Część IV, Aaron

2.3K 95 26
                                    

-Pomóc? - spytała ze słodkim uśmiechem siedząca w jego namiocie dziewczyna.

Czarnowłosy raz jeszcze spróbował zapiąć klamrę, spinającą z tyłu jego napierśnik, lecz kiedy jego palce ponownie przypadkowo puściły mały rzemyk, westchnął i pokiwał prosząco głową.

-Jakbyś mogła.

Brązowowłosa towarzyszka zrzuciła z siebie bawełniany koc, odsłaniając zgrabne, nagie ciało, które poprzedniej nocy umilało Aaronowi czas. Powoli, kołysząc biodrami, zbliżyła się do mężczyzny i położyła dłonie na jego plecach, delikatnie przesuwając się w kierunku małej klamry. Chwyciła ją palcami i zacisnęła, spinając najniższy punkt pancerza w jedną całość.

-Zrobione. - powiedziała z dumą.

Aaron kiwnął głową, nadal siedząc plecami do dziewczyny. Nie chciał tego, co miało się zaraz wydarzyć. Znał swoje zadanie w nadchodzącej walce i bynajmniej nie cieszyła go dość zaszczytna funkcja, jaką miał objąć na czas bitwy.

-Podoba mi się twoje imię. Isabelle. - przyznał, wstając.

-Podoba ci się moje imię? - spytała ze śmiechem - Tylko imię?

Odpowiedział uśmiechem, którego jednak nie mogła zobaczyć. Nagle wyczuła zmianę w jego nastroju. Stał tyłem, jednak jego mięśnie spięły się, a głowa opadła lekko, jakby na jego kark spadł niewidzialny ciężar.

-Uciekaj stąd, Isabelle.

Dziewczyna spojrzała na niego ze zdziwieniem, kilkukrotnie mrugając, zakrywając powiekami szafirowe oczy.

-Dlaczego? Wiem, że idziesz na bitwę, ale... To daleko, prawda? Nie obejmie naszego obozu.

-Nie, nie obejmie. - przyznał - Lecz nie tym powinnaś się martwić.

-Nie rozumiem. Przecież mówiłeś, że król powrócił do kraju, żeby spotkać się z pozostałymi władcami. Po zakończeniu rozmów przyjdą tu, a wtedy...

-Nie mówię o tym. - głos Aarona niebezpiecznie zawibrował - Połączone wojska zbiorą się tutaj, przy naszym obozowisku, za kilka dni. Wtedy przypuszczą atak, a forteca wampirów upadnie po drugim, góra trzecim świcie. Zwycięstwo jest pewne.

-Więc dlaczego mam uciekać? - spytała skołowana.

Mężczyzna odwrócił się powoli, górując nad nadal klęczącą dziewczyną, i spojrzał w jej oczy.

-Isabelle. - rzekł - Nie wojny powinnaś się obawiać, lecz tego, co przyjdzie po niej. Nie pytaj mnie, czego, proszę. Moje oczy pozwalają mi dojrzeć więcej, lecz nawet ja nie potrafię objąć ogromu zła i śmierci, która spadnie na te ziemie. Jeśli tu zostaniesz... - zagryzł wargi - Zobaczysz rzeczy, po których sama poprosisz o śmierć.

-A ty? - wstała gwałtownie, łapiąc go za rękę - Wychodzisz tam, żeby walczyć, a nie jeść i bawić się! Ostrzegasz mnie przed złem, które przynosi woja, lecz sam jesteś tego zła częścią.

Jego twarz stężała, jednak zamiast rozzłościć się, na jego obliczu pojawił się smutny uśmiech.

-Widziałem już wystarczająco zła, śmierci i nienawiści, żeby takie rzeczy nie robiły na mnie wrażenia. Ty jednak jesteś jeszcze młoda i...

-Jestem dziwką, Aaronie. - przerwała mu, patrząc prosto w jego oczy - Widziałam więcej, niż możesz sobie wyobrazić.

Aaron zagryzł wargi, kiwając głową. Doskonale rozumiał, jak wiele musiała przejść. Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że widok, jaki ukaże się jej oczom po głównej bitwie, będzie najgorszym w jej życiu.

Władca WampirówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz