Czwartek.
Pieprzony Czwartek.
5 marca.
12:08
Jestem po treningu. Za jakieś 30 minut muszę wyjść z mieszkania i jadę razem z Matt'em do szkoły.
Jakaś dyrektorka wynajęła nas na pieprzony dzień kobiet, który jest dopiero w niedzielę.
A co ja Pies, żeby mnie wynajmować?
No ale, kto by się tym przejmował?
Przez ponad pół godziny kłóciłem się o to z Prezesem. Nie wyszło. I tak kazał mi tam jechać. Mam nadzieję, że będą tam dziewczyny przynajmniej w połowie tak ładne jak Florence.
No właśnie, a co do Flo, cóż... Śmieszna sprawa. Nie odzywa się do mnie. Pisałem do niej, próbowałem się skontaktować na każdy możliwy sposób jak jakiś desperat. Nie widzieliśmy się od soboty. Powtórzę. Mamy CZWARTEK.
Wyrzucam papierosa i wchodzę do salonu. Chyba powinienem się przebrać. Idę do sypialni. Po raz kolejny dziękuję temu na górze, że mogę mieszkać sam. Mam mieszkanie w centrum. Dwupokojowe z widokiem na park centralny. Na razie. Jak mi się tutaj spodoba, to kupię dom. Więcej miejsca, ale to później... Otwieram szafę. Wyciągam z niej czarne spodnie, czarną koszulkę i czarną skórzaną kurtkę. Szybko się ubieram i przechodzę do łazienki. Myję ponownie zęby i przemywam twarz wodą. Biorę żel i układam włosy w artystyczny nieład. Na końcu ściągam ten jebany plaster z Kubusia Puchatka. Nie, to nie był mój pomysł. Takie zabezpieczenia mają w klubie... Rozwaliłem na treningu łuk brwiowy, znowu. Zszyli mi go i dali ten plaster. Odchodzę 2 metry od lustra i sprawdzam czy bardzo widać rozcięcie. Cóż... Widać. W chuj.
Chowam do kieszeni telefon, klucze i portfel.
Zamykam dom i zbiegam na dół po schodach. Przechodzę parę metrów do swojego samochodu. Otwieram go, odpalam i włączam się w ruch uliczny. Dobrze, że jest wcześnie i nie ma dużo ludzi.
Dotarcie do szkoły zajmuje mi jakieś 20 minut. Głupie światła. Z tego o mi wiadomo, Matt jest już na miejscu razem z Prezesem.
Zamykam samochód i idę do szkoły. Ugh... Nienawidzę tego miejsca. Najgorsze co mogli wymyślić. W momencie gdy kładę rękę na klamce do drzwi wejściowych, rozbiega się głośny dźwięk dzwonka. Kurwa. Przerwa.
Otwieram drzwi i pewnym siebie krokiem idę przed siebie. Właśnie wszyscy zaczęli wychodzić z klas. Świetnie. Z tego co mówił Scott, mam wejść schodami na drugie piętro i iść w lewo. Tam będzie pokój dyrektorki, w którym będą czekać.
Patrzę na zegarek. 13:10
Wszystko ma się zacząć o 13:40
W takim razie, mam jeszcze pół godziny.
Powoli, lecz pewnie idę w kierunku schodów. Kilka dziewczyn patrzy na mnie dosyć intensywnie. Na pierwszym piętrze jakaś blondynka staje przede mną. Ma niebieskie oczy, obcisłą, białą koszulkę z dużym dekoltem i czerwoną, krótką spódniczkę. Kto w ogóle pozwala im się tak ubierać? Na oko może być w wieku Flo.
- Nie zgubiłeś się przypadkiem? – uśmiecha się niby zalotnie i wypycha piersi.
- Nie. – odpowiadam szorstko i próbuję ją wyminąć. Przesuwa się w prawo i zastawia mi przejście. Znowu. Patrzę na nią z mordem w oczach.
- Chodź – podchodzi bliżej – oprowadzę Cię – kładzie rękę na moim lewym ramieniu, a na twarzy cały czas ma ten uśmieszek.
Powoli przesuwam wzrok na jej dłoń i ponownie wracam do jej oczu unosząc brew.
CZYTASZ
I Fight for You
Teen FictionUsiadłem na ławce przed stadionem i odpaliłem papierosa. Miałem istny mętlik w głowie. Po około czterech minutach pod stadion podjechał czarny Range Rover. Nie powiem, ładne autko. Wysiadły z niego dwie osoby. Zacząłem im się uważnie przyglądać. Dzi...