Gdy tylko dostałem smsa od Abigail zmarłem. Mafia dowiedziała się co planujemy.
-John, dzwoń do Guntera, natychmiast! Mają przyjechać na Baker Street.-Krzyknąłem do Watsona
-Chyba do Grega?-Odpowiedział John...jakiego znowu Grega?
-Nie ma znaczenia, zbieraj się, musimy jechać.-Szybko uciąłem
John był zaskoczony, ale wykonał moje polecen...prośbę. Ja szybko wybrałem numer Abigail.
-Już jedziemy. Nie rozłączaj się. Są z mafii, którą chcemy zdemaskować, nie będą się droczyć i mogą zrobić ci krzywdę.-Chciałem uspokoić Abi, ale sam byłem dużo bardziej roztargniony
-Raczej nie mają zamiaru wchodzić na górę. -Spokojnie odpowiedziała
-Nie jestem pewien. Zawiadomiłem Lestradea, zaraz będzie na miejscu.- Powiedziałem do Abigail
John spytał gdzie jedziemy. Podałem adres, który znaleźliśmy na niewielkiej kartce pod dywanem w gabinecie zamordowanego urzędnika. Nie zdążymy zatrzymać ich w mieszkaniu. Abigail cicho westchnęła, wyciszyła telefon. Byli już na schodach. Po chwili usłyszałem twardy męski głos, mówił do Abigail. Potem było słychać zamach, uderzenie i krzyk. Już ją mają, nie potrafiłem się powstrzymać.
-Abigail! Trzymaj się! Proszę, dlaczego wyciszyłaś ten nędzny telefon!-Zacząłem krzyczeć ale na daremno
-Sherlock pospiesz się...-Wydyszała Abigail
Wiedziałem że mnie nie słyszała...byłem bezsilny. Stanęliśmy w korku, za 3h dojedziemy do miejscówki mafii, Ona będzie tam za 2h. Bałem się o nią. Co mogą jej zrobić?
-Możesz mi powiedzieć co się dzieje? Twoja dziewczyna ma jakieś kłopoty?-Zaczął wypytywać John
-Nie jest moją dziewczyną...to przez tą mafię, nawet twój, niewielki mózg, powinien już dawno to pojąć.-Byłem zły na Watsona, a potem na siebie, że byłem zły na niego
John przyspieszył, przejechał po jakimś chodniku i teraz została nam do pokonania prosta droga.
-Widać, że bardzo ci na niej zależy. Zmieniasz się Sherlocku Holmesie.-Jak zwykle prawił swoje nudne mądrości John
Milczałem. Sam też widziałem że wszystko wygląda teraz innaczej. Z zamyślenia wyrwał mnie telefon.
-Sh..sh...egh...-potem padło dosyć wyraźne przekleństwo
Abigail próbowała coś powiedzieć, słychać było ból w każdej sylabie. Podała nam numery rejestracyjne. Coś głośno trzasnęło, potem było słychać silnik. Ruszyli. Nie rozłączała się przez cały czas. Gdy do celu zostały nam dwie godziny połączenie zerwało się. Musieli jechać jakimiś skrótami. Są już na miejscu. Po kilku minutach Abigail zaczęła dzwonić.
-Nie ruszaj tej sprawy, bo twoja dziwka za długo nie pożyje.-Powiedział dorosły, ale z dziecinnym głosem i rosyjskim akcentem mężczyzna po drugiej stronie telefonu
Rozłączył się. Poczułem ucisk w brzuchu... jak on mógł...
Dotarliśmy na miejsce. Ale ja wiedziałem, że znów się spóźniliśmy.
-Nie zatrzymuj się. Jedź dalej prosto.-Powiedziałem(Rozkazałem)
-Myślałem, że jedziemy po panią Evans?-Zapytał John
-Tak, na drodze są ślady świeżej krwi. Wypuścili ją.-Ledwo przeszło mi to przez gardło
Na horyzoncie leżało nagie, posiniaczone ciało. Abigail.
Nie pamiętam co się działo, wysiadłem, wsadziliśmy ją do samochodu, kierowałem, potem szpital, lekarze.
Nie spałem całą noc, następną też. Siedziałem w szpitalu, podczas gdy Lestrade siedział w sądzie. Wygraliśmy sprawę, 3 zamknęli, reszta uciekła ale mają listy gończe.
CZYTASZ
Kochać, czy Uciekać?
FanfictionNazywam się Caroline Johnson. To znaczy nazywałam się... Zacznijmy od nowa: Nazywam się Abigail Evans. Byłam tajną agentką CIA, dostałam za zadanie wytłumaczenie sprawy morderstwa w Narodowym Banku w Londynie. Myślałam że to będzie dzień jak codzień...