Zaczęły dobiegać do mnie dźwięki z zewnątrz. Jakieś pikanie, szum oraz głosy. Tylko, że nie potrafiłem rozróżnić żadnego słowa. Głowę rozsadzał mi niesamowity ból, prawdopodobnie spowodowany właśnie tymi dźwiękami. Jednakże, nie tylko głowa mnie bolała. Całe moje ciało było obolałe. Nawet pieprzone oddychanie sprawiało mi ból.
Chwila, czy ja umarłem?
Bardzo powoli otworzyłem oczy, po czym od razu je zamknąłem. Było za jasno, a światło skierowane zostało prosto na mnie.
Na pewno nie tak wyglądało piekło.
Jeszcze raz spróbowałem otworzyć oczy. Białe światło dalej sadziło mi po oczach, lecz i tak było już nieco lepiej. W całym swoim życiu nie spodziewałem się, że nawet oczy mogą tak cholernie boleć.
Zacząłem kaszleć, gdyż miałem założoną maskę z tlenem.
Było aż tak źle?
Rozległ się jakiś huk, a następnie w moim pokoju zrobił się jeden wielki harmider. Leżałem cały czas prosto, więc średnio widziałem co działo się na około mnie.
Jakiś lekarz podszedł do mnie i ściągnął mi maskę. Odetchnąłem z ulgą, jednakże po chwili znowu zacząłem kaszleć.
Co się ze mną działo?
Zamknąłem oczy i ponownie odleciałem.
***
Nie wiem ile czasu minęło, ale się obudziłem. Znaczy no, tylko w duchu.
Otworzyłem oczy tym razem wolniej, niż wcześniej. Światło już tak bardzo mnie nie raziło. Jedynie było mi niedobrze. Z tego co zauważyłem było trochę ciemniej.
Wziąłem głębszy wdech i spróbowałem się podnieść, lecz przeszkodził mi zmęczony głos.
Florence siedziała na krzesełku obok mojego łóżka i trzymała mnie za rękę. Oczy miała całe czerwone, a pod nimi miała dosyć ciemne cienie. Włosy miała całe potargane.
- Leż. - powiedziała zachrypnięta - Pójdę po lekarza. - uśmiechnęła się do mnie słabo i wstała.
Dlaczego ona tutaj była? I dlaczego płakała?
Boże, musiałem wyglądać okropnie.
Westchnąłem.
I to był chyba zły pomysł, ponieważ od razu dopadł mnie atak kaszlu. Nie mogłem nawet usiąść, aby się go szybciej pozbyć, więc o mało co się kurwa nie udusiłem.
Akurat po tym, gdy trochę udało mi się ogarnąć, do sali wszedł lekarz, a od razu za nim, brunetka.
Cóż za ironia losu.
- Jak się pan czuje? - zapytał od razu.
Był już na pewno grubo po pięćdziesiątce.
Spojrzałem na Florence.
- Dobrze. - skłamałem.
A Lewis odetchnęła z ulgą.
Mężczyzna również spojrzał na dziewczynę, po czym się do niej uśmiechnął.
- Dziecko, zostaw nas na chwilę samych, dobrze? - zwrócił się do niej.
Moja dziewczyna skinęła głową i wyszła.
Byłem mu za to wdzięczny. Nie chciałem, żeby cokolwiek wiedziała, a nie wiedziałem co lekarz miał mi do przekazania. Dlatego właśnie skłamałem.
- W takim razie... - zaczął i stanął na przeciwko mnie - Jak się pan czuje?
- Beznadziejnie. - powiedziałem w chuj zachrypniętym głosem.
CZYTASZ
I Fight for You
Ficção AdolescenteUsiadłem na ławce przed stadionem i odpaliłem papierosa. Miałem istny mętlik w głowie. Po około czterech minutach pod stadion podjechał czarny Range Rover. Nie powiem, ładne autko. Wysiadły z niego dwie osoby. Zacząłem im się uważnie przyglądać. Dzi...