Obudził mnie silny ból głowy.
Pieprzony kac.
Próbowałem się podnieść, lecz coś mnie przygniatało.
A raczej ktoś.
Spojrzałem w lewo gotowy ujrzeć jakąś przypadkową laskę.
Lecz tak się nie stało.
To była Malia.
Uwolniłem się od brunetki i powoli wstałem. Nie muszę chyba wspominać, że byłem bez ubrań, prawda? Zakręciło mi się w głowie. Przeszedłem do kuchni i wyciągnąłem z szafki leki przeciwbólowe. Popiłem je wodą. Cóż... Pochłonąłem cała zawartość 1,5 litrowej butelki.
Przedostałem się do łazienki i wszedłem pod prysznic. Puściłem zimną wodę, a głowę oparłem o szybę.
Syknąłem gdy lodowata ciecz zetknęła się z moją ciepłą skórą.
Nie mogłem tego zrobić z Malią. Po prostu nie mogłem... Przyjaźnimy się, tylko tyle... Nic więcej...
Jaki ja jestem kurwa żałosny.
Umyłem dokładnie ciało i zęby i wyszedłem.
Nie wiem ile czasu spędziłem w łazience, ale gdy z niej wyszedłem i przeszedłem do sypialni po ubrania, Malii już w łóżku nie było.
Założyłem białą koszulkę, czarne bokserki oraz szare spodnie dresowe.
Na boso wszedłem do kuchni.
Brunetka stała tyłem do mnie w za dużej koszulce i majtkach. Prawdopodobnie robiła śniadanie.
Usiadłem przy pseudo wysepce i obserwowałem ruchy Malii.
Od zawsze była piękna, lecz... Nie wiem. Po prostu nie chciałem, żeby było coś więcej między nami. Jest dobrze tak jak jest. O ile dalej jest. Może nie pamięta wydarzeń z poprzedniej nocy? Ma słabą głowę do alkoholu więc jest mała nadzieja...
Kogo ja oszukuję?
Moja przyjaciółka odwróciła się w moją stronę z patelnią w ręce i podskoczyła na mój widok z przerażenia.
- Hej... - nie patrzyła mi w oczy – Nie słyszałam jak wszedłeś. – nałożyła jajecznice na dwa położone przed nią talerze.
- Cześć... Jakoś... - odgarnąłem ręką mokre włosy, które zaczęły opadać mi na czoło – Jakoś tak wyszło...
Malia usiadła naprzeciwko mnie. Podsunęła mi talerz i sztućce, a pomiędzy nami postawiła kanapki.
- Smacznego. – powiedziała cicho.
- Wzajemnie. – mruknąłem.
I co się stało?
Cisza.
Niezręczna cisza.
Czyli pamiętała.
To było do przewidzenia.
Grzebałem widelcem w jedzeniu. Nie byłem głodny. Wolałem to wszystko wyjaśnić, ale nie wiedziałem od czego zacząć.
Muszę przyznać... Nie było mi źle. W sumie to i tak nie mogłoby mi być źle. Wiemy o sobie wszystko. Ale jest dobrze tak jak jest. Przyjaźń. Niby na podstawie przyjaźni buduje się związek. Tylko, że co mi z tego związku opartego na przyjaźni skoro i tak to spieprzę?
Po prostu nie chcę jej zranić, a wiem, że to zrobię.
- Malia... - zacząłem, lecz mi przerwała.
CZYTASZ
I Fight for You
Teen FictionUsiadłem na ławce przed stadionem i odpaliłem papierosa. Miałem istny mętlik w głowie. Po około czterech minutach pod stadion podjechał czarny Range Rover. Nie powiem, ładne autko. Wysiadły z niego dwie osoby. Zacząłem im się uważnie przyglądać. Dzi...