Przewróciłem się na plecy i spojrzałem na zegarek.
Piąta piętnaście. Rano.
Jęknąłem.
Dlaczego ktoś o tej godzinie napastuje mi mieszkanie pieprzonym dzwonkiem? Miałem jeszcze czterdzieści pięć minut, aby wstać.
Przejechałem ręką po twarzy, a następnie ślamazarnie zwlokłem się z ciepłego łóżka. Przysięgam, zabiję.
Założyłem jeszcze czarną koszulkę i powoli ruszyłem w stronę drzwi frontowych zapalając przy okazji światło w przedpokoju, gdyż wszędzie były zasunięte rolety i było ciemno jak w dupie. Odbezpieczyłem zamki, po czym otworzyłem swe wrota nie patrząc nawet kto pukał.
I przeżyłem cholerny szok.
- Co ty tutaj robisz? - powiedziałem zachrypniętym głosem.
Zmierzyłem swojego gościa od góry do dołu i zmarszczyłem brwi.
Florence Lewis stała przede mną, a obok niej leżało kilka pełnych reklamówek. Miała na sobie czarne leginsy oraz czerwoną koszulkę z krótkim rękawem i z dosyć głębokim dekoltem. Dodatkowo miała rozpuszczone włosy i zero makijażu. Była cholernie rozpromieniona jak na tak wczesną porę.
- Niespodzianka? - przechyliła głowę, a następnie się uśmiechnęła.
- Mogłaś sobie otworzyć. - oparłem się o framugę drzwi i założyłem ramiona na klatkę piersiową przy okazji krzyżując nogi - Przecież masz klucze.
Moja dziewczyna podeszła do mnie bliżej.
- Uznałbyś mnie za włamywacza. - szepnęła i stanęła na palcach.
Więc musiałem się pochylić przez różnicę wzrostu.
Brunetka pocałowała mnie miękko w usta.
- Bardzo seksownego włamywacza. - mruknąłem prosto w jej wargi.
Po czym pogłębiłem pieszczotę. Rzadko kiedy mogłem to zrobić, gdyż praktycznie cały czas byliśmy wśród ludzi, a że teraz miałem okazję to, to wykorzystałem. Uzależniłem się od niej całej, a w szczególności od jej ust. Były nieziemskie.
Dziewczyna odsunęła się ode mnie z cichym mlaśnięciem i przyśpieszonym oddechem. Patrzyła na mnie z satysfakcjonującym uśmiechem na ustach.
- Mam nadzieję, że nie masz żadnych planów na dzisiaj. - wzięła do rąk torby i pewnym krokiem przeszła obok mnie.
Z dnia na dzień coraz bardziej mnie zadziwiała. Stawała się pewniejsza siebie. Głównie swoich atutów, co wykorzystywała przeciwko mnie codziennie w szkole.
Bo od prawie miesiąca widzieliśmy się praktycznie tylko tam. Ja po lekcjach nie miałem czasu bo miałem treningi, a Florence załatwiała jakieś sprawy, o których do tej pory nie chciała mi powiedzieć.
Zamknąłem drzwi, po czym przekręciłem w nich zamek i ruszyłem do swojej sypialni. Do której przed chwilą udała się Florence.
- Czym zawdzięczam sobie twą wizytę o tak wczesnej porze? - zapytałem i uniosłem lewą brew.
Moja dziewczyna leżała rozwalona na moim łóżku. I cholera, wyglądała cholernie gorąco.
- Cóż... - uśmiechnęła się - Mówiłeś, że w swoje urodziny chcesz mieć święty spokój. Dlatego nie wybieramy się dzisiaj do szkoły. - odrzekła dumnie.
Podszedłem do niej mrużąc oczy.
- Chyba pomyliły ci się dni.
Urodziny miałem dopiero jutro. Coś tu nie grało.
CZYTASZ
I Fight for You
Teen FictionUsiadłem na ławce przed stadionem i odpaliłem papierosa. Miałem istny mętlik w głowie. Po około czterech minutach pod stadion podjechał czarny Range Rover. Nie powiem, ładne autko. Wysiadły z niego dwie osoby. Zacząłem im się uważnie przyglądać. Dzi...