Zignorowałem strażników, którzy patrzyli na mnie wyczekująco, zapewne czekając na dalsze rozkazy. Skupiłem się na rozdygotanej blondynce, czerwonej ze złości i zaciskającej piąstki, która szła tuż obok mnie. Przyglądałem jej się uważnie i zauważyłem w kącikach oczu tej ludzkiej istoty łzy. Ludziom pocą się oczy?
-Ej, co się stało? Przecież wszystko poszło zgodnie z planem. Muszę cię nawet pochwalić, bo to co zrobiłaś było niesamowite. - Katy zatrzymała się i odwróciła w moją stronę.
-Daruj sobie. Jakoś twoja pochwała gówno mnie obchodzi. Jesteś głodny? - Muszę przyznać, że zdziwiła mnie jej reakcja i dziwne pytanie.
-Nie? A w ogóle co cię to obchodzi? - Ona uśmiechnęła się smutno.
-Gdzie jest Sam? On na pewno z przyjemnością mnie zje i wychleje krew do cna. Mi jest już wszystko jedno. - Złapałem ją za ramiona i dosyć mocno potrząsnąłem jej drobnym ciałem.
-Co ci jest?! - Krzyknąłem wzbudzając zainteresowanie zebranych mieszkańców, po czym pomachałem dłonią przed jej twarzą. - Powiedz mi o co chodzi, słońce. - Rozkazałem już delikatniejszym tonem, widząc przestraszone oczy Katy.
-Jestem rozdarta. Nie wiem kto jest wrogiem, a kto przyjacielem. Żadna decyzja nie wydaje mi się właściwa, bo cokolwiek zrobię, dopuszczę się zdrady. - Ująłem delikatnie jej szczękę i podniosłem głowę.
-Delikwencie drogi, moja ty kupo krwi... - Zza pleców człowieka wyłonił się Sam, a jego wyraz twarzy mówił sam za siebie. Był wściekły. - Nad czym ty ubolewasz? Przecież nie masz żadnego prawa wyboru. Jesteś moją własnością, a co do poprzedniej wymiany zdań, jestem strasznie spragniony. - Blondynka ujęła moją dłoń, a ja skierowałem spojrzenie na mojego przyjaciela.
-Zostaw ją w spokoju, prawidłowo wykonała zadanie i właśnie dzięki niej ludzie nie ruszyli do przodu, i nie rozpoczęli ataku. - Sam zaczął klaskać.
-Aż się wzruszyłem jej odwagą i poświęceniem. Szkoda, że została przymuszona do tego, żeby zachowywać się jak twój pies. Przyglądałem się tej szopce z daleka i mam pytanie: Jak ty mogłeś dotknąć jej dłoni, a co więcej - udawać narzeczonego? Wolałbym umrzeć niż tak naruszyć moją godność. - Spojrzałem na przytulone do mojej klatki piersiowej ciało złotowłosej. Trzęsła się i łkała. Wyciągnąłem miecz.
-Odwal się od niej, albo wywalę cię na zbity pysk! - Blondyn otworzył szerzej oczy.
-Odbiło ci. Nie zrobiłbyś tego.
-Owszem, zrobiłbym. - Nie byłem przekonany do moich poczynań, ale nie miałem zamiaru pozwalać na złe traktowanie kobiety, która była pod moją pieczą.
-Stawiasz tego nędznego człowieka nade mną? Wiedziałem, że będą z nią kłopoty, ale tego się nie spodziewałem. - Pokręcił głową i się uśmiechnął. - Zasrany przyjaciel. - Wypluł ślinę na swoje buty w geście pogardy. Zasyczałem na ten gest.
-Zabiję cię. - Odepchnąłem Katy i pobiegłem w kierunku blondyna. On zrobił szybki unik i zaśmiał się nieszczerze.
-Walcz sprawiedliwie i odrzuć broń. - Rzuciłem miecz na ziemię i pokazałem kły.
-Jak sobie życzysz. - Powiedziałem, po czym skoczyłem i przygniotłem napastnika. On szamotał się i z ogromną siłą mnie odepchnął. Z hukiem uderzyłem w mur. Widocznie zdezorientowani i zaciekawieni żołnierze zebrali się, tworząc pewnego rodzaju okrąg.
-Panie? - Zaczął jeden z nich, ale mu przerwałem.
-Odejdźcie, bo łby pourywam! - Warknąłem. - To walka pomiędzy mną, a tym padalcem! - Oni odsunęli się na znaczną odległość, lecz jedna istota podążała mimo wszystko w naszą stronę, była nią Katy. Stanęła pomiędzy nami, a ja krzyknąłem wściekły.
-Masz natychmiast stąd uciekać, rozumiesz?! - Sam już przygotowywał się do naskoku na blondwłosą, lecz ta zdążyła powiedzieć coś, co skutecznie go zatrzymało.
-Ludzie rozpoczęli wojnę i za niecałe dziesięć minut będą przy murach zamku. Przez tą idiotyczną walkę nawet tego nie zauważyliście! Jeżeli zaraz się nie ogarniecie, to wasze ciała już dzisiaj zostaną spalone na stosie! Chcecie tego? - Rękawem wytarła swój zasmarkany nos. - Możesz mnie zabić, jak tak bardzo chcesz - Zwróciła się do mojego rywala i wskazała na szyję. - Tylko wiedz, że nie jestem wrogiem, a przyjacielem i zamierzam walczyć przeciwko mojemu ojcu przy waszym boku. - Nie odezwałem się, tylko wstałem i skierowałem się w stronę stojącego już blondyna. On spojrzał się na mnie i podrapał po głowie.
-Wybacz stary, trochę mnie poniosło. - Wyciągnął do mnie dłoń.
-Przeproś ją, nie mnie. - Niechętnie zwrócił się do dziewczyny i z kpiącym u uśmiechem powiedział:
-Przepraszam, worku krwi, ale nie wyobrażaj sobie za dużo. Nadal nić mojego zaufania do twojej osoby jest bardzo cienka, więc mam cię stale na oku. - Odwrócił się, podniósł szablę i poszedł w stronę rynku. Ja również musiałem tam iść, bo przez tą szamotaninę straciliśmy zbyt dużo cennego czasu, a trzeba było ustalić plan działania i na nowo ustawić szyki. Nie spodziewałem się, że rasa ludzka mimo wszystko zaatakuje, lecz byłem gotowy na taką ewentualność.
-Znowu mnie pozytywnie zaskoczyłaś, Katy. Zdobywasz mój szacunek. - Odparłem na odchodne.
-Warto walczyć za rasę, która nie jest fałszywa. Bez was zapanuje chaos i rząd kłamstwa. - Uśmiechnęła się lekko i pobiegła w przeciwną stronę.
Życzę wszystkim miłego odpoczynku, bo przecież wreszcie wakacje!^^
CZYTASZ
Władca Wampirów
VampireKsiężniczka Katy w zamian za pokój pomiędzy królestwem ludzi, a wampirami staje się własnością króla Briana. Czy władca wampirów jest taki jak go opisują? Bezlitosny w stosunku do poddanych, zabijający każdego kto mu się sprzeciwi? "Zło na świecie...