałam go odciążyć, ale jakoś tak...zasnęłam.

Kochać, czy Uciekać?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz