Zostaw nową przyjaciółkę

3.7K 331 47
                                    

   - To na serio był Akashi Seijuro.
   - Mhm.
   - Serio z nim grałaś w shogi.
   - Mówiłam.
   - A teraz cię odprowadził do domu. - Podsumowuje mój brat, który nie mógł powstrzymać się przed podglądaniem. Jest okropny, gorszy niż te babcie obserwujące przez okno wszystko, co się rusza. - Ten świat oszalał. - Podsumowuje i zaczesuje blond włosy do tyłu.
  Kei dziś wyjątkowo wrócił do domu, jego koledzy robią imprezę, na którą nie ma zamiaru iść z powodu jakiejś kłótni, a dziewczyna pojechała na weekend z rodzicami. Sądziłam, że przez pierwsze pół godziny będzie marudził, jak ma strasznie i przerażająco. Ale nie. Spytał o Akashiego, a ja nie miałam zielonego pojęcia, co mu odpowiedzieć.
   - Z drugiej strony to fajnie, bo jak się z nim spikniesz, to będziesz mieć pełno kasy...
   - Kei! - Wręcz piszczę zawstydzona, a on tylko prycha.
   - Dobra, przecież żartowałem. Idę się wykąpać, a ty nie niczego nie poplam. - Mówi i odchodzi, a ja głośno wzdycham.
  Mimo swego buntoniczego charakteru, mój brat ma wręcz obsesję na punkcie porządku. Wszystko musi być poukładane, posprzątane, lśniące i czyste. Mnie to trochę przeraża, a jednocześnie bawi.
  Wspinam się po jasnych schodach na górę i wchodzę do pierwszego pomieszczenia. Mój pokój jest jednym z największych w tym domu. Wygląda zwyczajnie, łóżko, biurko, kilka szafek, jednak wszędzie oparte na ścianach są obrazy, w rogu stoi sztaluga i płótna,  niezliczona ilość farb, kredek i pędzi. To moje królestwo, które widziało tylko kilka osób. Zastanawiam się, co dzisiaj namalować, ale rozprasza mnie ciągle rozmowa z Absolutem. Był... dziwny. Może coś go opętało?! Albo wcześniej też uderzył go rower?! Jezus Maria...
   - Aria, nie bez powodu robiłem ten pieprzony deser. Chodź go zjeść! - Krzyczy brat z dołu, a mi dwa razy nie trzeba powtarzać.

   - Dzień dobry. Będą te dwa pączki? - Pytam ze szczerym uśmiechem, a kobieta mi go odwzajemnia. Podaję cenę, rozliczam się i żegnam.
  Jako uczeń liceum mogę pracować w sobotę i niedzielę, postanowiłam, że jakąś znajdę i trafiło na cukiernie. Gdy zbyt długo tu siedzę, od tego zapachu pączków, słodkości i innych dupereli robi mi się słabo i niedobrze. Jednak dzisiaj mam zaskakująco dużo siły i chęci, nawet szefowa z ukrywanym uśmiechem mnie pochwaliła. Nawet z tak małej miłej rzeczy się cieszę, próbuję wyciągać z życia to, co najlepsze i najpiękniejsze. Taka już jestem.
  Do kasy podchodzi tytan, a ja muszę wysoko unieść głowę. Stawia przede mną reklamówkę pełną słodyczy, a mi od razu kojarzy się z Misaki.
   - Dzień dobry Murasakibara-san. - Witam się uprzejmie.
   - Koleżanka Babeczki? - Mamrocze, a ja niepewnie kiwam głową przekonana, że mówi o Misaki.
  Zaczynam kasować słodycze i co chwilę na niego zerkam, co śmiesznie wygląda.
   - Mogę się spytać, po co ci tyle jedzenia Murasakibara-san?
   - Idę do Midormy-chin. - Mamrocze i nie wydaje się być chętny do rozmowy. Jego znudzony wzrok podąża za jedzeniem, jakby tylko czekał, aż je dostanie. Uśmiecham się delikatnie pod nosem, pakuję to aż do czterech torebek i podaję cenę. Chłopak płaci i wychodzi mówiąc ciche dowidzenia.
   - Aria-chan! Za pół godziny kończysz swoją zmianę. - Mówi szefowa, zaskakująco młoda kobieta. Zatrzynuje się i pokazuje coś za ladą. - A co to? Ktoś zapomniał?
  Wychylam się i dostrzegam jedną z reklamówek. Najwidoczniej Murasakibara ją przeoczył.
   - Spokojnie, to mój znajomy, po zaraz mu to odniosę...
   - Idź teraz, niedawno siedziałaś dłużej, nic złego się nie stanie. - Odpowiada, a ja posyłam jej szeroko uśmiech.
   - Wielkie dzięki!
  W biegu ściągam fartuszek, składam go i zostawiam w pokoju gospodarczym. Biorę reklamówkę i kieruję się w stronę domu Midorimy. Dzięki Bogu, to niedaleko stąd, a tytan na sto procent nadal tam jest. Po pięciu minutach biegu i lekkiego strachu, ponieważ na dworze zrobiło się ciemno, podbiegam do domu i żywiołowo pukam do drzwi. Otwiera mi mama Midorimy, która ubrana jest w płaszcz i wraz mężem chyba gdzieś wychodzi.
   - Dobry wieczór. Przyszłam do Shintaro.
  Kobieta wydaje się bardzo zaskoczona i marszczy brwi.
   - Witaj Aria, ty też? Nie sądziłam, że ich znasz. No dobrze, my już idziemy, bawcie się dobrze! - Mówi i po prostu mnie wymija wraz z mężem. Zaskoczona zamykam drzwi, ściągam buty i biegnę po schodach. Jak torpeda wpadam do pokoju chłopaka.
   - Mido...
  Wszyscy się na mnie patrzą zaskoczeni, jedynie Murasakibara do mnie podchodzi i zabiera reklamówkę.
   - Dzięki. - Oświadcza i zaczyna pałaszować zawartość. Kise Ryota do niego podbiega i krzyczy na cały głos:
   - Głupi, głupi, zostaw to! Wszystko już zjadłeś! A tak w ogóle, to część koleżanko Akashiegocchi! Co tu robisz? - Pyta, jakby przejęty tym, co mam zaraz powiedzieć, a tytan między go miażdżącym wzrokiem pilnując słodyczy.
   - Ja przyniosłam...
   - Czy to ważne co przyniosła? Aria, tak? - Odwracam się na pięcie, a serce mocno mi wali, jestem spięta jak struna. Aomine opiera się o ścianę, ręce ma skrzyżowane na klatce piersiowej i uśmiecha się kpiąco. - Bardziej pasuje ci mała. - Niesamowicie blisko mnie podchodzi, nie wycofuję się, nie chcę mu dać tej głupiej satysfakcji. Mierzy mnie swoim lodowatym wzrokiem, a wredny uśmiech nie znika. - Chodź, skończymy to, co zaczęliśmy w parku...
   - Aomine-san, nie podoba mi się to co robisz Arii-chan. - Obok nas wyłania się Kuroko, a ja podskakuję i wręcz piszczę. Niebieskowłosy posyła mi lekki uśmiech. - Miło, że nas odwiedziłaś.
   - Ta, jasne. - Mamroczę i nadal czuję natarczywy wzrok ciemnoskórego. Super, co się tu dzieje?
   - Aria-chan, wybacz, że cię wypraszam, ale... - Mówi Midorima, który wchodzi do pokoju i chyba słyszał moje piski. Widzi, że nie za dobrze się tutaj odnajduję, chce mnie w jakiś sposób wyciągnąć, ale przerywa mu Aomine.
   - Gdzie tam, może zostać. I tak jest tu bardzo nudno, prawda Aria? - Pyta, a ja chcę mu przywalić. Mocno, z pięści, tak samo, jak tej dziewczynie, co śmiała się z Akane. - Mała, może jakoś ci się opłacę za te zderzenie z rowerem, hm? Mam wiele pomysłów, co by tu zrobić...
   - Nie pozwalaj sobie za dużo, Daiki. Jeśli Aria się czymś od ciebie zarazi, pójdzie to na mnie.
  Właśnie w taki sposób znalazłam się pomiędzy Akashim, a Murasakibarą na dywanie. Jak małe dziecko, które boi się ruszyć, ponieważ przy nim siedzi ktoś straszny i niesamowity. A każde spotkanie z ramieniem Absoluta wywołuje u mnie ciarki.
  

   - Nie wierzę! Ale zasrana... Jak ja ją znajdę to obiecuję, obiecuję na tą super dupę, którą dziś miałem na ulicy, że ją dopadnę!
   - Prawda, że strasznie?! - Wręcz piszczę zdenerwowana, a Aomine z poważnym wyrazem twarzy kiwa głową.
   - Jakie to smutne! Jak w dramatach! Biedna dziewczyna po latach grania w siatkówkę musi ją porzucić, bo znalazła się lepsza! To... to... skandal! Okropne! - Mówi przejęty Kise i wyciera niewidzialne łezki.
  Nagle czuję, że się unoszę, a ktoś mocno trzyma mnie w pasie. Po chwili siedzę pomiędzy nogami Murasakibary opierając się plecami o jego klatkę piersiową.
   - Cco? - Jąkam się zaskoczona, a chłopak gładzi mnie po głowie.
   - Biedna Aria-china! Biedna. - Dookoła niego pojawia się mroczna i przerażająca aura. - Zmiażdżę ją, okay?
   - No, hm, okay.
   - Ej ty, wielkoludzie, zostaw moją nową przyjaciółkę! - Warczy Aomine i mruży delikatnie oczy.
   - Mam wrażenie, że otaczają mnie wariaci. Atsushi, zostaw Arie. - Odzywa się Akashi wskazuje miejsce obok siebie. Tytan robi to z wielką niechęcią, a ja po chwili znów czuję niewyobrażalne ciepło i spokój Absoluta. Spoglądam na Akashiego i dostrzegam w jego oczach błysk rozbawienia i szczęścia. Jest to piękny widok, aż sama się uśmiecham. Obserwując ich wszystkich, po pewnym czasie poczułam się senna i tak po prostu zasnęłam.
  Jednak przed niewyobrażalną ciemnością pomyślałam, że to niesamowite.
  Piąta rocznica powstania Pokolenia Cudów.
  

Absolut// Akashi SeijuroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz