Rozdział 48

72 3 4
                                    

- Gotowy? - zapytał.

Spojrzałem na niego zamglonym wzrokiem.

- Nie.

Przetarłem ręką twarz, po czym przejechałem nią po włosach. Tym razem nie opadały mi na czoło bo postawiłem je na żel.

- Posłuchaj... - zgasił silnik - Wiem, że jest ci ciężko, ale pamiętaj, że jej też jest. - położył mi dłoń na ramieniu, a ja odwróciłem wzrok - Z czasem wam przejdzie, zobaczysz.

Tai wysiadł z samochodu.

Dopiero rano, gdy wytrzeźwiałem, zrozumiałem co zrobiłem na wczorajszej imprezie. Od kilku godzin cały czas miałem przed oczami widok Florence z Zedem.

Na dodatek jeszcze teraz musiałem się z nią zobaczyć. Cholernie nie chciałem iść na to spotkanie ze sponsorami.

Gdzie dodatkowo będzie jeszcze jej ojciec.

Wysiadłem z samochodu zapinając marynarkę i przybierając swój neutralny wyraz twarzy.

Będą tam wszyscy nowi zawodnicy, więc każdy z nas musiał przyjść w garniturze.

- Obiecaj mi, że nie będziesz z nią rozmawiał. - powiedziałem głosem wyprutym z emocji.

O'Malley zmarszczył brwi.

- Nie mogę ci tego obiecać. - prychnął.

Kurwa.

Zajebisty przyjaciel z niego.

- To chociaż nie rób tego w moim towarzystwie. - syknąłem i przyspieszyłem kroku.

Nie powiedziałem mu o tym, że wczoraj się widzieliśmy, ale zapewne ona mu powie.

- Ogarnij się, Nathan. - warknął - Mogłem ci to obiecać, gdy chodziło o Olivię, bo to ona zraniła ciebie. Z Flo tak nie zrobię, bo to ty ją zraniłeś.

Stanąłem w miejscu i zacisnąłem obie pięści.

Nie musiał mi tego wypominać na każdym kroku.

Zacisnąłem szczękę i wypuściłem powoli oddech przez zęby.

Wdech, wydech. Wdech, wydech.

Mówiłem już, że nienawidzę swojego życia?

Tai wszedł do budynku, a ja ruszyłem zaraz za nim.

Oczywiście byliśmy spóźnieni i każdy teraz na nas patrzył, jednakże na moje szczęście nigdzie nie widziałem swojej byłej dziewczyny.

Lecz jej ojca już tak.

Siedział wraz z żoną tuż obok prezesa.

Przełknąłem gulę w gardle i ruszyłem na swoje miejsce, które znajdowało się na końcu stołu. Miałem zaszczyt siedzieć obok swojego przyjaciela, a na przeciwko były dwa wolne miejsca.

No i oczywiście scena.

Która nawiasem mówiąc była wyjebana w kosmos.

W rogu pomieszczenia znajdował się bar z alkoholem.

Przypuszczam, że będę tam dzisiaj częstym gościem.

Na stole generalnie stały ciasta oraz zimne napoje.

Zajebiście.

Prezes poczekał chwilę, aż wszyscy się uspokoją, po czym powitał nowych sponsorów oraz zawodników. Następnie podziękował za przybycie i zapowiedział występ.

Florence oczywiście.

Większość osób obecnych podeszła bliżej sceny, a ja trzymałem się na uboczu. Dokładnie tak samo jak Zed, którego miałem ochotę zabić.

I Fight for YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz