36. Wielki Koniec

2.6K 143 38
                                    

Zamknęłam oczy i od razu trafiłam do mojej biblioteki pamięci. Coś mi nie pasowało. Od zawsze używam tej techniki do przetrzymywania pamięci, ale tym razem moja biblioteka była inna. Nie chodzi o regały, ani książki... wyjrzałam przez okno i czułam podłogę uciekającą spod moich stóp. Na zewnątrz zobaczyłam ogromny pałac, wielkości stu moich bibliotek. Przy wielkich kamiennych drzwiach zauważyłam postać, więc natychmiast zmusiłam mój umysł do przeniesienia się bliżej nieznanemu mi budynkowi.

-Twój umysł stworzył bibliotekę.- Powiedziała całkowicie czarna postać bez określonego kształtu ciała- A to jest mój pałac, zapraszam Abigail.

W tym momencie osoba przyjęła wygląd Sherlocka. Moja podświadomość w wyniku niezwykle trudnej decyzji do podjęcia postanowiła wygenerować mi do pomocy Holmesa- człowieka który nie mógł się zdecydować, czy kupić czerwony obrus ze wzorem geometrycznym, czy czerwony obrus z haftem. Zabawne jak twój własny mózg jest większym niedorozwojem niż ty.

-Jak ma mi to pomóc w takim wyborze?-Zapytałam samą siebie w postaci mojej podświadomości w osobie Sherlocka

-Przez to, że w jakiś sposób udało ci się poznać Holmesa, masz możliwość korzystania z jego pałacu pamięci, czyli z jakiejś części jego wiedzy zbieranej przez całe życie. Droga wolna.-Odpowiedział

Co to za bajki... Nadal nie wierzę, że sama wybrałam go na mojego "mentora" podczas wyborem między ludzkim życiem. Czy mój mózg chce mi coś przekazać? To metafora? Czyżby moja podświadomość sugerowała mi że coś jest nie tak z życiem Sherlocka?

Teraz zamiast podejmować decyzję, zastanawiałam się, czy czas się zatrzymał, czy zastygłam na środku salonu i wszyscy myślą, że dostałam zawału... Może już umarłam, a ten pobyt w bibliotece, to tylko próba zatrzymania mojego umysłu?

Muszę uratować Mycrofta, zabić Jima i uspokoić Shirley. Niby jak zrobić to wszystko w kilka sekund? Skup się!

Mycroft: wszystko powoli, trzeba zatrzymać krwotok, jak to zrobić? Trzeba zacisnąć ranę, jak to zrobić? Wystarzy bardzo mocno szarpnąć za pasek, żeby oderwał się od spodni, podciągnąć go do góry i zacisnąć w odpowiednim miejscu, to wystarczy na kilka minut zanim załatwię Jima. Na to potrzebuję około 17 sekund.

Jim: To będzie proste. Obrócę się o 186° i wskoczę mu na plecy, 3 sekundy, nogami unieruchomię tułów, w tym samym czasie obejmę jego głowę i z całej siły uderzę nią w stojący obok fotel, przez co ogłuszę go na kilka chwil, a Sherlock to wykorzysta i zabierze mu broń. To będzie 11 sekund.

Shirley: odpinam nosidełko na brzuchu Johna, nie pogarszając przy tym stanu jego postrzelonej ręki i zbiegam z nią na dół. Tam powinna czekać pani Hudson.

No to do roboty.

Gdy tylko otworzyłam oczy wszystko działo się bardzo szybko, precyzyjnie zaplanowane. Zanim udało mi się w pełni wrócić do rzeczywistości trzymałam Shirley. Wszystko byłoby idealne gdyby nie jeden mały szczegół. Słyszałam bicie mojego serca, ale to nie było wszystko. Coś nadawało regularne fale dźwiękowe, które pamiętałam, ale w tym momencie nie potrafiłam skojarzyć ich z żadnym przedmiotem. Do tego momentu.

-Uciekaj!- Usłyszałam głos Sherlocka i wszystko stało się jasne

Byłam glupia myśląc, że pokonam Moriarty'iego. On miał na sobie pieprzoną bombę o rozmachu kilometra. Na liczniku była minuta. Miałam Shirley w nosidełku, Watson podnosił się żeby wybiec, Mycroft umierał, a Sherlock próbował rzucić się na Jima. Zaczęłam wycofywać się z pokoju w kierunku schodów. Wspominałam kiedyś, że znam jednego anioła? Przede mną stanęła Martha Hudson. Wiecie co trzymała w ręku? Otóż była to osłona przeciw eksplozji. Jak to? Otóż jest to sprzęt wykorzystywany jedynie przez SWAT i służby specjalne. Co robił u pani Hudson i jak zdołała to przytaszczyć na samą górę? Pewnie jest na to jakieś racjonalne wytłumaczenie, ale nie mam teraz na to czasu. Wróciłam do salonu i natychmiast zaczęłam wyciągać Mycrofta za nogi, krzycząc jednocześnie na Sherlocka odgrywającego bohatera. On naprawdę myślał, że lepiej dać zrobić z siebie dżem poprzez leżenie na półprzytomnym zamachowcu niż chociażby próba ocalenia kogokolwiek przez zwykłe wyciągnięcie go jak najdalej od bomby?

Resztę ledwo pamiętam. Udało mi się przenieść Mycrofta do połowy schodów, John dobiegł do drzwi wejściowych i zdążył ostrzec ewentualnych przechodniów, Sherlockowi i pani Hudson udało się jedynie przejść przez próg i zamknąć drzwi do mieszkania. Nastąpił wybuch.

***

-Abigail Evans? Słyszysz mnie?

-Doktorze, pacjentka zaczęła się wybudzać!

-Mamy ją, podajcie adrenalinę, spada tętno.

-Abigail? Stabilizuje się...

Delikatnie otworzyłam oczy i zobaczyłam kilka pielęgniarek i mnóstwo światła, jakaś latarka jeździła po mojej twarzy wypalając mi wzrok, tysiące lamp na suficie wbijały się we mnie.

***
Ok, sama nie jestem pewna tego początku, po prostu tego jeszcze nie było, mam nadzieję, że nikt przez to nie ucierpi.

Tytuł rozdziału mówi sam za siebie. Dziękuję wszystkim za całe wsparcie, za gwiazdki i cudowne komentarze, za ponad 17tys wyświetleń! Tak, to naprawdę ostatni rozdział...
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Ale może... CDN?

Kochać, czy Uciekać?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz