Obudziło mnie natarczywe walenie do drzwi oraz towarzyszący temu dzwonek. Przetarłem ręką twarz i spojrzałem na zegarek. Ja pierdole. Dwadzieścia po ósmej. Wyplątałem się z objęć Florence tak, żeby jej nie obudzić. Udało mi się. Wstałem jak najszybciej. Jeżeli ten ktoś przerwie jej spokojny sen to nie ręczę za siebie. W pośpiechu złapałem koszulkę, która leżała na fotelu i po drodze do drzwi ją założyłem. Przekręciłem zamki nie sprawdzając wcześniej kto stał po drugiej stronie.
I to chyba był mój błąd, ponieważ czyjeś silne ręce złapały mnie za kołnierzyk koszulki i od razu przycisnęły do ściany. Nie zdążyłem nawet zareagować, mój przeciwnik był za szybki. Naprawdę kurwa wypadłem z formy.
Uniosłem lewą pięść w tym samym momencie co wzrok na tą osobę. I dobrze, że tak zrobiłem, ponieważ tym kimś był ojciec Florence.
Odetchnąłem z ulgą. Oby dwie ręce spuściłem wzdłuż tułowia, a on docisnął mnie mocniej, i w sumie też trochę podciągnął do góry.
Patrzył na mnie z nienawiścią i mordem w oczach. Był mojego wzrostu, może minimalnie ode mnie niższy. W życiu nie spodziewałbym się, że facet, którego zawsze widzę w koszulki i marynarce ma tyle siły.
Nie miałem bladego pojęcia dlaczego pojawił się w moim mieszkaniu.
Nie wypadało mi go odepchnąć, gdyż jest ojcem mojej dziewczyny i głównym sponsorem mojego klubu.
Spiąłem się.
- Gdzie jest moja córka? – syknął akcentując dokładnie każde słowo.
Czyli o to mu chodziło.
- Śpi. – powiedziałem słabo, ponieważ zaczynało brakować mi powietrza.
Co jak co, ale dobry był.
A szarpać się nie zamierzałem.
Zaśmiał mi się prosto w twarz i przybliżył się. Odchylił mi głowę do tyłu.
Jednak teraz miałem ochotę zainterweniować.
- Nie zbliżaj się do mojej córki. – warknął – Bo następnym razem będziesz mnie błagał o litość.
Wepchnął mnie w ścianę, po czym mnie puścił.
Wziąłem głęboki wdech i zgiąłem się w pół. Oddychałem ciężko, serce waliło mi ciężko.
Dla jasności, nie broniłem się tylko i wyłącznie z szacunku do swojej dziewczyny. Gdyby to był ktoś inny, już dawno temu polałaby się krew.
I jeżeli mam być szczery, jak nigdy nikogo się nie bałem, to pan Lewis mnie przeraża. Jasno dał mi do zrozumienia, że mnie nie lubi i raczej nigdy tego nie zrobi.
Spojrzałem w prawo, gdzie stała Florence ubrana w ciuchy, które dałem jej wczoraj. Była blada jak ściana. Dobrze, że zdecydowałem się na cieplejsze rzeczy. Myślę, że gdyby jej ojciec zobaczył ją w jakiś krótkich spodenkach, które zostały po Malii, pewnie nie dałbym rady ustać sam.
- Co ty tutaj robisz? – zapytała zszokowana.
Pan Lewis zeskanował jej ubiór od góry do dołu. Wściekł się jeszcze bardziej.
- Weź swoje rzeczy, wychodzimy. – powiedział ostro.
Flo zrobiła dwa kroki do tyłu.
- Tato, proszę... - spuściła wzrok – Wyjdź.
Wyprostowałem się i powoli podszedłem do brunetki. Stanąłem przed nią zasłaniając ją.
Jej ojciec przybrał kamienny wyraz twarzy. Nie zdradzał żadnych emocji.
CZYTASZ
I Fight for You
Teen FictionUsiadłem na ławce przed stadionem i odpaliłem papierosa. Miałem istny mętlik w głowie. Po około czterech minutach pod stadion podjechał czarny Range Rover. Nie powiem, ładne autko. Wysiadły z niego dwie osoby. Zacząłem im się uważnie przyglądać. Dzi...