21. Home, sweet home

3.3K 219 31
                                    

Rano zrobiłam sobie tylko kawę i spakowałam ostatnie kosmetyki. Wygładałam strasznie po nieprzespanej i przepłakanej nocy. Zeszłam do pani Hudson, która coś szydełkowała, żeby się pożegnać. Ktoś zadzwonił do drzwi.

-Tom? Cześć...-Zaczęłam otwierając

-Słuchaj. Jesteś cudowna. Pamiętasz czasy, gdy dogadywaliśmy się bez słów? Chcę żeby to wróciło. Caro...kochałem Cię i nadal Cię kocham. Proszę przestań dbać o tego dziwnego detektywa, gdy masz obok mnie.-Wyrzucił na jednym oddechu

-Przestań? Ty przestań. To było dawno. Stwierdziłeś, że nie zasługuję na ciebie, dlatego zostaliśmy TYLKO przyjaciółmi. Myślisz, że masz prawo osądzać kogoś kogo nawet nie znasz? Dla mnie Sherlock to życie, bez niego nie potrafię wytrzymać. Wyjdź proszę. Spieszę się. -Odwróciłam się do niego tyłem, żeby zamknąć drzwi i podbiegłam do samochodu

Odjeżdżając widziałam tylko jego zrezygnowaną minę i ręce w błagalnym geście.

Podróż minęła mi szybko, byłam zbyt skupiona na drodze, żeby przejmować się ostatnimi wydarzeniami. Bardzo chciałam od tego odpocząć, najlepiej przytulając się do kogoś...

Wjeżdżając na podwórko dawnego domu poczułam kłucie w sercu. Kiedyś duży, biały dom z starannie pielęgnowanym ogrodem, zamienił się w ruinę. Wszystko było już wstępnie posprzątane, obok małej przyczepy stały palety z jakimiś materiałami. Ciocia wzięła kredyt żeby pobudować nowy, jednak dużo mniejszy dom na działce obok.

-Słoneczko! Nareszcie wróciłaś, chodź tu do mnie!-Zaczęła krzyczeć Margaret wybiegając z przyczepy z otwartymi rękoma

-Ciociu, jak się czujesz? Co z wujkiem? Jak z pieniędzmi? Potrzebujesz czegoś?-Zapytałam

-Nie martw się, pewnie sama masz dużo problemów. Wujek nadal leży w szpitalu...-Nagle posmutniała

-Co jest?-Zapytałam

-Robili mu tomografię, bo spadła na niego belka, żeby sprawdzić, czy nic się nie połamało. I tak po kilku badaniach okazało się, że wujek...-Rozpłakała się

Podeszłam do niej i mocno przytuliłam. Chciałam wiedzieć o co chodzi, ale nie mogłam dręczyć cioci.

-Przepraszam, pewnie jesteś zmęczona, chodź zrobię herbatę. -Powiedziała ocierając łzy

Weszłyśmy do metalowej puszki. Było tam bardzo ciasno, ale czego mogłam się spodziewać. Usiadłam na taborecie przy małym stoliczku, który robił też za biurko, deskę do krojenia i szafeczkę.

-No to opowiadaj, co u ciebie?-Zapytała ciocia

Słysząc jej pytanie zatrzymał się mój oddech. No własnie, co u mnie? Nic i wszystko naraz. Ciekawe dlaczego? Nie chcę nikogo obwiniać ale *ekhem ekhem* Sherlock *ekhem ekhem*.

-Nic ciekawego, praca, praca, praca...-Odpowiedziałam wreszcie

-Martha wspominała coś o twoim współlokatorze, gdy ostatnio rozmawiałyśmy, jak mu tam? Shirley? Nie...-Ciągnęła dalej

-Sherlock. Sherlock Holmes.-Dokończyłam jej myśl

-Właśnie! Nie przeszkadza ci on? Hudson opisywała go jako... dziwaka.-Powiedziała ciocia

-Nie wiem jaki jest. Rzadko go widzę, nie rozmawiamy. Co u ciebie?-Zmieniłam temat

-Abi, wszystko dobrze? Jesteś chora? Wydajesz się taka oschła, znużona, może się położysz?-Zapytała ze zmartwioną miną

-Nie, nie... po prostu, chciałabym zobaczyć się z wujkiem...-Odpowiedziałam

-Słonko...lepiej nie.-Rzuciła całkowicie zmieniając ton

-Dlaczego? Naprawdę chcę go zobaczyć.

-Zrobili mu wszystkie możliwe badania. Ma... raka tarczycy... każdego dnia jest coraz gorzej, teraz to tylko cień, mój ukochany Don... lekarze dają mu miesiąc, ale nie może wyjść ze szpitala. Miesiąc leżenia w tym zimnym łóżku wśród chorych...-Rozpłakała się

-Przepraszam, już dobrze, spokojnie.-Mówiłam powoli przytulając ciocię

A gdyby nie zrobili mu tych badań? Gdyby dom się nie spalił i nie trafiłby do szpitala? Ile czasu jeszcze by żył? Rak tarczycy...ten najgorszy. Przecież musiał widzieć jakieś objawy... Muszę go odwiedzić, dawno go nie widziałam, chcę się chociaż pożegnać.

Po długich namowach ciocia wreszcie zgodziła się jechać do szpitala. Była zestresowana, mimo, że odwiedza go codziennie po kilka godzin. Nie odzywała się, przez całą drogę co jakiś czas po jej policzku spływała łza.

Gdy zobaczyłam wujka w szpitalnym łóżku coś we mnie pękło. Ciocia miała rację, już nie wyglądał jak człowiek. Zauważyłam lekki uśmiech podchodząc do niego. Jakby czekał na mnie.

-Wujku...-Nie mogłam wykrztusić słowa, płakałam

-Pamiętasz, jak ganialiśmy się na plaży? Na tej dzikiej części? Wtedy ktoś zakopał twój telefon zaraz przy dużej skale...szukałeś do 2dni! Przepraszam, pewnie domyślałeś się że to ja...A pamiętasz jak upieķłeś ten przepyszny placek z malinami? Obwiniałeś o to psa sąsiadów, ale to ja w nocy sprzątnełam go z parapetu...Mam ci tyle do powiedzenia... kocham Cię, proszę zostań z nami...-Wszystkie moje emocje i wspomnienia tak po prostu pękły

Gdy dołącza się do agencji, jest jeden warunek: zero wspomnień, zero rodziny. Odmówiłam wtedy dalszej współpracy. Przez pewien czas pani Mortez odwlekała to prawo ze względu na moje duże osiągnięcia, ale gdy moja ostatnia misja się nie powiodła, nie okazała mi litości.

Siedziałyśmy z wujkiem kilka godzin, wspominając całe nasze życie. Wyszłam do toalety, jednak gdy wracałam, zatrzymał mnie mój telefon. Dzwonił Tom.

-Przepraszam, przepraszam, przepraszam... ty nie rozumiesz, nie pojmujesz...-Zaczął przejętym głosem

-Uważasz, że jestem zbyt głupia?-Rzuciłam natychmiast

-Nie, ty jesteś... nie zrozumiesz...-Ciągnął dalej Tom

-I nie chcę zrozumieć. Ty i Ja, nigdy nie istniało, nie istnieje i nie będzie istnieć. Przestań, robisz z siebie idiotę, a przecież jesteś doskonałym matematykiem. Nie dzwoń do mnie. Obwiniasz Sherlock, ale to za nim teraz tęsknię, a nie za Tobą. Do nie-zobaczenia. -Rozłączyłam się

Tom jest miły, przystojny, pomocny, towarzyski, zabawny, mądry...Sherlock jest zimny, samolubny, egiostyczny, samotny, aspołeczny... inteligentny, przystojny, zabawny na swój sposób... Co jest ze mną nie tak?

Kochać, czy Uciekać?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz