- Co jest? – zapytał Scott.Stał oparty o framugę drzwi swojego domu rodzinnego.
Wkurzała mnie sama jego postawa.
- Zamknij drzwi. – powiedziałem w miarę opanowanym głosem.
Zmarszczył brwi aczkolwiek wykonał moje polecenie. Podszedł do mnie bliżej.
- Więc o co...? – przerwałem mu.
Złapałem go za kołnierzyk koszulki i przycisnąłem go do muru.
- Czego mam się nie dowiedzieć? – warknąłem.
A jemu mina zrzedła.
Czyli w grę wchodziły jakieś poważne rzeczy.
Złapał mnie za nadgarstki i próbował odepchnąć.
Na marne. Byłem w pieprzonej otoczce, zwanej apogeum.
- Jesteś głupi czy głupi? – syknął.
Uniosłem lewą brew i uśmiechnąłem się lekceważąco.
- Nie każ mi używać siły, Matt. – zmrużyłem oczy.
A on parsknął śmiechem.
- Już to zrobiłeś, Nathan. – zaśmiał się, a ja mocniej przycisnąłem go do muru – Nic nie potrafisz załatwić bez przemocy. – wyszczerzył się w szyderczy sposób – A wracając do twojej dziewczyny. – przechylił głowę – Myślałem, że jest mądrzejsza i nic ci nie powie. Najwidoczniej się myliłem.
- Nie masz prawa jej obrażać. – złapałem go za szczękę – Zwłaszcza w moim towarzystwie.
Nie znał jej. Nie tak jak ja.
Przynajmniej miałem taką nadzieję.
Myślałem, że naprawdę mogę mu zaufać. Gówno prawda. Nie zasłużył na nic, co mu podarowałem. Wszystkie rady i inne te badziewia.
- I tak cię zostawi. – rzucił nonszalancko – Tak samo jak Olivia.
Moja lewa pięść wylądowała na jego twarzy. Nie miał prawa wpieprzać się w moje życie osobiste, już nie. Zatoczył się, po czym spojrzał na mnie z uśmiechem. Splunął krwią obok mojej lewej nogi.
- Co zrobiłeś Florence? – syknąłem.
Nigdy nie zrozumiem jak można być tak podłym i zakłamanym człowiekiem.
- Spójrz, Nathan. – podszedł do mnie bliżej – Wiesz na czym polega twój problem? – uniosłem lewą brew, a on kontynuował – Na wzmiankę o Lewis praktycznie nie zareagowałeś, a na dźwięk imienia Olivii mnie uderzyłeś. – potarł palcem rozciętą wargę.
I tu mnie miał. Pieprzone uczucia.
Przybrałem kamienny wyraz twarzy.
- Nie będę się powtarzał, Scott. – założyłem ramiona na klatkę piersiową.
A on mnie popchnął.
- To się nie powtarzaj i wypierdalaj z mojego terenu. – warknął i ponownie mnie popchnął.
Dawałem mu się, chciałem go sprowokować.
- I tak gówno mi zrobisz. – powiedziałem pewnie – Gadaj.
Był rozbawiony.
Cholernie mnie to wkurwiało.
I nie odpuszczę mu. Jeżeli dowiem się, że chociażby ją dotknął to go zabiję. Bez żadnych skrupułów.
CZYTASZ
I Fight for You
Teen FictionUsiadłem na ławce przed stadionem i odpaliłem papierosa. Miałem istny mętlik w głowie. Po około czterech minutach pod stadion podjechał czarny Range Rover. Nie powiem, ładne autko. Wysiadły z niego dwie osoby. Zacząłem im się uważnie przyglądać. Dzi...