Właśnie skończyłam się pakować. Usłyszałam lekkie pukanie do drzwi.
-Proszę. - powiedziałam. Drzwi się otworzyły, a w progu zauważyłam moją pokojówkę Perry. Ukłoniła się lekko, tak jak miała w zwyczaju.
-Dzień dobry, panienko. Przyszłam po walizkę. - posłała mi leciutki uśmiech, który odwzajemniłam. Podeszła do walizki i biorąc ją powiedziała:
-Będzie mi panienki brakować. - zauważyłam w kącikach jej oczu łzy. Nie zastanawiając się dłużej, przytuliłam ją delikatnie. W tej krótkiej chwili przypomniałam sobie o tym, jak po śmierci mojej mamy spierałam się z ojcem. On chciał dać mi pokojówkę, a ja twierdziłam, że jej nie potrzebuję, bo jestem samowystarczalna. Po długich kłótniach zgodziłam się i nie żałuję. Perry okazała się być przesympatyczna. Bardzo szybko znalazłyśmy wspólny język i była to jedyna osoba w pałacu, która miała tyle samo lat co ja. Odsunęłyśmy się od siebie. Wytarłam kciukiem łzy z jej policzków. Z dołu usłyszałam wołanie ojca. Spojrzałam jeszcze raz na Perry.
-Będę o tobie pamiętać. - Powiedziałam i zeszłam na dół. Skierowałam się do salonu gdzie zastałam ojca. Podszedł do mnie i głaskając moje ramiona powiedział:
-Napisał w liście, że cię nie zabije. - Prychnęłam w myślach. Jego słowo jest nic nie warte. - Pamiętaj, że w żadnym wypadku mu nie zaufaj i nie wierz w kłamstwa, które pewnie będzie chciał ci wcisnąć. Wiesz co się stało z Jess... - I nagle wszystkie wspomnienia wróciły. Jess była moją starszą siostrą. Zakochała się w jednej z tych pijawek i słuch po niej zaginął. Tata powiedział, że ją zabili i wierzę mu. Odbył się nawet symboliczny pogrzeb, w którym brało udział wiele ważnych osobistości. Ojciec przytulił się do mnie, zauważając moje zamyślenie, wywołane przez smutne wspomnienia, które zamknięte były w mojej głowie.
-Ćśś, nie płacz, słonko. Pamiętaj, że te potwory nie mają serca i nie wiedzą co to uczucia, ale ich władca zawsze dotrzymywał obietnicy. Bądź mu posłuszna, a jestem pewien, że nie stanie ci się krzywda.
-Dobrze, ale nie obiecuję, że będę go słuchała. - Nie zamierzam mu się podporządkować. Zobaczy, że popełnił wielki błąd wybierając mnie jako swojego więźnia.
-Za rok, w twoje urodziny zaatakujemy te potwory i cię uwolnimy. Tylko pamiętaj, że pod żadnym pozorem nie mów im tego.
-Tato! - Krzyknęłam i gniewnie spojrzałam się w oczy ojca. Nigdy nie zdradziłabym mego królestwa! - krzyknęłam. Dotknęło mnie to, że tata wziął taką opcję pod uwagę.
-Spokojnie Katy. Wiem, że jesteś godna zaufania, ale nie znasz zdolności wampirów. To sprytne stworzenia, dlatego nie możesz im ufać. - Usłyszałam trąbnięcie klaksonu.
-Limuzyna przyjechała. Musisz się zbierać. - Ojciec podszedł do mnie i czule pocałował w czoło. Przed wyjściem spojrzałam w lustro i poprawiłam czarną sukienkę. Moje krótkie kręcone blond włosy zarzuciłam na plecy i wyszłam z pałacu idąc w kierunku czarnej limuzyny. Przywitałam się z panen Tomem, który był dobrym przyjacielem mojego ojca i wyjechaliśmy z dworu. Myślami analizowałam wczorajszy wieczór. Królestwo zorganizowało bal pożegnalny na moją cześć i w duchu przyznałam, że zrobiłam dobrze zgadzając się na ten nienormalny warunek wampira. W ogóle to było bardzo nielogiczne. Chcę mnie w zamian za pokój? Mógłby zniszczyć rasę ludzką, ale woli mnie? Zaczęłam się bać. Ten gościu jest jakiś szurnięty. Pochłonięta myślami, zasnęłam.~~~
-Księżniczko, już jesteśmy na miejscu. - Rozpoznałam głos pana Toma. Spojrzałam w szybę i zobaczyłam wielki pałac. Był cały w czarnych kolorach. Wszędzie wokół panował mrok. Wyszłam z samochodu, a samochód z piskiem opon odjechał.
-No świetnie. - powiedziałam cicho do siebie. Ruszyłam niepewnie do przodu i nie widząc w pobliżu żadnej straży, podeszłam do wielkich, czarnych drzwi. Spojrzałam na klamkę w kształcie węża i wtedy drzwi się otworzyły, a ja podskoczyłam przestraszona.
-O! Witaj księżniczko! - Przywitał mnie z uśmiechem na twarzy blondyn, o jasnej jak śnieg twarzy. - Wejdź proszę, Brian już czeka. - Przepuścił mnie, a ja wolno weszłam do środka. Poczułam jak coś zimnego dotyka mojej ręki. Odskoczyłam przerażona. Jak się okazało, to blondyn chciał pociągnąć mnie za dłoń, by zaprowadzić do miejsca, w którym pewnie już czeka na mnie władca wampirów. Karciłam się w myślach za bycie taką przerażoną, pokazując w ten sposób swoją słabość.
-Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć. - Spojrzał na moje nogi, które trzęsły się jak galareta. Podniósł jedną brew do góry.
-Jestem aż taki straszny? - nie odpowiedziałam, tylko patrzyłam na moje czarne balerinki. Blondyn wzdychnął ciężko.
-Chódź za mną. - Mimo niepewności, dogoniłam krokiem chłopaka i utrzymywałam odległość dwóch metrów pomiędzy nami. (Tak dla pozorów bezpieczeństwa). Szliśmy przez sznur korytarzy i dotarliśmy do drewnianych drzwi.
-Panie przodem. - Podeszłam bliżej do wskazanego miejsca i złapałam za klamkę. Policzyłam do trzech, po czym weszłam do wielkiego pomieszczenia.Komentarze mile widziane :)
Edit. Czytam moje opowiadanie po dość długim czasie i stwierdzam, że jest dość dużo błędów, które chciałam choć śladowo poprawić ;)
CZYTASZ
Władca Wampirów
VampireKsiężniczka Katy w zamian za pokój pomiędzy królestwem ludzi, a wampirami staje się własnością króla Briana. Czy władca wampirów jest taki jak go opisują? Bezlitosny w stosunku do poddanych, zabijający każdego kto mu się sprzeciwi? "Zło na świecie...