Rozdział 22

122 7 16
                                    

       

Obudziło mnie natarczywe walenie do drzwi oraz towarzyszący temu dzwonek. Przetarłem ręką twarz i spojrzałem na zegarek. Ja pierdole. Dwadzieścia po ósmej. Wyplątałem się z objęć Florence tak, żeby jej nie obudzić. Udało mi się. Wstałem jak najszybciej. Jeżeli ten ktoś przerwie jej spokojny sen to nie ręczę za siebie. W pośpiechu złapałem koszulkę, która leżała na fotelu i po drodze do drzwi ją założyłem. Przekręciłem zamki nie sprawdzając wcześniej kto stał po drugiej stronie.

I to chyba był mój błąd, ponieważ czyjeś silne ręce złapały mnie za kołnierzyk koszulki i od razu przycisnęły do ściany. Nie zdążyłem nawet zareagować, mój przeciwnik był za szybki. Naprawdę kurwa wypadłem z formy.

Uniosłem lewą pięść w tym samym momencie co wzrok na tą osobę. I dobrze, że tak zrobiłem, ponieważ tym kimś był ojciec Florence.

Odetchnąłem z ulgą. Oby dwie ręce spuściłem wzdłuż tułowia, a on docisnął mnie mocniej, i w sumie też trochę podciągnął do góry.

Patrzył na mnie z nienawiścią i mordem w oczach. Był mojego wzrostu, może minimalnie ode mnie niższy. W życiu nie spodziewałbym się, że facet, którego zawsze widzę w koszulki i marynarce ma tyle siły.

Nie miałem bladego pojęcia dlaczego pojawił się w moim mieszkaniu.

Nie wypadało mi go odepchnąć, gdyż jest ojcem mojej dziewczyny i głównym sponsorem mojego klubu.

Spiąłem się.

- Gdzie jest moja córka? – syknął akcentując dokładnie każde słowo.

Czyli o to mu chodziło.

- Śpi. – powiedziałem słabo, ponieważ zaczynało brakować mi powietrza.

Co jak co, ale dobry był.

A szarpać się nie zamierzałem.

Zaśmiał mi się prosto w twarz i przybliżył się. Odchylił mi głowę do tyłu.

Jednak teraz miałem ochotę zainterweniować.

- Nie zbliżaj się do mojej córki. – warknął – Bo następnym razem będziesz mnie błagał o litość.

Wepchnął mnie w ścianę, po czym mnie puścił.

Wziąłem głęboki wdech i zgiąłem się w pół. Oddychałem ciężko, serce waliło mi ciężko.

Dla jasności, nie broniłem się tylko i wyłącznie z szacunku do swojej dziewczyny. Gdyby to był ktoś inny, już dawno temu polałaby się krew.

I jeżeli mam być szczery, jak nigdy nikogo się nie bałem, to pan Lewis mnie przeraża. Jasno dał mi do zrozumienia, że mnie nie lubi i raczej nigdy tego nie zrobi.

Spojrzałem w prawo, gdzie stała Florence ubrana w ciuchy, które dałem jej wczoraj. Była blada jak ściana. Dobrze, że zdecydowałem się na cieplejsze rzeczy. Myślę, że gdyby jej ojciec zobaczył ją w jakiś krótkich spodenkach, które zostały po Malii, pewnie nie dałbym rady ustać sam.

- Co ty tutaj robisz? – zapytała zszokowana.

Pan Lewis zeskanował jej ubiór od góry do dołu. Wściekł się jeszcze bardziej.

- Weź swoje rzeczy, wychodzimy. – powiedział ostro.

Flo zrobiła dwa kroki do tyłu.

- Tato, proszę... - spuściła wzrok – Wyjdź.

Wyprostowałem się i powoli podszedłem do brunetki. Stanąłem przed nią zasłaniając ją.

Jej ojciec przybrał kamienny wyraz twarzy. Nie zdradzał żadnych emocji.

I Fight for YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz