Prolog

528 16 0
                                    


2 lata wcześniej, Moskwa

- Kocham Cię. – powiedziałem to... Nareszcie... Patrzyłem na nią i czekałem, aż coś odpowie.

Mijały sekundy, minuty, a ona tylko na mnie patrzyła. Powoli zacząłem otwierać usta, chcąc zapytać o co chodzi i dlaczego nic nie mówi, lecz Olivia po prostu parsknęła śmiechem. Zmarszczyłem brwi. Wyraz mojej twarzy nie wskazywał pewnie na nic innego, niż jeden wielki szok.

- Och Nathan... To był zakład. – uśmiechnęła się i podeszła do mnie – Między nami nigdy nic nie było i nie będzie. – szepnęła mi do ucha i odeszła.

W tamtym momencie zawalił się cały mój świat. Rok to na prawdę dość długo jak na takich gówniarzy. Odwróciłem się i zacząłem patrzeć jak odchodzi. Miałem ochotę krzyczeć.

4 godziny później

Siedziałem w jakimś gównianym barze z ludźmi, których poznałem wracając do domu. Alkohol lał się litrami, a mnie to jakoś szczególnie nie przeszkadzało. Na stoliku przed nami tańczyła dziewczyna. Sprawdziłem telefon. 23.43. Osiem nieodebranych telefonów od mamy i pięć wiadomości również od niej. Nie obeszło mnie to szczególnie. Była to chyba wina promili krążących w moim organizmie. Byłem już nieźle wstawiony, a byłem tu dopiero trzy godziny.

Muszę się przewietrzyć.

Przepchnąłem się przez ocierających się o siebie ludzi i wyszedłem na dwór. Rozejrzałem się. Parę metrów od wejścia stał Kol, założyciel 'gangu', do którego już w tym momencie należałem. Podszedłem do niego od razu.

- Masz młody, zapal sobie. – wystawił w moim kierunku paczkę papierosów.

- Nie palę. – w sumie do tej pory też nie piłem, ale nie będę się przed nim przyznawał.

- To tylko jedna fajka, nic ci nie będzie. – zaczął mnie namawiać, a ja nie chcąc wyjść na tchórza albo to przez alkohol, wziąłem używkę i zapalniczkę od niego, po czym odpaliłem papierosa. Zacząłem kaszleć. Za czwartym razem udało mi się zaciągnąć, a Kol zaczął się ze mnie śmiać – Nie było chyba, aż tak źle, prawda?

- Nie było najgorzej. – uśmiechnąłem się.

Po dziesięciu minutach chłopak wrócił do środka, a ja postanowiłem przejść się i tam nie wracać. Co prawda na chwiejnych nogach, ale kogo by to obchodziło? Przeszedłem przez miasto i ruszyłem w stronę domu.

Ostatnie co pamiętam to mamę, która na mnie krzyczała ze łzami w oczach, a później była już tylko ciemność.

I Fight for YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz