8. Perspektywa Sherlocka

3K 215 25
                                    

Zapadałem powoli w sen, gdy nagle zadzwonił mój telefon.

-Sherlock? Przyjedź do szpitala, zaczęło się, Mary zaczęła rodzić! -Usłyszałem głos zdenerwowanego Johna

-Ale teraz? Jest 1 w nocy! Dlaczego teraz?- Zapytałem

-Holmes, od kiedy ustala się porę porodu? Nigdy nie przestaniesz mnie zaskakiwać... więc? Przyjedziesz? -Coraz szybkciej mówił, było słychać jak tupał butami po korytarzu

-Tak! Zaraz będę! -Rzuciłem i odłożyłem telefon

Wybiegłem z sypialni, jednak zapomniałem zapalić światła, więc potknąłem się raz czy dwa razy. Dzięki moim znakomitym zdolnościom przemieszczania się po ciemku bez najmniejszego hałasu dotarłem do schodów. Wpadłem do pokoju Abigail.

-Zaczęło się!! Wstawaj! Musimy jechać, szybko nie mamy czasu!!! Abigail!?-Szybko krzyknąłem mało nie eksplodując, gdy przeliczyłem ile czasu zmarnujemy na jej ubranie się

-Co robisz w moim pokoju? Co? Co się zaczęło? - Speszona szybko wstała

-Mary! Zaczęło się!! Dzwonił John! -Wytłumaczyłem akcentując, że ma się pospieszyć

-Spokojnie, musisz krzyczeć? Mam wrażenie, że chyba jesteś bardziej zestresowny niż John...-Powiedziała w tempie leniwca Evans

Przez całą podróż myślałem o nowym, małym Watsonie. Właściwie to o małej, John wspominał, że to dziewczynka. Zastanawiałem się też, jakie imię wybrali. Osobiście uważam, że mała Sherlock Watson brzmi dobrze. Kto w dzisiejszych czasach zwraca uwagę czy ma się imię adekwatne do płci?

-Cześć Abigail. Sherlock wszystko ok? Lekarze mówią, że Mary zaraz zacznie rodzić. Myślałem, że dam radę tam z nią zostać ale to chyba dla mnie za dużo. -Powiedział John stojący na korytarzu. Nie był aż tak bardzo zestresowany, co oznacza, że Mary od kilku dni była już spakowana, ale termin ma dopiero za 2 tygodnie... lekarz prowadzący musiał przewidzieć komplikacje

-Byłeś współlokatorem Sherlocka Holmes, rozwiązywałeś sprawy okropnych zabójstw i morderstw, a boisz się wspierać własną żonę podczas porodu?-Abigail rzuciła z pretensją

-Powinienem do niej iść? - Zmartwił się przyszły tata

-Raczej tak. Sherlock uspokój się! Nawet John nie stresuje się tak bardzo jak ty...-Pouczyła mnie Evans

-Ale to będzie dziecko! Prawdziwe dziecko! Rozumiesz tą odpowiedzialność? To straszne!-Myślałem ile czasu Watsonowie wytrzymają bez snu przez płacz dziecka

Zbyt strasowałem się, żeby zauważyć, że po kilku chwilach było już po wszystkim i mogliśmy obejrzeć noworodka

-Jest cudowna, macie już imię? -Zapytała Abigail patrząc na dziecko

-Shirley. Shirley Watson. To pomysł Johna. Oh, moje małe szczęście.- Odpowiedziała radośnie Mary. Ładne imię, jednak nie wiem co nie podobało im się w "Sherlock"

-Sherlock, i jak? Twoja ekscytacja opadła?-Uśmiechnęła się do mnie Abigail

-Nie... jest taka mała... i różowa...-Co miałem powiedzieć widząc pierwszy raz noworodka?

Zostaliśmy jeszcze chwilę w szpitalu, jednak Mary była zmęczona i Abigail postanowiła, że wrócimy do mieszkania. John został w szpitalu, zasnął wpatrzony w okno, siedząc na twardym krzesełku.

Miałem już zasypiać, mimo, że słońce już wychodziło, ale obudził mnie telefon. Dostałem smsa.

Za 2h masz być w moim biurze. To poważna sprawa, więc nie waż się tego lekceważyć. Przyda ci się John. MH

Czego Mycroft może chcieć o 5 rano? Zapewne to jakaś mega super ultra ważna sprawa dla rządu, którą mógłby zrobić sam, ale akurat ma coś ważniejszego, czyli nie chce przyznać, że tak naprawdę jestem od niego mądrzejszy i jemu nie udało się tego rozwiązać.

Przespałem się 3h. Nie mam zamiaru biegać na zawołanie brata jak wytresowany piesek. Jeśli byłoby to aż tak ważne, przyjechałby do mnie osobiście.

Ubrałem się i usiadłem w fotelu analizując co będę dziś robił. Na pewno musimy załatwić papierki i Abigail odbierze spadek po rodzicach. Jestem ciekaw jak duże jest labolatorium które przejmie. Tam są miliony najróżniejszych związków chemicznych, od zwykłych kwasów, do prototypów lekarstw na raka.

Usłyszałem na schodach ciężkie kroki. Dwie osoby, mężczyźni, obaj 190cm wzrostu, jeden 100kg, drugi 105kg. Ludzie Mycrofta.

-Pójdzie Pan z nami Sherlocku. Gdzie jest Watson?-Zapytał jeden z nich

-Nie ma go. Opiekuje się słodką Shirley, chyba nie zmusicie świeżego ojca do przymusowego słuchania Mycrofta.-Rzuciłem

-W takim razie idziemy. -Powiedział drugi

W tym momencie do salonu weszła Abi. Lekko zaspana ominęła gości z cichym "dzień dobry" i przeszła do kuchni. Po kilku sekundach wyjrzała na mężczyzn.

-Widzę, że Mycroft szaleje. Trochę się wykosztował na nowe garnitury. Piękny materiał. Jak ty się...George? Oh tak! Chyba schudłeś?-Zaczęła z nimi rozmawiać jakby znała ich od lat

-Odrobinkę... panie Holmes, nie mamy czasu. -Odpowiedział i uciął groźnie na mnie spoglądając

-No nie... pójdziesz sam? John przecież jest w szpitalu. Przecież wy się tam pozabijacie, a ty dodatkowo będziesz stawiał opór. Jadę z wami. -Powiedziała zdecydowanie Abi

Zapierała się jak tylko mogła, więc ostatecznie ruszyliśmy razem. Mycroft jak zwykle siedział w swoim gabineciku.

-Sherlock nareszcie! Oh... gdzie Watson? Wymiana na lepszy model?-Rzucił na powitanie

-Oh... Mycroft, znowu przytyłeś? John przytula teraz kolejną istotę, która przewyższa twoje zdolności psychiczne i fizyczne- Shirley mimo kilku godzin na świecie, jest zdecydowanie lepszym człowiekiem od Ciebie. -Zaczęła od razu Abi. Chyba ma dziś gorszy dzień...

-Abigail Evans. Czytałem twoje akta Caroline. Sherlock ma konkurencję jeśli chodzi o misje praktyczne. Ale nie o tym teraz. Holmes, bracie, jeden z członków brytyjskiego rządu skarżył się na dziwne listy i maile. Dziwne, bo zaszyfrowane. Zawsze uwielbiałeś takie zabawy, więc zachowałem tą sprawę dla Ciebie. Mój klient jest anonimowy. -Opowiedział Mycroft

-Nie. Spieszymy się. -Przerwałem mu i wstałem z fotela

Zrobił tylko kapryśną minę. Abi też wstała i podeszła do drzwi.

-John przekonałby Cię do pomocy.-Rzucił Mycroft

-Może zamiast siedzieć tu, pobiegasz trochę, pomyślisz?- Powiedziała złośliwe Evans. Co jej się dzisiaj stało?

Kochać, czy Uciekać?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz