Rozdział 1

374 15 2
                                    


2 lata później, Beldier*

- Prezentacja zespołu odbędzie się o dwudziestej, a wy wszyscy macie być dwie godziny wcześniej. – powiedział prezes. Fajnie. Siedzę na tym jebanym zebraniu już jakieś trzy godziny, ustalając jak będzie to wszystko wyglądało, a i tak dalej nie wiem co mam robić – Nathan! Czy ty mnie w ogóle słuchasz? – oczy wszystkich zostały skierowane na mnie.

- Tak. – odpowiedziałem na co on uniósł brew, ale już tego nie skomentował.

- Wychodzisz ostatni, jako nasza nowa gwiazda. Dzień wcześniej wszyscy macie stawić się o piętnastej na hali. Zrobimy próbę... - i w sumie, to w tym momencie się wyłączyłem.

Gwiazda? Bez przesady. Jestem dobry, ale nie musiał mówić tego przy wszystkich. Skoro i tak nie zamierzałem go słuchać, to może zacznę od początku.

Nazywam się Nathan Cook, rocznikowo mam osiemnaście lat i dzięki zmianie klubu mieszkam obecnie w Anglii, a pochodzę z Rosji. Od piątego roku życia jeżdżę na motocrossie, a od siódmego na żużlu. Mało popularna dziedzina sportu. Cóż... Gdy miałem piętnaście lat, na crossie zdobyłem już wszystko co mogłem zdobyć do osiemnastego roku życia, więc obecnie jeżdżę na nim rekreacyjnie.

Z zamyślenia wyrwał mnie głos trenera.

- Treningi zaczniemy od drugiego marca. Nie chciałbym, żeby ktokolwiek się na nim nie stawił. Zrozumiano? – wszyscy kiwnęliśmy głową na znak zgody.

W zespole jest nas dwunastu. Jesteśmy podzieleni na dwie kategorię. Juniorzy i seniorzy. Ja jeszcze zaliczam się do juniorów, ale trenuję z seniorami. Nie wiem dlaczego.

- Macie dwadzieścia minut przerwy. Możecie wyjść. – w końcu.

Prychnąłem.

Wyszedłem pierwszy. Prosto z siedziby klubu zacząłem kierować się na tor, żeby się rozejrzeć. Stadion robił wrażenie. Mógł pomieścić zdecydowanie więcej osób, niż ten w Moskwie. Przeszedłem na linie startu, a los chciał żebym wpadł na Nicki'ego. Ugh... Nie trawię go, w sumie to on mnie też, ale kogo to obchodzi? Przechodząc obok trąca mnie ostro ramieniem.

- Uważaj jak chodzisz gówniarzu. – zwrócił się do mnie. Zaczął czekać, aż mu coś odpowiem, by mógł zacząć się przypierdalać. Spojrzałem mu prosto w oczy i uniosłem brew. Najwyraźniej mu się to nie spodobało, bo od razu podszedł bliżej. Idiota – Masz jakiś problem Cook?

- Boli cię to, że jestem tutaj większą gwiazdą, niż ty, prawda? – uśmiechnąłem się bezczelnie. Parker podszedł do mnie i mnie popchnął – Zagrywki przedszkolaka, nie stać cię na nic lepszego?

- Za kogo ty się uważasz szczeniaku, co? – warknął.

- Na pewno za kogoś lepszego, niż ty. – odpowiedziałem i ruszyłem w stronę trybun.

Może powinienem co nieco wyjaśnić... Nicki jest dwukrotnym Mistrzem Świata na żużlu, a to już jest naprawdę dobre osiągnięcie. Nie łatwo jest z nim wygrać. Jest jednym z najbardziej brutalnych zawodników. W zeszłym sezonie, sięgnął by po kolejne mistrzostwo, tylko że mu w tym przeszkodziłem. Wyprzedziłem go na prostej i brutalnie wepchnąłem go w bandę. Gdzieś mniej-więcej w połowie sezonu. Nic mu się nie stało, poza wybitym palcem, więc wrócił dopiero po miesiącu, lecz nie był już w stanie odrobić takiej ilości punktów. Życie. Dlatego mnie nie trawi, a teraz los chciał byśmy byli w jednej drużynie. Jebany... Dzięki temu stałem się jeszcze bardziej rozpoznawalny na świecie i jakoś mi to szczególnie nie przeszkadzało. Spojrzałem na zegarek. Minęło już piętnaście minut. Powoli wstałem i zacząłem kierować się w stronę budynku. Wszyscy już byli. Znowu na ciebie czekali Cook. Usiadłem na swoje miejsce i próbowałem się skupić. Mówili o rozstawieniu par. Ciekawe w chuj...

I Fight for YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz