9. Perspektywa Sherlocka

3.1K 180 14
                                    

-Harper.-Odpowiedziałem od razu

Ta denerwująca kobieta z kostnicy. Kto pozwolił Molly wciskać mi kogoś tak wkurzającego samą egzystencją. Ona prawie dorównuje Andersonowi! Mam nadzieję, że już więcej jej nie spotkam. Hooper na pewno wróciła już z urlopu. Jakim cudem wyjechała na urlop? Przecież ona nie może brać urlopu! Może to dlatego, że zbyt rzadko odwiedzam kostnicę? Nie... muszę porozmawiać z Molly. 

-Tak...Ona. Muszę jeszcze... skoczyć w jedno miejsce, wrócę... w sumie to pewnie rano.-Powiedziała Abigail i zaczęła się zbierać

Czasami nie rozumiem tego co mówi. W losowych chwilach wybiera jedno wypowiedziane słowo i akcentuje je tak jakby chciała na zawsze zniszczyć jego istnienie. Tym razem zrobiła tak z ,,Ona". Kobiety chyba takie są. Dlatego się w to nie mieszam. Wyobrażacie sobie geniusza który trafił na temat o którym nie ma pojęcia? Ja też nie. 

Siedziałem w salonie ze skrzypcami na ramieniu. Chciałem coś zagrać, ale wszystkie siły mojego geniuszu skierowały się przeciwko mnie. Dobijała mnie wiedza. Informacje których nie mogę nigdzie przelać. Którymi mógłbym skrzywdzić Abi. Przez cały dzień myślę tylko o tym. Wiem coś, czego Abigail chce się dowiedzieć, ale nie jestem pewien czy powinna to wiedzieć. Całe jej życie zmieniło by wygląd. Wszystko postrzegałaby inaczej. Jak delikatnie przekazać komuś kto zabił najdroższe im osoby? 

Najgorsze jest, że Abi jest mądra. Domyśli się, że tego typu informacje były zapisane w aktach, które widziałem. To dziwne uczucie. Całe życie kochałem wiedzę. Uwielbiałem mieć tą umiejętność oceniania, dedukowania, myślenia. Nigdy żadna informacja nie niszczyła mnie od środka. 

-Sherlock? Chciałem porozmawiać, ale widzę, że pracujesz... przyjdę jak będziesz mieć czas...-Usłyszałem Johna 

-Nie, możesz zostać. To nic ważnego. Właściwie to mi się przydasz. Albo nie... nieważne. Dlaczego chcesz porozmawiać?-Zapytałem

-Jesteś zupełnie inny. Zupełnie. Zaczynasz... muszę ci to powiedzieć. Stajesz się normalny. Mam wrażenie, że twoja... inteligencja... słabnie? Chyba to chciałem powiedzieć.-Powiedział Watson

-Co takiego? Oh, wydaje ci się. Po prostu nie spędzasz ze mną tyle czasu co kiedyś, wiesz, Mary i Shirley. Jak mogłeś pomyśleć, że dzieje się coś takiego?-Odpowiedziałem zaskoczony jego słowami

-Słuchaj... To przez Abigail. Ona...-Zaczął John

-Co?! Abigail?! Niby jak?- Przerwałem mu

-Sądziłem, że dasz mi to powiedzieć bez tego typu reakcji. Nie mam dużo czasu. Abigail cię zmieniła. Jest bardzo mądra. Stajesz się przy niej słabszy. -Chciał kontynuować ale na chwilę się zatrzymał

-Co ci się stało? Pijesz za dużo kawy, ogranicz też czekoladki bo zaczynasz wyglądać jak Mycroft!-Rzuciłem

-Długo o tym myślałem. Możesz zapytać panią Hudson i Mary. Odpowiedzą tak samo jak ja.-Skończył stanowczo

-Przeraża Cię inteligencja Abigail! Boisz się, że uznam twój mały móżdżek za śmieć w porównaniu z jej wiedzą! John, ty tak na poważnie? -Zapytałem śmiejąc się

-Do zobaczenia Sherlock.-Odpowiedział Watson i wyszedł

Zastanawiałem się. To nie jest prawda, nie mógłbym słabnąć w inteligencji. John jest po prostu zazdrosny. Chemia ludzkich emocji jest bezsensowym wynikiem ewolucji. Pierwszy etap człowieka nie miał uczuć. Po prostu pływał sobie w wodzie jedząc i rozmnażając się samodzielnie.

Evans nie wróciła na noc, tak jak zapowiadała. Spotkałem ją dopiero koło południa, gdy wstałem napić się kawy.

-Widzę że coś Cię dręczy. Możesz mi powiedzieć jeśli chcesz. Albo zadzwoń do Johna, jesteście przyjaciółmi. Wygadanie się komuś zrobi ci dobrze.-Powiedziała Abigail

-Co robiłaś w nocy?-Zapytałem ignorując jej słowa

-...Zwiedzałam... tak, trochę spacerowałam, spotkałam koleżankę z podstawówki. Dziwię się że ją poznałam, wygląda zupełnie innaczej.-Odpowiedziała

-Aha. -Chciałem powiedzieć coś jeszcze ale ostatecznie po prostu wyszedłem

Szedłem chodnikiem w losowym kierunku trzymając telefon. Miałem wybrany numer do Watsona.

-John, możemy porozmawiać? -Zdecydowałem się zadzwonić

-Oczywiście. O czym chcesz porozmawiać? -Zapytał Watson

-Jest rzecz o której wiem i to mnie przytłacza. Uważam że jesteś jedyną osobą której jestem w stanie to powierzyć. -Powiedziałem

-Po co chcesz mi to powierzać? Umierasz?! Co robisz?!-Ożywił się

-Nie umieram idioto... stwierdziłem że powiedzenie tego komuś dobrze mi zrobi.-Rzuciłem szybko, chcąc pozbyć się wreszcie problemu

-Ty tak stwierdziłeś? Dlaczego nie zwierzysz się Abigail?-Zapytał zdenerwowany John

-Bo... to dotyczy Abi. Mogę ci to powiedzieć? -Zapytałem zniecierpliwiony

-Tak. -Odpowiedział jakby przepraszającym głosem

-Wiem kto zabił jej rodziców. To straszne. Alex Scott. Abigail uważa go za jedynego pozostałego członka rodziny. On jest dla niej jak rodzic...-Wreszcie wypuściłem to z siebie

-Ja... czujesz się lepiej? Wiesz że kiedyś będziesz musiał jej to powiedzieć? -Powiedział John

-Tak... dziękuję. -Rzuciłem i się rozłączyłem

Wróciłem do mieszkania i rzuciłem się na łóżko. Mógłbym odkrywać teraz nowe rzeczy, prowadzić badania, ale sen jest dosyć satysfakcjonujący.

Obudziło mnie uderzenie w plecy.

-Sherlock! W tej chwili masz mi wyjaśnić jak masz zamiar jej to powiedzieć! -Krzyczała Mary

-Co tu robisz? Nie zamierzam jej tego powiedzieć. Skąd to wiesz?-Zapytałem otwierając oczy

-No cóż... podsłuchałam twoją rozmowę z Johnem. Mam do tego prawo... no może nie do końca. Masz godzinę żeby powiedzieć to Abi, albo ja to zrobię. -Zażądała

-Nie powiem jej tego. To zbyt drastyczne. Ona się załamie. -Odpowiedziałem

Mary wyszła z sypialni i usiadła przy stole. Wyjęła telefon. Zadzowniła do Abi, że ma bardzo pilną sprawę i ma wrócić do mieszkania. Natychmiast usiadłem obok.

-Co ty robisz?! -Krzyknąłem

-Ratuję jej życie. Ten mężczyzna na pewno nie na darmo dalej wprowadza ją w kłamstwo, wiesz to. Znam wiele takich spraw. Abi jest moją przyjaciółką i muszę to zrobić.-Wytłumaczyła się Mary

Abi przyjechała po 15 minutach. Była trochę zdziwiona ale nie wydawała się zbyt przejęta wezwaniem Watson. Oczywiście wszystko się zmieniło, gdy Mary opowiedziała jej co "znalazła w aktach agencji w Niemczech, z którą właśnie zaczęła współpracę".

-To niemożliwe. Alex jest dla mnie jak rodzina. Oprócz cioci Marge i wujka zawsze był trzecim rodzicem. Jak to możliwe? -Krzyczała zrozpaczona Abigail

Mary wyszła po odebraniu jakiegoś telefonu. Abi poszła do swojej sypialni pod pretekstem zmęczenia, ale jestem pewnien że nie zasnęła. Ja zostałem w kuchni. Połowa blatu nadal była zastaniona próbkami i kolbami. W lodówce został mi jeszcze kawałek prawego płuca i kilka ciekawych kwasów, więc też nie spałem całą noc.

***
Ten rozdział jest beznadziejny. Bez-wena-owie nadeszło i całkowicie mnie zmiażdżyło. I tak go opublikuję bo w tym tygodniu powinny pojawić się 2 rozdziały, a jest piątek i nadal pusto. Przepraszam ;_;

Kochać, czy Uciekać?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz