Zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi, po czym zmęczony, z na wpół przymkniętymi oczami, oparłem się o ścianę budynku.
Chwilę później pojawiła się przede mną kobieta ubrana w zieloną piżamę.
Od razu się wyprostowałem.
- Dobry wieczór. – podrapałem się po karku – Jestem świadomy tego, że jest póź... - przerwała mi.
- Wejdź. – otworzyła szerzej drzwi, a następnie mnie w nich przepuściła.
Jak na taką godzinę to miała chyba dobry humor.
Rozejrzałem się po wnętrzu.
Wszystko było tak jak wcześniej. Nic się nie zmieniło.
- Wiem, że nie powinienem był przychodzić. – skrzywiłem się.
Dziwiłem się, iż zostałem wpuszczony, ponieważ było w chuj późno, a pani Lewis zapewne idzie za parę godzin do pracy.
- Ale i tak postanowiłeś do nas zawitać. – przewróciła oczami – Widziałam jak jechałeś w sobotę. – uśmiechnęła się do mnie – Gratulacje.
Uśmiechnąłem się do niej nieśmiało i przejechałem ręką po włosach.
Strasznie nie lubiłem jak moi znajomi, którzy nie jeżdżą na żużlu, albo osoby, które znam gratulowały mi sukcesu.
Czułem się wtedy dziwnie.
Wygrałem kolejny turniej i przeskoczyłem na drugie miejsce zmniejszając różnicę punktów do fotela lidera, do pięciu.
- Dziękuję. – odparłem i przybrałem swój neutralny wyraz twarzy. Dalej nie lubiłem uśmiechać się do ludzi. Przyprawiało mi to bardzo dużo stresu – To ja może przeczekam gdzieś indziej dopóki Flo się nie obudzi? – zapytałem.
W sumie to nie wiem dlaczego przyjechałem.
Co ja sobie myślałem? W końcu jest środek nocy.
- Nie wygłupiaj się. – pokręciła głową – Przecież nie stawiłeś się tutaj, żeby spotkać się ze mną. – spojrzała na mnie wymownie.
A następnie przeniosła wzrok na schody, po których zbiegała mała osóbka.
Dziewczyna szybko pokonała połowę drogi, a następnie uniosła wzrok. Złapała się barierki, gdyż straciła równowagę.
Spojrzeliśmy sobie prosto w oczy po ponad miesiącu rozłąki.
Przygryzłem dolną wargę.
Cholera, była jeszcze gorętsza niż wcześniej.
Powoli zaczęła pokonywać resztę dzielącego nas dystansu.
Miała rozpuszczone włosy, które były całe potargane, piżamę składającą się z za dużej białej koszulki sięgającej dużo ponad połowę uda, która idealnie podkreślała jej opaleniznę, i zapewne jakiś krótkich spodenek, których nie było widać.
A całość dopełniała moja czarna marynarka, która była na nią dużo za duża.
- Hej, skarbie. – przywitałem się z nią – Obudziłem cię?
Była jakieś dwa metry ode mnie.
Upuściłem swoją torbę na ziemię nie odrywając wzroku od Florence.
Musiałem po prostu nacieszyć się jej widokiem, bo za niecały tydzień znowu wyjeżdża.
Młoda Lewis nic nie powiedziała. Tylko się we mnie wtuliła. Objęła mnie rękami w pasie, a czołem oparła się o moją klatkę piersiową.
CZYTASZ
I Fight for You
Teen FictionUsiadłem na ławce przed stadionem i odpaliłem papierosa. Miałem istny mętlik w głowie. Po około czterech minutach pod stadion podjechał czarny Range Rover. Nie powiem, ładne autko. Wysiadły z niego dwie osoby. Zacząłem im się uważnie przyglądać. Dzi...