Florence
Dlaczego wszyscy się na mnie patrzą? Jestem brudna?
Przejrzałam się w szybie.
Wszystko jest okay, czyli pewnie chodzi o ubiór.
No tak, kto normalny zakłada szpilki na żużel?
Nienawidzę tego uczucia, gdy w domu czuję się pewna siebie, a jak przychodzi co do czego, to najchętniej bym się schowała.
Zrobiłam krok do tyłu przez co na kogoś wpadłam.
- Przepraszam. – powiedziałam cicho i obróciłam się do tej osoby przodem.
Tai.
Już bardziej się wygłupić nie mogłam.
- Nic się nie stało. – uśmiechnął się, pokazując przy tym rząd swoich równych, białych zębów – Właściwie to cię szukałem.
Uniosłam obie brwi.
Po co on mnie szukał?
- Mnie? – ledwo co z siebie wykrztusiłam.
A on się zaśmiał.
- Tak, chciałem porozmawiać. – podrapał się po karku – W sumie to bardziej chciałem ci coś powiedzieć. Mogę?
Odwzajemniłam jego uśmiech.
- Oczywiście.
Jak to jest, że są z Nathanem przyjaciółmi, a są zupełnie inni?
Chodzi mi o sposób bycia i charakter.
Nathan by tak nie podszedł, odepchnąłby tą osobę od siebie na starcie.
- Wiem, że to głupio zabrzmi, ale chciałem się tylko upewnić, że czujesz coś do Cooka. – przez jego oczy przeszedł ból – Nie wykorzystujesz go, prawda?
Zachłysnęłam się powietrzem.
Chyba nie zrobiłam nigdy niczego co świadczyłoby, że go wykorzystuję.
Nie mogłabym czegoś takiego nikomu zrobić, nie byłabym w stanie.
- Nigdy w życiu bym mu tego nie zrobiła. – pokręciłam głową – Dlaczego pytasz?
Musiał mieć jakiś konkretny powód by zapytać. Nie podszedłby tak po prostu.
Albo już się z czymś takim spotkał i chciał go przed tym ochronić.
Słyszałam, że się przyjaźnią, ale chyba teraz mogę powiedzieć, że bardziej kochają się jak bracia, chociaż Nathan pewnie nigdy do tego się nie przyzna.
- Chciałem się upewnić, że traktujesz go poważnie. – cały czas zawzięcie patrzył mi prosto w oczy, jakby chciał wyłapać czy kłamię – Bo on ciebie tak traktuje, a skoro jesteście ze sobą razem to musisz być dla niego bardzo ważna. I wiem o tym, że jesteś bo on nie bawi się w związki.
Poczułam jak nogi się pode mną uginają. Były jak z waty.
Ja? Ja jestem ważna dla samego Nathana Cooka? Czy on przypadkiem nie pomylił osób?
- Jesteś pewien? – spojrzałam na niego z nadzieją.
Tai się rozluźnił.
- Tak. – uśmiechnął się – Cały czas o tobie gada. – puścił mi oczko – Ale wracając. Znam go, Florence. Bardzo dobrze go znam, i wiem, że prędzej czy później coś spieprzy, ale zrobi to z miłości do ciebie. Pobije się jak będzie trzeba, chociaż to już powinnaś wiedzieć bo do tego już doszło. – złapał mnie za ramiona – Nigdy w życiu specjalnie cię nie skrzywdzi. Dlatego proszę cię, wybaczaj mu. Jeżeli to będą błahostki, nie rób mu wielkich awantur. On wtedy przestaje w siebie wierzyć i będzie próbował cię odtrącić. – puścił mnie – Przeszedł strasznie dużo w życiu, dlatego taki jest. Często zmieniają mu się humory. Raz jest pewny siebie, a za parę minut jest zagubiony i ma myśli, których nie może znieść.
- Dlaczego? – tylko tyle udało mi się wyszeptać.
To było zbyt dużo informacji jak dla mnie.
Wiem o jego tacie. Mówił mi, ale musi być coś więcej.
- Dlaczego tak jest? – uniósł obie brwi – Sam ci to kiedyś powie. – zaśmiał się słabo – Ale za to powiem ci coś, czego on ci prawdopodobnie nigdy nie powie. – przeczesał ręką swoje kręcone włosy – Jeżeli kiedyś cię pokocha, to będzie to najlepsze co cię w życiu spotkało. Będzie cię bronił, udowadniał ci na każdym kroku, że jesteś dla niego wszystkim, bo tak właśnie będzie. Jeżeli będzie trzeba, odda za ciebie życie. Zrobi wszystko co mu powiesz, bo będzie cię kochał. O ile już cię nie kocha. – uśmiechnął się – Tylko proszę cię, jeśli wiesz, że nie odwzajemnisz jego uczuć, zostaw go już teraz, bo po tym już się nie pozbiera.
Za dużo, za dużo, za dużo.
Nathan może mnie kochać? Czy ja go kocham?
Nie wiem, ale za to wiem, że chcę z nim być.
- Czy to znaczy, że...? – Tai mi przerwał.
- Psychicznie on jest jeszcze dzieckiem, Florence. – westchnął – Może zacząć krzyczeć na wszystkich dookoła, a następnie przyjść do ciebie i rozpłakać się z bezradności. A to wszystko przez to co go spotkało gdy był dzieckiem.
Przez to co mówił, jeszcze bardziej chciałam się dowiedzieć co takiego stało się mojemu chłopakowi.
- Nie powie mi, prawda?
- Jeszcze nie teraz, ale myślę, że w najbliższym czasie na pewno. – wziął głęboki wdech – Wiesz dlaczego? – pokręciłam przecząco głową – Bo przez ostatnie dwa lata nie widziałem go tak szczęśliwego jak przez ostatnie tygodnie przy tobie. – odwrócił się do mnie tyłem – A i dam sobie rękę uciąć, że on już cię kocha, ale nie chce się sam do tego przed sobą przyznać. – powiedział i odszedł.
Zostawił mnie samą z milionem myśli.
Odwróciłam się w lewą stronę i przejechałam wzrokiem po ludziach.
Nathan.
Podbiegłam do niego od razu i pocałowałam go. Chciałam go, bardzo chciałam z nim być, ale się bałam. Nie chciałam, żeby był to typowy związek nastolatków, który kończy się po dwóch albo trzech miesiącach. I to właśnie próbowałam mu przekazać.
Odsunęłam się od niego.
- Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy jak szalenie jestem w tobie zakochana, głupku. – uśmiechnęłam się – Cieszę się, że cie mam. – szepnęłam prosto w jego usta i ponownie złączyłam nasze wargi.
Cieszyłam się, że go miałam, ale równocześnie też bardzo się bałam.
Nie wiem czy jestem w stanie wejść w coś tak poważnego, tym bardziej po tym co powiedział Tai.
Z jednej strony go pragnęłam, ale z drugiej strony zaczęłam zastanawiać się nad zostawieniem go dla jego dobra.
Nie chcę go zrujnować, przeszedł już w życiu za dużo.
A co jeśli zrobię coś przez co się załamie?
Chyba już podjęłam decyzję.
Tutaj macie bonus, czyli rozmowę Tai'a i Florence.
Jak myślicie, Tai zrobił to specjalnie, żeby ich rozdzielić? Czy tak się w ogóle stanie? Czy Florence zostawi Nathana? :(
Chcecie więcej rozdziałów z perspektywy kogoś innego niż Nathana?
Czekam na odzew i przypuszczenia odnośnie następnego! <3
CZYTASZ
I Fight for You
Novela JuvenilUsiadłem na ławce przed stadionem i odpaliłem papierosa. Miałem istny mętlik w głowie. Po około czterech minutach pod stadion podjechał czarny Range Rover. Nie powiem, ładne autko. Wysiadły z niego dwie osoby. Zacząłem im się uważnie przyglądać. Dzi...