Katy

4.7K 372 31
                                    

Źle się czułam. Zamiast żołądka miałam supełek, który wskazywał na to, że jestem naprawdę zdenerwowana. Rozumiałam dlaczego nie spotkam się z siostrą. To by było niebezpieczne zważając na okoliczności. A co się działo w zamku? Kiedy powiedziałam Brianowi o tym, że ojciec planował atak dwudziestego drugiego maja, w moje urodziny... Nastąpił chaos. Wampiry przygotowywały swoje wojska na bitwę, a ja zostałam sama w zamku. Wyglądając przez okno patrzyłam na plecy Briana, który żarliwie tłumaczył coś mężczyznom ubranym w srebrne zbroje. To było niewiarygodne, że minęło pół roku od mojego przyjazdu tutaj. W tym momencie było mi wstyd za takie traktowanie krwiopijców. Ślepo wierzyłam w słowa ojca, który okłamywał mnie przez te wszystkie lata. Tak się zamyśliłam, że nie usłyszałam blondyna, który dotknął moje ramię.
-Hej, znalazłem chwilkę i pomyślałem, że potowarzyszę ci. - Powiedział, po czym usiadł na parapet tyłem do okna.
-Hej. Miło z twojej strony. - Powiedziałam i usiadłam obok Sama.
-Wybacz, że chciałem cię zjeść sto dwadzieścia osiem razy. - Powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Sto dwadzieścia osiem?  Na pewno tyle tego nie było!
-Liczę też każdą myśl, w której wyobrażałem sobie ciebie jako filet w sosie krwistym. - Wyszczerzył się do mnie, a ja się zaśmiałam.
-Jesteś psychiczny.
-Ale przystojny. - Zrobiło się dziwnie. Nigdy nie rozmawialiśmy tak swobodnie. Nagle dopadły mnie wyrzuty sumienia. Ta cała wojna, ci wszyscy ludzie mają umrzeć przeze mnie?
-Sam?
-Tak?
-Ja nie chcę, żebyście przeze mnie umarli. - Oparłam głowę o jego twardy bark.
-Złotko, nas trudno jest zabić. Nic nam nie będzie, zobaczysz. - Walnął łokciem w moje żebra. - Czułości mnie brzydzą, weź ten łeb. - Posłusznie wyprostowałam się.
-Ale jeśli mnie oddacie to nie będzie tej bitwy...
-Ty żmijo! - Gwałtownie objął moją szyję swoimi łapami i zaczął mnie dusić. - Chcesz wrócić do domu, tak?  Myślisz, że jesteśmy tacy głupi i cię oddamy?!
-To nie tak. - Powiedziałam słabo. - Brian, ratunku. - Liczyłam na to, że usłyszy moją prośbę, nie chciałam umrzeć. Już zaczęłam odpływać, gdy nagle uścisk z mojej szyi się rozluźnił, a ja odpadam na ziemię niczym szmaciana lalka, gwałtownie łapiąc powietrze. Spojrzałam na mojego niedoszłego zabójcę, który leżał pod Brianem.
-Zwariowałeś?!- Krzyknął czarnowłosy. - Mogłeś ją zabić!
-Ona chcę wrócić do domu, rozumiesz?! Spiskuje przeciw nam. Pewnie chciała wrócić do swojego królestwa i zdradzić naszą taktykę! - Blondyn warczał w moją stronę. Szczerze? Nie przestraszyło mnie to zbytnio.
-Nie dziwie, że chcę uciec jak jakiś debil ją zamierza udusić.
-To nie tak. -Wstałam powoli. - Jak mnie oddacie to może nie zaatakują. Dlaczego ma się tu rozlewać krew? To przecież ma być bitwa, żeby mnie odzyskać, prawda? Możecie mnie oddać, a ja przysięgne wam, że nie zdradzę ojcu nic, co by mogło wam zaszkodzić.
-Świat nie kręci się tylko wokół twojej wielkiej dupy. - Kąśliwa uwaga Sama zraniła mnie. - A po drugie, nie wierzę w ani jedno twoje słowo.
-Dość! - Krzyknął Brian. - Sam, zamknij się, bo ci przywalę, a co do twojej propozycji, Katy... Nie ma takiej możliwości. A teraz idziemy przygotowywać wojska. Żadnego tchórzostwa w mojej armii nie będzie. Wyrżniemy ich. - Powoli zsunęłam się po ścianie. Byłam między młotem, a kowadłem. Nie wiedziałam po czyjej stronie właściwie jestem i to martwiło mnie najbardziej.
-Sto dwadzieścia dziewięć. - Szepnął blondyn, a ja rozpłakałam się kiedy trzasnął drzwiami.

Władca WampirówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz