25. Lepiej z nim nie zadzierać...

3.1K 206 9
                                    

-Wszystko ok?-Zapytał Sherlock

-Tak, dlaczego pytasz?-Rzuciłam

-Mycroft nie jest człowiekiem do rozmowy, ale rzadko zdarza się, że ktoś nienawidzi go bardziej niż ja...-Odpowiedział trochę zmartwiony

-Nie przesadzaj... więc teraz po dokumenty?-Zmieniłam temat

-Tak tak. Mam nadzieję że pójdzie szybciej niż zwykle...-Powiedział jakby czekały go piekielne męczarnie

Na szczęście nie było większych problemów. Miałam wszystkie swoje dokumenty, akt urodzenia, podpisy rodziców na różnych badaniach i innych rzeczach. Po zaledwie 2h i 50km biegania dostałam przewidywaną datę otrzymania pozwolenia na przejęcie placówki labolatorium.

Wróciliśmy do mieszkania. Usiadłam w swoim malutkim fotelu, Sherlock rzucił się na swój granatowy wyróżniający się mebel.

-Co zrobisz z labolatorium?-Zapytał po chwili ciszy

-Nie wiem... pewnie jest zaniedbane, wydaje mi się, że dużo tam nie zostało, a teraz odwiedzają je tylko nastolatki. Co powinnam z nim zrobić? -Zapytałam, bo Sherlock wyraźnie miał jakiś plan

-Ekhem... no wiesz... kostnica jest dosyć mała... chyba sama chciałabyś też mieć tak duże pole do pracy. Ktoś by to posprzątał, może jacyś studenci, jak Molly, chcieliby się podszkolić? Nie można porzucić planów tak ważnych badań. -Powiedział zamyślony

-Masz rację. Ale nie mam pieniędzy. A do tego trzeba dużo dołożyć. Zakładam że cały sprzęt jest zniszczony, to kosztuje miliony!- Przerwałam marzycielską fantazję

-Więc znajdziemy kogoś, kto na tyle uwielbia naukę, że z chęcią za to zapłaci. -Rzucił Holmes

-Z tego co wiem istnieje jedna taka osoba. To ty Sherlock. Znasz kogoś, kto kochałby te głupoty tak samo jak ty lub nawet bardzej? To musiałby być twój brat bliźniak! Chwila... Mycroft!-Krzyknęłam

-No dosyć szybko dostałaś do tego, że mam brata... ale on nie będzie mi pomagać. Ja nie chcę jego pomocy.-Odpowiedział Holmes

-Ale ja chcę. Tylko jak go przekonać? Wiem! Musisz tylko zgodzić się rozwiązać dla niego jakąś głupotkę i załatwione. -Wpadłam na genialny pomysł

-Nie.-Uciął krótko i ostro Sherlock

Miałam już zaczynać III wojnę światową, ale w drzwiach stanął Tom. Wstałam szybko i do niego podeszłam.

-Caroline... -Cicho szepnął po czym próbował się do mnie przytulić, ale się odsunęłam

Kątem oka widziałam jak Sherlock poprawia się w fotelu i ściska pięści. Zazdrosny?

-Co tu robisz? Nie wyraziłam się jasno?-Zapytałam stanowczo

-Jesteśmy sobie przeznaczeni, nie widzisz tego? Jesteśmy tacy sami! Bratnie dusze! Caroline i Tom... proszę, przestań mnie unikać...-Błagał prawie na kolanach

-Chyba nie jesteśmy tacy sami. Wiele o mnie nie wiesz. Nic o mnie nie wiesz. Nie znasz nawet mojego prawdziwego imienia, tylko to "służbowe". Naprawdę nie ma już nic. Nie jesteśmy nawet znajomymi po tym co zrobiłeś. -Starałam się wyrażać najjaśniej jak potrafiłam

Holmes wstał, ale trzymał się blisko fotela. Zmarszczył brwi, myślał. Tom wpatrywał się we mnie jak w ostatnią babeczkę w cukierni.

-Chcesz się mnie pozbyć tymi słowami. Kocham Cię Caroline.-Powiedział szybko i całkowicie mnie zaskoczył. W jednej sekundzie nasze usta złączyły się. Objął mnie ściśle w tali i ciężko było mi go odepchnąć

Jego uścisk się zwolnił, ale nie przez niego. Sherlock odepchnął go mocno w stronę drzwi i spojrzał jakby miał go zaraz zabić.

-Jesteś ewidentnie nieprzeciętnie inteligentny, jednak w drugą stronę. To co zrobiłeś jest przestępstwem bo jest wbrew woli drugiego człowieka. Masz problem z interpretacją? Nie oznacza w naszym języku nie. -Holmes był bardzo zdenerwowany, myślałam, że Tom nie wróci do domu w jednym kawałku

Sherlock złapał mnie za rękę. Wyładował na niej całą swoją złość, bo prawie zmiażdżył mi wszystkie kości. Tom ustabilizował się i złowieszczo uśmiechnął.

-Myślisz, że obchodzą mnie durne slowa jakiegoś elegancika? Caroline, na twoim miejscu bym się za nim nie chował. Jesteś mocny tylko w słowach, ale co ci to da gdy zrobię tak?-Tom mocno zamachnął się i trafił Sherlocka w lewą stronę szczęki. Jakimś cudem Holmes otrząsnął się szybko z szoku

-Twoje kompetencje umysłowe cały czas maleją.-Rzucił tylko i zaczęła się akcja

Jeśli chcesz z kimś walczyć, upewnij się, że nie jest to Sherlock Holmes. Naprawdę. Innaczej masz przechlapane. Umiejętność dedukcji to cudowny dar. Holmes wykonał uderzenie w prawe ramię, potem w lewą stronę brzucha, co spowodowało, że ciało Toma kręciło się w dwóch kierunkach. Mężczyzna ciężko upad na kolana.

-Oszalałeś?!-Krzyknął Tom

-Przestańcie w tej chwili! Co wy robicie? Tom, wracaj do domu, albo tym razem to ja zrobię ci krzywdę. Sherlock, gdzie uciekła twoja dyplomacja?!-Zatrzymałam teatrzyk. Tom szybko podniósł się i jeszcze szybciej wybiegł z mieszkania

-I co? Teraz nawet nie odpowiesz na moje pytanie? Tom jest idiotą, a ty zachowałeś się dokładnie tak jak on.-Zakończyłam temat i wróciłam do fotela

Zamknęłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu. Co się właśnie stało? Uważałam Toma za jedynego przyjaciela, ale on nie potrafił się tym ucieszyć i musiał brnąć dalej. Rozumiem, że jestem okropna i nasza relacja to był wieczny friendzone...

-Przepraszam. -Wydusił Sherlock. Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale jedynie głęboko westchnął

-Poradziłabym sobie z nim sama. Mimo to dziękuję. -Powiedziałam, bo wydało mi się, że nie powinnam tak na niego naskakiwać

-Nie poradziłabyś sobie. Wyraźnie był od ciebie silniejszy i nigdy nie wydostałabyś się z tego uścisku.-Rzucił Holmes

-Może nie chciałam się z niego wydostawać?!-Krzyknęłam w przypływie złości za jego zwątpienie w moje możliwości i szybko zamilkłam

-W takim razie, następnym razem nie będę wam przeszkadzać. Idę na spacer. -Był zmieszany, ale sprawiał wrażenie lekceważącego

-Przepraszam... Sherlock... znowu uciekasz, ale tym razem to naprawdę moja wina. Może pójdziemy dziś do jakiejś restauracji?-Zapytałam, bo teraz nie chciałam się kłócić, a za kilka godzin emocje trochę opadną

-Możemy po drodze odwiedzić Mary w szpitalu. -Rzucił trochę oschle

Tak też zorbiliśmy. Wiecznie śpiąca Shirley leżała w objęciach dumnego tatusia. Mary wyglądała dziś zupełnie innaczej. Jak za zaklęciem, była wypoczęta i pełna energii. Tym razem to John był zmęczony i prawie zasypiał.

-Cudownie wyglądasz, kiedy wychodzisz?-Wyszeptałam, żeby nie zwracać uwagi dziecka

-Jeszcze na wszelki wypadek 3-4 dni. Mała też jest już całkowicie gotowa na powrót do domu.-Odpowiedziała mi Mary

-Chyba nie będziemy zostawać. Nie chcę przez przypadek sprawić, że Shirley zacznie płakać. Trzymaj się. Jak będziesz czegoś potrzebować, dzwoń. - Powiedziałam i wyszłam. Chciałam zobaczyć nową Watson, ale szczerze, trochę boję się małych dzieci, więc po 2 minutach nasza wizyta była skończona.

Kochać, czy Uciekać?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz