Koniec

3.2K 282 118
                                    

Widzę, że nie polubiliście Mitsuki... Spokojnie, ja też jej nie lubię XD


  Akashi spogląda na czarnowłosą, mruży oczy i prycha lekko rozgniewany i jednocześnie rozbawiony. Łapie za rękaw jej bluzy, i wręcz z dziwnym obrzydzeniem, od siebie ją odciąga.

   - Chyba jesteś zbyt pewna siebie, Mitsuki. Wracasz po dwóch latach i nagle twierdzisz, że wszystko będzie po staremu? Bardzo się przeliczyłaś, muszę ci uświadomić, że uczucie, którym ciebie darzyłem dawno się wypaliło i została tylko przyjaźń. Czysta przyjaźń, która się nie zmieni.

  Dziewczyna mruga wręcz przerażona i nie może się ruszyć. Przełyka głośno ślinę, a w jej oczach dostrzegam smutek i desperacje. Moja zazdrość zostaje częściowo przytłumiona przez satysfakcje, ale myśl, że nadal się przyjaźnią, jest wręcz dręcząca. Nie potrafię nawet sztucznie się uśmiechnąć.

   - Z wielkim bólem muszę iść, bo komuś - Spogląda na mnie lekko obrażony. - zachciało się promować klub koszykówki. - Mówi, odwraca się na pięcie i odchodzi. Cała nasza trójka odprowadza go wzrokiem, a ja mam ochotę po prostu za nim pójść i udawać, że nic się nie stało.

   - Co wy mu, kurwa, zrobiliście, co?! - Wydziera się nagle Mitsuki, a piękny uśmiech znika i zmienia się w koszmarny grymas. Przypomina mi teraz bardzo złą królową, która wszystko może zniszczyć na swojej drodze. 

   - Utsukushi-san, chyba nie wiem, o co ci chodzi. - Odzywam się całkowicie skołowana, a ona prycha i spogląda na mnie z góry. Robię niezidentyfikowaną minę i próbuję zrozumieć jej dziwne humory, zachowanie. Aha, miłą to tylko udaje przy Akashim. 

   - Och, przestań, nie rób ze mnie głupka. Możliwe, że się zmienił przez przebywanie z tak prymitywnymi osobami. Co spowodowało, że znów się w tym zatracił, co?! Było dobrze, kurewsko dobrze, on wrócił, jego spokojna i miła część mnie uwielbia. Przyznać się, kto zawinił?! - Krzyczy, a ja zerkam przerażona na Hayame. Miałam nadzieję, że on też będzie uważał ją za wariatkę, ale zamiast tego wpatruje się w ziemie i wydaje się przygnębiony. 

   - Nie wiemy, jasne? Wyjechał na kilkanaście tygodni i jak wrócił, znów zaczął się tak brutalnie zachowywać. Dopiero niedawno - Zerka na mnie. - Jakoś się opanował i zrobił się spokojniejszy. - Pokazuje na mnie palcem. - Z jej winy.

   - Co?! - Piszczę i chcę zatłuc Kotaro. Tego było mi trzeba. Wściekłej Afrodyty depczącej mi po miętach. - Ja nawet nie wiem, o czym rozmawialiście! Przecież nic nie zrobiłam. - Bronię się jak mogę, a Mitsuki do mnie podchodzi z wysoko uniesioną głową i robi coś, czego się nie spodziewałam. W życiu. 

  Niesamowicie szybko kuca i z całej siły uderza w moją kostkę. Z wielkim trzaskiem upadam na ziemię uderzając boleśnie głową w podłogę i głośno mlaskam dotykając poobijane plecy. Dziewczyna pochyla się nade mną, a w jej oczach dostrzegam przerażający blask. 

   - Twój głos jest irytujący. Tak jak twoje istnienie. Powiem ci to teraz, aby nie było żadnych problemów. Masz siedzieć cicho, nie wtrącać się i słuchać. Jak na psa przystało. - Wręcz warczy, a przez jej słowa moja gorsza i bardziej niemiła strona, która najczęściej ukazywała się w gimnazjum, wychodzi na jaw.

   - Wiesz, też coś ci teraz powiem. - Przez jej twarz przechodzi autentyczne zdziwienie. - Psy potrafią bardzo mocno gryźć. A najgorsze są te małe i niepozorne.

  Dziewczyna szeroko się uśmiecha i prostuje. Zaczesuje czarne włosy na bok i głośno śmieje.

   - Świetnie, już myślałam, że będzie tutaj strasznie nudno. Aria, tak? Zapamiętam cię. - Posyła nam delikatny i uroczy uśmiech. - Pa!

  Odchodzi, a ja kładę głowę na ziemi i głośno wzdycham.

   - Aria-chan, Aria-chan, żyyyyjesz?! Jezu, mogłem jednak siedzieć cicho, albo ją zignorować. Hej, dlaczego się nie odzywasz? Umarłaś?! O MÓJ BOŻE! - Krzyczy, klęka obok mnie i chyba ma zamiar zrobić sztuczne oddychanie. Wstaję jak torpeda, w głowie zaczyna dosyć mocno mi się kręcić przez silne uderzenie.

   - Spokojnie, Hayama-kun, jeszcze żyję. Jak myślisz, dlaczego ona się tak na mnie uwzięła?

   - Ach, nie rozumiesz? Jest bardzo zazdrosna. Kurde, normalnie jak telenowelach!    



   Festiwal nie był tak przyjemny, jak chciałam. Chodziłam dosyć markotna, byłam u pielęgniarki z tą głową, ale wszystko jest dobrze. Kilka razy spotkałam na korytarzu Akihiro, o którym całkowicie zapomniałam. Czarnowłosy posyłał mi tylko zaciekawione spojrzenia, a ja udawałam, że go nie widzę.

  Największą atrakcją okazał się być klub koszykówki. No błagam, jaka dziewczyna nie chciałaby, aby przez pięć minut Akashi Seijuro został jej prywatnym trenerem? Kolejka ciągnęła się nawet za salą sportową. Jedna z uczennic chyba odważyła się na coś więcej, bo później wybiegła z płaczem, a ja musiałam ją uspokajać. Chciałam nakrzyczeć Absoluta, ale przypomniałam sobie, że nadal ma kiepski humor i może się to skończyć moją śmiercią.

  Przez większość czasu zastanawiałam się, o co chodziło z tym, że Akashi wrócił i się zatracił. Doskonale zdaję sobie sprawę, że nikt mi tego nie wytłumaczy i jedynie mogę prosić Aomine o pomoc. Dzięki Bogu jutro mnie odwiedza, a ja ze wszystkiego go odpytam. 

  Myślałam, że ten dzień okaże się katastrofą, ale cholernie się myliłam.



   - Naprawdę muszę? Nie czuję się na siłach, no i się boję. - Marudzę idąc obok Akashiego w stronę sali sportowej. Ten tylko posyła mi karcące spojrzenie, a ja od razu milknę. 

  Otwiera drzwi, przepuszcza mnie, a ja kiwam delikatnie głową cicho dziękując. Kilkanaście par oczu skanuje nas, a mi już zaczyna się kręcić w głowie. Akashi stwierdził, że od dziś też będę uczęszczać na treningi z dziewczynami. Bardzo polubiłam spędzać czas z Absolutem i z jakiegoś powodu czuję się skrępowana, że mogę grać z kimś innym.

   - Akashi-san. - Mówi jakaś wysoka brunetka. Właściwie wszystkie dziewczyny są wysokie, jedynie ja mam metr sześćdziesiąt. Znów spoglądam na niego błagalnie, jakbym znalazła argument, dzięki któremu mogę zwiać.

   - Ario, to Tsuyo Miyu, kapitan drużyny. 

  Dziewczyna patrzy się na mnie spode łba, a ja głośno wciągam powietrze.

   - Miyu, niech na razie Aria tylko obserwuje. Musi się jeszcze dużo nauczyć.

   - Zrozumiałam. - Mówi i lekko się uśmiecha. 

  Akashi obraca się w moją stronę i widząc wielką obawę i strach, tylko głośno wzdycha.

   - Przecież nikt cię tutaj nie zje. Spokojnie, jak coś będzie nie tak, to po prostu przyjdziesz do mnie. - Mówi, a ja potakuję głową i ze strachem patrzę na szepczące zawodniczki. - Powodzenia, Kwiatku. Widzimy się później.

  Wychodzi zostawiając rybkę na pastwę rekinów. Miyu podchodzi do mnie i uderza lekko piłką w mój brzuch.

   - Może i u Akashiego-san masz jakieś przywileje, to nie znaczy, że u mnie też. Nie lubię takich rozpuszczonych ofiar losu.

   W tej szkole to chyba nikt mnie nie lubi.

Absolut// Akashi SeijuroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz