Rozdział 26

145 7 10
                                    

Boże, ile samochodów.

Dlaczego ci wszyscy ludzie marnują swój czas na odebranie głupiego papieru?

Ja zawsze odbierałem swoje świadectwo w wakacje.

Ostatni raz poprawiłem swój czarny krawat i wszedłem do budynku szkoły. Przez głupią akademię musiałem pocić się w białej koszuli, krawacie i czarnych spodniach od garnituru.

Świetnie.

Mam nadzieję, że ona to doceni.

Ruszyłem przez szkolny korytarz w stronę sali gimnastycznej.

Ja pierdole.

Przeczesałem ręką włosy i poszedłem na sam tył pomieszczenia.

Było ich kurwa więcej niż się spodziewałem.

Oparłem się o ścianę. Ostatnia klasa siedziała przodem do reszty. Wszyscy zawzięcie o czymś dyskutowali. Przejechałem wzrokiem po każdym z nich.

Kilka znajomych twarzy w tym Zed, Allison i oczywiście Florence.

Z tego co zauważyłem to założyła czarną, obcisłą sukienkę i granatowe szpilki. Jeszcze delikatnie się pomalowała dopełniając wszystko różową szminką.

Jak zwykle wyglądała idealnie.

Nie zauważyła mnie. Może to i dobrze.

Nie wiedziała, że przyjdę. W sumie to sam do końca nie wiedziałem, że się pojawię. Dobrze, że jestem tak cholernie dobrym żużlowcem i mogę odpuścić sobie trening.

W sumie to i tak bym dzisiaj nie poszedł. Za jakieś pięć godzin mam samolot do Szwecji.

Jakiś pan wyszedł na środek z mikrofonem w ręce i zaczął przemawiać.

Cyrku czas start.

Na początku, prawdopodobnie dyrektor, mówił o bezpieczeństwie, dziękował za wspaniały rok i wspominał wspaniałe chwile z ostatnią klasą.

Następnie był występ zespołu szkolnego.

Najdziwniejsze jest to, że Florence w nim nie była.

Dlaczego? Nie wiem.

Przecież niemożliwe jest to, żeby nauczyciel muzyki czy czegoś tam, nie wiedział o jej talencie.

Pojebany jakiś.

Na końcu było dawanie świadectw z wyróżnieniem.

Lewis je dostała, a mnie zaczęła rozpierać duma. Miałem ochotę krzyczeć, że to moja dziewczyna, ale skończyło się na tym, że stałem jak zwykle z niewzruszonym wyrazem twarzy.

Skąd ona wzięła czas, żeby aż tyle się uczyć?

Młodsze klasy podeszły jeszcze do świeżo upieczonych absolwentów dając im po jakimś pluszowym misiu i czekoladzie.

W końcu wszyscy zaczęli się powoli rozchodzić.

Spojrzałem na zegarek. Jedenasta.

To wszystko trwało półtorej godziny.

Dlaczego w każdej szkole muszą zawsze tak przedłużać, zamiast po prostu dać te świadectwa i wyjść?

Powoli zacząłem przedzierać się przez tych wszystkich gówniarzy w celu dotarcia do swojej dziewczyny.

Kilka dziewczyn z młodszych klas patrzyło na mnie maślanymi oczami mając pewnie mokro w majtkach.

Nie zdziwiłbym się. W końcu nazywam się Nathan Cook.

I Fight for YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz