Rozdział 8

56 3 0
                                        

Lekarz milczał, ja czułam jak oczy mnie ponownie pieką, a serce stanęło..

-A-ale żyje..? - spytałam lekarza upewniając się.

-Proszę się uspokoić...- poprosił lekarz.

-Żyje czy nie?!- ponownie spytałam.

-Tak, ale jest w śpiączce i nie wiemy kiedy się wybudzi.. Wziął dużą ilość leków nasennych..  I stracił dużo krwi. Wszystko teraz zależy od niego...- powiedział spokojnie.

Czułam w tej chwili jak cały mój świat się zawala.

-Gdyby nie wy to by było za późno... W ostatniej chwili zdążyliście...- powiedział.

Spojrzałam na niego ze łzami w oczach, ten położył rękę na moim ramieniu i posłał smutny uśmiech. Lekarz odchodził.

-P-przepraszam! Możemy go zobaczyć..?- spytałam nie pewnie.

-Dobrze.. Zaraz go zawiozą do sali 103.. Proszę się tam udać..- powiedział z lekkim uśmiechem.

Od razu wraz z Luke'm i Pete ruszyliśmy pod tą salę i czekaliśmy.

-Natalia... Dobrze się czujesz?- spytał Luke.

-Nie.. Słabo mi..- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

-Chcesz coś do picia, lub jedzenia?- spytał troskliwie.

-Wodę..- odpowiedziałam siląc się na mały uśmiech, lecz w tej chwili nie był on możliwy.

Brat poszedł do sklepiku, który znajdował się na dole, a ja zadzwoniłam do Alana.

-Hej- powiedziałam starając się mówić normalnie.

-Hej, co tam?- spytał.

-Możemy przełożyć nasze spotkanie na inny dzień?- spytałam.

-Jasne, a coś się stało? Płakałaś?- spytał zmartwiony.

-Chodzi o pewną osobę i jest w szpitalu i po prostu muszę przy nim być..- powiedziałam.

-Dobrze, rozumiem, to się jeszcze umówimy- powiedział.

-Dziękuję, trzymaj się kasztanie.. Papa- powiedziałam i się rozłączyłam.

Odłożyłam telefon, oparłam głowę o dłonie. To czekanie się tak dłużyło..

Pete siedział i dał upust emocjom, ciągle płakał.

Czułam jakby mijały cholerne godziny, a tak na prawdę minęło 8 minut.

Zamknęłam oczy i starałam się uspokoić.. Usłyszałam hałas jadącego łóżka, podniosłam głowę i to właśnie jego przywieźli do tej sali.

Gdy już znajdował się w sali ponownie się rozpłakałam. Nie wiem czy jestem w stanie tam wejść..

Z moich zamyśleń wyrwał mnie głos pielęgniarki.

-Mogą państwo już wejść..- powiedziała ze słabym uśmiechem.

-Dobrze, dziękuję..- odpowiedziałam.

Pielęgniarka oddaliła się w stronę wind, ja zaś nabrałam powietrza do płuc i postanowiłam wejść, a Wentz tuż za mną.

Powolnym krokiem weszliśmy do pomieszczenia. Podeszłam słabym krokiem do jego łóżka i usiadłam na krzesełku, które znajdywało się tuż obok.

Złapałam jego dłoń i po prostu patrzyłam na niego.

-Wiesz, że osoby, które są w śpiączce lub innego typu rzeczy to wszystko słyszą..?- zapytałam go, mimo to że wiem że nie dostanę odpowiedzi.

Love Me Again | Patrick StumpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz