Rozdział 40

94 8 1
                                    

Przewróciłem się na plecy i spojrzałem na zegarek.

Piąta piętnaście. Rano.

Jęknąłem.

Dlaczego ktoś o tej godzinie napastuje mi mieszkanie pieprzonym dzwonkiem? Miałem jeszcze czterdzieści pięć minut, aby wstać.

Przejechałem ręką po twarzy, a następnie ślamazarnie zwlokłem się z ciepłego łóżka. Przysięgam, zabiję.

Założyłem jeszcze czarną koszulkę i powoli ruszyłem w stronę drzwi frontowych zapalając przy okazji światło w przedpokoju, gdyż wszędzie były zasunięte rolety i było ciemno jak w dupie. Odbezpieczyłem zamki, po czym otworzyłem swe wrota nie patrząc nawet kto pukał.

I przeżyłem cholerny szok.

- Co ty tutaj robisz? - powiedziałem zachrypniętym głosem.

Zmierzyłem swojego gościa od góry do dołu i zmarszczyłem brwi.

Florence Lewis stała przede mną, a obok niej leżało kilka pełnych reklamówek. Miała na sobie czarne leginsy oraz czerwoną koszulkę z krótkim rękawem i z dosyć głębokim dekoltem. Dodatkowo miała rozpuszczone włosy i zero makijażu. Była cholernie rozpromieniona jak na tak wczesną porę.

- Niespodzianka? - przechyliła głowę, a następnie się uśmiechnęła.

- Mogłaś sobie otworzyć. - oparłem się o framugę drzwi i założyłem ramiona na klatkę piersiową przy okazji krzyżując nogi - Przecież masz klucze.

Moja dziewczyna podeszła do mnie bliżej.

- Uznałbyś mnie za włamywacza. - szepnęła i stanęła na palcach.

Więc musiałem się pochylić przez różnicę wzrostu.

Brunetka pocałowała mnie miękko w usta.

- Bardzo seksownego włamywacza. - mruknąłem prosto w jej wargi.

Po czym pogłębiłem pieszczotę. Rzadko kiedy mogłem to zrobić, gdyż praktycznie cały czas byliśmy wśród ludzi, a że teraz miałem okazję to, to wykorzystałem. Uzależniłem się od niej całej, a w szczególności od jej ust. Były nieziemskie.

Dziewczyna odsunęła się ode mnie z cichym mlaśnięciem i przyśpieszonym oddechem. Patrzyła na mnie z satysfakcjonującym uśmiechem na ustach.

- Mam nadzieję, że nie masz żadnych planów na dzisiaj. - wzięła do rąk torby i pewnym krokiem przeszła obok mnie.

Z dnia na dzień coraz bardziej mnie zadziwiała. Stawała się pewniejsza siebie. Głównie swoich atutów, co wykorzystywała przeciwko mnie codziennie w szkole.

Bo od prawie miesiąca widzieliśmy się praktycznie tylko tam. Ja po lekcjach nie miałem czasu bo miałem treningi, a Florence załatwiała jakieś sprawy, o których do tej pory nie chciała mi powiedzieć.

Zamknąłem drzwi, po czym przekręciłem w nich zamek i ruszyłem do swojej sypialni. Do której przed chwilą udała się Florence.

- Czym zawdzięczam sobie twą wizytę o tak wczesnej porze? - zapytałem i uniosłem lewą brew.

Moja dziewczyna leżała rozwalona na moim łóżku. I cholera, wyglądała cholernie gorąco.

- Cóż... - uśmiechnęła się - Mówiłeś, że w swoje urodziny chcesz mieć święty spokój. Dlatego nie wybieramy się dzisiaj do szkoły. - odrzekła dumnie.

Podszedłem do niej mrużąc oczy.

- Chyba pomyliły ci się dni.

Urodziny miałem dopiero jutro. Coś tu nie grało.

I Fight for YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz