14. Przemeblowanie!

4.3K 256 29
                                    

Zamknęłam drzwi od pokoju i zdjęłam szalik. Zamknęłam oczy i jeszcze raz przeanalizowałam co się stało. Mój mózg umierał z braku rozrywki...więc wpadłam na idealny pomysł.

-Nazywam się...Caroline Johnson, ja w sprawie...pracy?-Powiedziałam, gdy tylko ktoś odebrał

-Ah, Johnson, nareszcie! Alex Scott. Rozumiem, że chce się pani umówić na rozmowę? -Zapytał mężczyzna o twardym głosie, miał 50-60lat.

Od razu poznałam Alexa. Kilka lat temu współpracowałam z nim szukając młodego przestępcy. Ja byłam uczennicą, a on nauczycielem. Najlepsza szkoła aktorska jaką kiedykolwiek miałam. To była moja pierwsza poważna misja, miałam chyba 16lat. Złapaliśmy handlarza, ale podczas ostatecznego pościgu Scott dostał kulkę w udo i stracił czucie. Amputacja. Teraz siedzi przy biurku, chociaż nie zdziwiłabym się widząc plecak przygotowany na misję w jednej z jego szuflad.

-Alex, ty stary pierniku! Dlaczego się nie odzywałeś? Kiedy mogę przyjść? -Krzyknęłam do telefonu uradowana

-Wiesz że sytuacja w...naszym hotelu się pogorszyła. Regulacja etatów, porozdzielali nas.-Odpowiedział ze smutkiem. Posłużył się kodem, więc było bardzo źle...

-Kierownik jest jutro wolna? Potrzebuję kasy, może coś się znajdzie?-Zapytałam nie chcąc go dołować

-Przyjmuje tylko jednorazowe sprzątaczki. Ostatnio wyrzuciła lokaja z apartamentu, bo przyniósł za mało wina...Ale może jak zobaczy ciebie to się trochę rozchmurzy.

Rozumiem, że nic nie zrozumieliście z naszego szyfru, więc w skrócie: hotel-agencja specjalna, jednorazowe sprzątaczki-zabójcy na jeden raz, lokaje-osoby które wykonują taką pracę jak ja kiedyś, podszywają się, są aktorami, wino-informacje o poszukiwanych.

Chwilę jeszcze pogadaliśmy, Alex opowiadał trochę o swoim synu, zapomniałam że kiedyś było z niego niezłe ciacho. Zastanawiałam się czego chcę. To znaczy, czy potrzebuję dłuższej sprawy, czy jednorazowy wypad podtrzyma mnie przy życiu.

Wyjęłam białą koszulę i czerwoną ołówkową spódnicę na jutrzejsze spotkania z kartonu który przysłała ciocia. Było w nim wszystko co ocalało, głównie ubrania służbowe, bo trzymałam je w oddzielnej komodzie o dodatkowym stelarzu. Czyli przez najbliższy czas będę wyglądać elegancko...dlaczego nie ocalały żadne spodnie?

Zeszłam do kuchni i zajrzałam do lodówki. Spalona jajecznica, jakieś warzywa, kawałek lewego płuca, śledziona...wyjęłam pomidory i kilka losowych warzyw. Robimy zupę pomidorową! Wrzuciłam wszystko na patelnię, wstawiłam garnek z wodą i zeszłam szybko do pani Hudson.

-Dzień dobry, pani Martho, ma pani może przecier pomidorowy?-Zapytałam z nadzieją

-Tak, jeśli chcesz oblać nim fotel Sherlock w nadziei, że go wyrzuci, to nic z tego...próbowałam...-Odpowiedziała zmarnowana

Może jego fotel nie jest cudowny ale jakoś mi nie przszkadza. Do wody wyspałam jakieś przyprawy, potem warzywa z patelni i przecier. Gotowe!

Gdy wszystko się zagotowało nalałam sobie miseczkę. Chciałam już usiąść w fotelu, ale ktoś wszedł do mieszkania. Odstawiłam naczynie i wyjęłam ukryty pistolet spod blatu. Nie poznawałam czyje mogły to być kroki, więc po cichu stanęłam przygotowna za ścianą.

Do salonu wszedł mężczyzna w masce. Nie zauważył mnie, bo stałam za drzwiami. Zaczął przeglądać papiery Holmesa. Szybko wyskoczyłam i wycelowałam w napastnika.

-Kim jesteś? -Zapytałam spokojnie

Mężczyzna obrócił się w moją stronę i wyciągnął pistolet. Nacisnął spust. Shyliłam się, a kula wylądowała na ścianie za mną. Prosto w uśmiechniętą buźkę namalowaną sprejem na tapecie. W odwecie ja też strzeliłam. Trafiłam w fotel Sherlocka. Ups?

Usłyszałam westchnięcie pani Hudson na dole, a potem jej kroki na schodach.

Mężczyzna rzucił się w moją stronę, ale ja w ostatniej chwili zdążyłam przeskoczyć na stół. Postawny napastnik nie dawał za wygraną i dalej naśladował byka. Zdemolował stół, spadając upuściłam pistolet. Złapałam za szklankę stojącą na stoliczku obok drugiego fotela i rzuciłam w mężczyznę. Bingo! Trafiłam w głowę, ale ten zapaśnik sumo nawet tego nie zauważył.

-Oh...Abi napijesz się herbaty? Przepraszam, zostaje pan na dłużej? Może przyniosę herbatniki? -Zapytała pani Martha ignorując naszą walkę

-Tak, poproszę. Może mi pani rzucić szablę, która leży za drzwiami? Niestety mój gość na długo nie zostaje...krótka wizyta.-Odpowiedziałam biegając po pokoju, żeby uniknąc strzału

Pani Hudson rzuciła mi szablę po czym po prostu wyszła bez słowa. Co musiał robić tu Sherlock, skoro to nie robi na nią wrażenia?

Zachaczyłam ostrzem o rękę mężczyzny, dzięki czemu upuścił pistolet. Próbował ochraniać się za fotelami, szafkami, rzucał książkami. Ostatecznie niestety odcięłam mu głowę...teraz będę musiała oddać dywan do prania...no co za ludzie! Zadzwoniłam do Lestradea żeby zabrali ciało. Rozejrzałam się po salonie. Chyba trzeba będzie zrobić przemeblowanie.

Kochać, czy Uciekać?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz