Ostatni raz poprawiłem muszkę i zapukałem.
Stałem przed domem Florence ubrany w garnitur oraz z czarną różą w ręce.
Drzwi otworzyła mi jej mama, która uśmiechnęła się szeroko.
Nie była świadoma tego, co się wczoraj wydarzyło.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry, Nathan. – otworzyła szerzej drzwi – Wejdź.
Wszedłem do środka.
Byłem cholernie zestresowany. Rano wyszedłem zanim Lewis się obudziła.
Stałem naprzeciwko schodów. Z góry dobiegała głośna, rockowa muzyka.
Uśmiechnąłem się pod nosem.
Skoro puściła muzykę to znaczy, że już jest lepiej.
- Będzie miała pani coś przeciwko, jeżeli odwiozę Florence jutro? – zapytałem.
Przechyliła głowę dokładnie w ten sam sposób co jej córka.
Nie sądziłem nawet, że się zgodzi.
- Jeżeli będziesz ją odpowiednio pilnował to myślę, że nie. – powiedziała poważnie.
Okay, tego się nie spodziewałem.
- Dziękuję. – uśmiechnąłem się słabo.
Mama brunetki poszła na górę z zamiarem pospieszenia córki. Po chwili zeszła i powiedziała, że zaraz zejdzie.
Chodziłem w kółko przekładając różę z ręki do ręki. Jej mama pewnie nie wie, że jesteśmy razem, więc jak mam się z nią przywitać? Przytulić? Pocałować w policzek?
Przejechałem ręką po włosach.
Tym razem użyłem trochę żelu.
Muzyka ucichła. Stukot obcasów rozprzestrzeniał się po całym domu. Stanąłem w miejscu i powoli uniosłem głowę. Skrzyżowaliśmy z Florence spojrzenia.
Wow.
Stała na szczycie schodów jak królewna. Mroczna królewna.
Skanowała mnie wzrokiem tak samo jak ja ją.
Założyła czarną sukienkę. Na jej górze była koronka, a na dole się rozchodziła. Sięgała połowy uda jak nie mniej, a dzięki temu mogłem podziwiać jej niesamowicie zgrabne nogi. Do tego założyła wysokie czarne szpilki i wzięła małą, czarną kopertówkę.
Wróciłem wzrokiem do jej twarzy.
Włosy miała pokręcone jak mulatki. Ciemne cienie zdobiły jej powieki, a jej usta?
O mój Boże, chyba mi stanął.
Były czerwone.
Przygryzłem dolną wargę i patrzyłem jak powoli schodzi.
Była piękna w każdym wydaniu.
A teraz jeszcze mogłem oficjalnie nazywać ją swoją dziewczyną.
Podszedłem bliżej.
- Dzień dobry, mała. – wręczyłem jej różę.
- Dzień dobry. – uśmiechnęła się szeroko i pocałowała mnie w policzek – Dziękuję.
Nagle pojawiła się jej mama.
Z aparatem w ręce.
- Ustawcie się. – powiedziała z wielkim entuzjazmem.
CZYTASZ
I Fight for You
Teen FictionUsiadłem na ławce przed stadionem i odpaliłem papierosa. Miałem istny mętlik w głowie. Po około czterech minutach pod stadion podjechał czarny Range Rover. Nie powiem, ładne autko. Wysiadły z niego dwie osoby. Zacząłem im się uważnie przyglądać. Dzi...