Ach te dokumenty...

4.7K 343 44
                                    

  Siedzę na ławce naprzeciwko drzwi prowadzących do pielęgniarki i czekam na rudzielca. Moje myśli ciągle krążą dookoła Akashiego Seijuro. Jego gra zniewala, tak samo jak charakter, wygląd i samoocena. Właściwe istnieje coś w czym nie jest dobry? Z tego co wiem, tylko raz przegrał. To naprawdę imponujące i jednocześnie przerażające. Ile on musi czasu poświęcać na naukę i koszykówkę? Ja sama nie dałabym rady po kilku dniach. Prawdopodobnie chłopak nie ma życia, to idealna maszyna stworzona dla zwycięstwa.
  Wracają do mnie wspomnienia. Sposób w jaki potraktował Misaki był brutalny i straszny, nie miał żadnych skrupułów. Wiedział, że jest od niej we wszystkim lepszy i ona nie ma prawa być z nim na równi. Jego słowa wydawały mi się wręcz wykute przez niego na blachę, jakby od początku jego urodzenia wpajano mu, że zwycięzca może być tylko jeden. Akashi Seijuro wyskoczył z brzuszka mamusi mając w ręce już kilka złotych medali i pucharów.
  Wobec mnie nie zachował się tak... przerażająco i władczo. Po prostu powiedział, żebym nie patrzyła się mu w oczy. Teraz jestem wręcz szczęśliwa, że mnie nie potraktował jak Misaki, choć dziewczyna bardzo idiotycznie się zachowała.
  To muszę przyznać.
  Drzwi się otwierają i wychodzi z nich chłopak. Nie jest poobijany, więc chyba jest dobrze. Wstaję i podchodzę do niego powoli odrobinę bojąc się jego reakcji.
   - I co? - Mówię i zerkam na niego. Nie wydaje się wściekły, bardziej rozbawiony wcześniejszą sytuacją.
   - Nic. Będę żyć. A bolało jak cholera! Hej, gdzie nauczyłaś się tak serwować? Wiesz, że prawie głowa mi odpadła?! - Głośno odpowiada i mam wrażenie, że zaraz z jednej z sal wyjdzie nauczyciel i na nas nakrzyczy.
  Śmieję się na jego słowa i wyciągam przed siebie rękę.
   - Jestem Aria Hanawara. - Uśmiecham się ciepło.
   - Kotarõ Hayama. Miło mi.
  Ściska moją dłoń i ją żywiołowo potrząsa. Uśmiecha się do mnie szeroko, przez co trochę mnie przeraża, ale to nie jego wina, że jest tak energiczny.
   - Będzie lepiej jeśli wrócimy na trening. Mogą się martwić.
   - Masz rację. Chodź. - Krzyczy, bierze mnie za rękę i biegnie szybko na salę. Próbuję za nim nadążyć i przy tym nie wywalić, ale biegnie tak szybko, że aż minimalnie dwa razy prawie upadłam. Mijamy kilka budynków i wbiegamy na halę jak wariaci. Biorę kilka głębokich wdechów zmęczona, nie nadaję się na długie dystanse.
   - Kotarõ, widzę, że już dobrze się czujesz. Wracaj na trening. - Mówi stanowczo Akashi, a rudy nic nie odpowiada, tylko idzie do swojej drużyny. Przez chwilę patrzę się na odchodzącego czerwonowłosego, który o czymś dyskutuje z tym długowłosym chłopakiem.
   - Hanawara! Chodź tu! - Krzyczy trenerka, a ja w podskokach do niej podchodzę. Jest czymś zdenerwowana, ciągle się rozgląda. Zrobiłam coś złego? Chyba nie.
   - Ja, zawodniczki i kilka inny trenerów od dawna nad czymś się zastanawialiśmy. Widzisz Hanawara... Niedawno dołączyła do nas dziewczyna, która ma prawie tak silny serwis jak ty.
   - O, to rewelacyjnie. - Mówię i uśmiecham się do niej szeroko. Jej mina coraz bardziej rzednie, a ja już wiem, że ta wiadomość nie będzie zbyt przyjemna.
   - Nie będziesz grała w pierwszym składzie. W drugim też nie. Jedyne co potrafisz to serwowanie, zwykły odbiór sprawia Ci trudności... - Przerywa i obserwuje moją zaskoczoną twarz. Nie uśmiecham się, tylko próbuję to zrozumieć. Odgłosy uderzenia piłki o parkiet i piski butów wydają mi się bardzo odległe, jakbym znajdowała się w innym wymiarze.
   - Aale jak? - Pytam się wreszcie, a głos mi drży. Nie mogę uwierzyć, że mi to mówi.
Kocham siatkówkę. Prawdopodobnie to jedyna normalna rzecz w moim życiu. Nie może mi jej odebrać, ponieważ nie jestem podszkolona w niektórych rzeczach.
   - Takie jest życie Hanawara. - Jej odpowiedź jest gorsza niż uderzenie w policzek. Boli.
   - A treningi?
   - Nie wiem, czy znajdę dla ciebie miejsce. Jest wielu utalentowanych uczniów. Chciałabym, żebyś wyprała koszulkę i w ciągu dwóch dni mi ją od... - Właśnie w tej chwili czuję ogromny gniew, który odpycha na bok smutek i żal. Jej wytłumaczenie jest żałosne, bardziej od mojej oceny z matematyki. Zaciskam dłonie w pięści i modlę się, aby ktoś mnie złapał, zanim ją uderzę.
   - I co?! Ta nowa będzie nosiła moją liczbę?! Nie mogę już nawet tu przychodzić? Dlaczego? Bo jestem zbyt beznadziejna? Czwórka jest moja, nikomu jej...
   - Hanawara, nie krzycz. - Próbuje mnie uspokoić, ale nie przyjmuję się tym. Nie obchodzą mnie uczniowie, którzy patrzą na tą idiotyczny scenkę wyjęta z jakiegoś taniego serialu.
Tak bardzo chce mi się płakać. Duszę się od środka.
   - Trzymaliście mnie tu jak zastępce. Czekaliście na kogoś lepszego ode mnie, a teraz chcecie się mnie pozbyć, ponieważ znaleźliście doskonalszą wersję. To ma być trener? I drużyna? To jest okrutne i podłe bawić się tak kogoś uczuciami. Powiem coś pa...
   - Hanawara Aria! Natychmiast idź się przebierz i wyjdź stąd! Nie potrzebuję zamętu na moich lekcjach! - Krzyczy i pokazuje palcem szatnie. Zaciskam mocno pięści i powieki. Nie chcę płakać, jakoś udaje mi się powstrzymać łzy. Czuję się, jakby mi powiedzieli, że nie mogę chodzić. Liczę w myślach, obracam się na pięcie i idę przed siebie. Wchodzę do szatni i siadam na ławce.      Chowam twarz w dłoniach i próbuję opanować rozszalałe serce. Mam straszną gulę w gardle, że aż trudno mi oddychać.
   - Aria-chan, nie przejmuj się. To idiotka, nie widzi w tobie potencjału. - Mówi Misaki i to jest jeden z niewielu razy, kiedy cieszę się, że jest.
  Dziewczyna do mnie podchodzi i przytula, a ja nie wytrzymuję i zaczynam głośno ryczeć.
Może się to wydawać idiotyczne, ale siatkówka to moje oderwanie się od rzeczywistości. Czuję się wtedy jak ryba w wodzie. Nie myślę o problemach. Jestem żałosna.
   - Jeśli ty nie będziesz chodzić, to ja też nie. Rin powiedziała to samo.
   - Nie musisz tego robić...
   - Daj spokój. Bez ciebie będzie nudno. Zobaczysz, wszystko się ułoży. Pójdziesz do Midorimy i pograsz z nim w shogi. Wyskoczymy na zakupy i kupimy jakieś słodkości...
  Zaczynam się śmiać z tego przez łzy.
  Muszę się ogarnąć, niech ta kobieta wie, że mam ją gdzieś. Przebieram się, pakuję swoją ukochaną czwórkę i wychodzę z godnością z szatni nie zaszczycając ją spojrzeniem.
   - Niech tylko dorwę tą nową... Nikt jej następnego dnia nie pozna w szkole.

   - Hanawara! Chodź tu na chwilę. - Mówi nauczycielka, a ja smutna kończę się pakować i podchodzę do niej. Właśnie jest koniec lekcji i naprawdę wolałabym już stąd iść i wypić ciepłą herbatkę.
   - Tak?
  Kładzie przede mną stertę dokumentów i wraca do sprawdzania kartkówek.
   - Zanieś to proszę do pokoju samorządu uczniowskiego i przekaż to przewodniczącemu.
  Potakuję głową, zabieram swoją teczkę i papiery. Wychodzę na korytarz i idę ostrożnie, ponieważ okazuje się to cięższe niż przypuszczałam. Przeklinam siebie w myślach, że najwolniej ze wszystkich się pakowałam. Nogą jakoś przesuwa drzwi i wchodzę do środka.
   - Przepraszam za na...
  Akashi patrzy się na mnie tymi swoimi niesamowitymi oczami i odkłada jakąś kartkę. Ach, no racja, przecież on jest przewodniczącym. Mam ochotę walnąć siebie w czoło z otwartej dłoni.
   - Co chcesz Aria? - Pyta się bez żadnych emocji, a moje serce staje pod wpływem jego głosu i oczu.
  Matko kochana, jednak pamięta moje imię. Cała się trzęsę i powstaje gula w moim gardle. Jak on to robi? Obserwuję go tylko jak ostatnia idiotka tego świata i nie potrafię zebrać w sobie odwagi. Jak to musi wyglądać komicznie.
   - No słucham. - Mówi zniecierpliwiony, a ja otrząsam się i wbijam wzrok w podłogę.
   - Przyniosłam dokumenty.
   - Połóż je tu. - Wskazuje placem na miejsce koło stosu wielu innych kartek. Jestem tym przerażona, jak się wyrabia? Nie śpi?
  Kładę je na biurku, odwracam się i zderzam z jakąś dziewczyną. Ledwo utrzymuję równowagę, podpieram się o ławkę.
   - Patrz jak cho... Aria Hanawara?
  Potakuję głową. Dziewczyna jest bardzo ładna. Ma długie brązowe włosy i duże czekoladowe oczy. Jedyne co mnie w niej odstrasza to kpiący uśmiech.
   - Znamy się? - W moim głosie można usłyszeć nutkę niepewności. Skądś ją kojarzę, tylko nie mogę sobie przypomnieć.
   - Wywalił cię i dali mnie. - Uśmiecha się chamsko i poprawia długie, puszyste włosy, jak z reklamy szamponu.
  Stoję tylko naprzeciwko jej. Szarpią mną sprzeczne emocje. Tłumie gniew, zazdrość i smutek. Uśmiecham się gorzko, a ona zdziwiona marszczy brwi. Nie chcę tu robić problemów, nie przy Akashim. Najlepszym rozwiązaniem jest zignorowanie jej.
   - Gratuluję, jesteś lepsza ode mnie. Do widzenia Akashi-san. - Szepczę i już mam wyjść, ale ten głos mnie zatrzymuje.
   - Aria, przyjdź do mnie jutro na przerwie obiadowej. Będę tutaj. - Mówi chłodno Akashi, a ja kiwam zaskoczona głową.
  Świat wariuje.

  Wstaję rano i z nerwów boli mnie brzuch. Strasznie się obawiam dzisiejszego spotkania z Akashim.
  Co on ode mnie chce? Podpadłam mu jakoś? Pewnie chodzi o niegrzeczne zachowanie wobec trenerki.
  Idę po jasnych schodach do kuchni, a tam wita mnie tata.
   - Dzień dobry. - Mówi i uśmiecha się delikatnie. Jest po czterdziestce, ma już gdzieniegdzie siwe włosy i jasne, błękitne oczy. Identyczne jak moje. To najbardziej pogodna osoba we wszechświecie, mimo że przeżył bardzo dużo złych chwil. Podziwiam go za to.
   - Cześć.
  Siadam i zaczynam jeść ryż ze śliwkami umeboshi. Ledwo to przełykam, ciągle mam w głowie piękne oczy Absoluta.
   - Co taka spięta? - Pyta się mnie, a ja wzdycham głośno i odstawiam śniadanie. Nie dam rady tego zjeść.
   - Przewodniczący kazał mi przyjść do siebie na przerwie obiadowej. A on jest przerażający.
  Tata się śmieje i stawia na stole obok mnie szklankę z sokiem.
   - Znam?
   - Tak. To jeden z rodziny Akashi.
  Mężczyzna wydaje się bardzo zaskoczony. Klepie mnie po ramieniu, jakby chciał dodać mi otuchy.
   - Mam nadzieję, że to przeżyjesz.

   - Ja nie mogę, Aria-chan, co się z tobą dzieje? - Pyta się mnie Misaki, a ja ledwo oddycham.
  Zostały dwie minuty. Dwie minuty i moja egzekucja. Boże. Umieram z nerwów.
   - Właśnie, jesteś strasznie blada. Aria-chan nie mdlej! - Cicho piszczy Rin i zaczyna wachlować dłonią przed moją twarzą.
  Zaraz zwymiotuję. Jest mi niedobrze, głowa mnie boli i chcę uciec.
  Nie wiem dlaczego tak się boję, ale Akashi musi mieć poważny powód, aby mi kazać przyjść do siebie. Przeraża mnie to.
  Słyszę dzwonek i chce mi się płakać. Zabieram swoją teczkę i wychodzę z klasy nie mówiąc nic dziewczynom. Idę wolno, jakbym chciała tą chwilę jak najbardziej wydłużyć.
  Biorę głęboki wdech i wchodzę do piekła.

Absolut// Akashi SeijuroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz