Bardzo się zmienił

3.8K 309 62
                                    

  Nigdy nie byłam na ich meczu i nigdy tego nie planowałam. Uważałam, że koszykówka to po prostu sport nie dla mnie i nie ma sensu oglądać jak ci idioci biegają za piłką. Jednak zmieniło się kilka rzeczy, Akashi na sto procent nie jest idiotą, wręcz jego całkowitym przeciwieństwem. Poznałam już trzy osoby z drużyny mojej szkoły i nie wydają mi się w żaden sposób głupi. Chyba dlatego tutaj siedzę, bo jestem bardzo ciekawa, jak silni i niesamowici są. Misaki otwiera reklamówkę pełną słodyczy i zerka na mnie.

   - Chcesz? - Pyta się, a ja kręcę głową. Jakoś nie mam ochoty na jedzenie. Do meczu zostało pięć minut, a ja tak po prostu czuję dziwny stres i nieokrzesaną ciekawość. Na boisko wchodzi jakiś blondyn i macha do grupki dziewczyn. Te tylko piszczą na jego widok i robią zdjęcia. Nie mogę zaprzeczyć, z takiej odległości całkiem nieźle wygląda, ale nie za dobrze go widzę.

   - Kto to? - Pytam się wskazując dyskretnie palcem na chłopaka.

   - Kise Ryota. - Przez ten głos podskakuję, a Misaki piszczy. Koło mojej koleżanki siedzi ten wysoki fioletwowłosy chłopak. Obserwuje nas z góry, a ja głośno przełykam ślinę. Dlaczego się tu dosiadł? - Dzień dobry wredna, żelkowa dziewczynko.

   - Taa... Przez ciebie nie mogę już wchodzić do tego sklepu. Wiesz jak ja się czuję? - Misaki wręcz piszczy, a ja nie mam zielonego pojęcia o czym rozmawiają. Czy spotkali się przed meczem? - Dobra, nieważne. Po co tu przyszedłeś?

   - Jestem na każdym meczu Akashiego-kun. Na dodatek gra dziś z Kise-kun, będzie naprawdę ciekawie.

   - Dlaczego? - dopytuję się, a Murasakibara unosi do góry brwi.

   - Bo Kise potrafi kopiować style innych graczy. Przez te kilka miesięcy się rozwinął, zastanawiam się jak bardzo.

  Na salę wchodzi drużyna Rakuzan, na samym przodzie dumnie kroczy Akashi. Podchodzi do niego ten blondyn, mówi coś gorączkowo i wyciąga przed siebie dłoń. Jednak Absolut go zbywa i idzie dalej.

   - Ale nie tylko Kise stał się silniejszy. Przez pół roku Akashi-kun urósł całe osiem centymetrów, co jest dosyć szokujące. Przez przegraną w finałach zaczął dwa razy intensywniej ćwiczyć. Biegał już codziennie, a nie co dwa dni. Próbował znaleźć kolejny styl grania, ale chyba nie ma pomysłu. - Mówi chłopak, a ja potakuję kilka razy głową nie spuszczając wzroku z czerwonowłosego. - No i został sam Akashi-kun. Zawsze był opanowany, spokojny i przerażający. Od kilku miesięcy dostrzegłem w nim coś, czego w życiu nie spodziewałbym się. On stał się po prostu agresywny. Atakuje częściej, szybciej, boleśniej. Będzie cud, jeśli Kise zdobędzie kilka punktów.

   - Aria-chan! - Słyszę i spoglądam w dół. Macha mi rozradowany Hayama, koło niego stoi długowłosy i ciepło się uśmiecha. Szczerzę się szeroko, a oni dostają manto od trenera, że nie uważają.

   - Znasz ich? - Pyta się mnie Misaki, a ja potakuję głową i myślę, jakby tu ominąć ten temat.

   - Tak, kiedy uderzyłam go z piłki zaprowadziłam go do pielęgniarki i zakolegowałam.

  Słyszymy pisk butów, dziwny, donośny dźwięk i mecz się zaczyna. W skupieniu wszystko oglądam, próbuję zrozumieć ich działania, jednak nie potrafię. Nasza drużyna gra dobrze, ale przegrywa. Akashi prawie w ogóle się nie udziela, jest blisko swoich graczy, rzadko kozłuje piłkę. Po dziesięciu minutach jest dwadzieścia do trzydziestu dla nich. Wzdycham zrezygnowana i opieram głowę o ręce. Czekam na coś niesamowitego, co mnie wbije w ziemię. Jednak czuję rozczarowanie, dlaczego Absolut nie gra?

   - Wiesz Aria-chan, źle się czuję. Chyba pójdę. - Mówi Misaki i powoli wstaje. Zrywam się ze swojego miejsca zwracając uwagę niektórych ludzi. Moja koleżanka naprawdę kiepsko wygląda, jest strasznie słaba.

   - Odprowadzę cię. I tak nic ciekawego się nie dzieje. - Mówię, a ona uśmiecha się blado. Spogląda na chłopaka i kiwa delikatnie głową.

   - Do widzenia Murasakibara-senpai.

   - Żegnaj żelkowa dziewczynko. - Mówi i macha swoją wielka dłonią. Ledwo podtrzymuję Misaki i wychodzimy na zewnątrz. Jest chłodno, ale przyjemnie. W drodze do jej domu rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym. Spotkałyśmy jej tatę, który ją zabrał samochodem. Ja po kilkusekundowym namyśle stwierdziłam, że jeszcze zajdę na mecz i zobaczę, jak radzi sobie nasza drużyna. Właściwie niczego wielkiego się nie spodziewałam, przegrywaliśmy, a drużyna Kise Ryoty jest naprawdę silna.

  Kiedy weszłam na salę i zobaczyłam końcowy wynik, po prostu nie mogłam uwierzyć. Sto trzy do trzydziestu dziewięciu. Czy oni naprawdę zdobyli tylko dziewięć punktów?




   - Niestety Hanawara, twoje oceny z matematyki nie są za dobre. Może w innych szkołach sześćdziesiąt dwa procent to dużo, ale tutaj jesteś jedną z najgorszych uczennic. Więc znalazłam ci korepetytora. Będzie na ciebie czekał w bibliotece na przerwie obiadowej. - Mówi nauczycielka, a ja czuję ogromny żal. Chciałam iść do Akashiego pograć w shogi, ale zamiast tego muszę iść uczyć się najgorszej rzeczy obok chemii - matematyki. Po prostu genialnie.
  Wychodzę z klasy i szuram butami wpatrując się w ziemię. Dlaczego jestem aż tak smutna? Nie znam prawie Absoluta, mogłabym powiedzieć, że to wręcz obca dla mnie osoba. Jednak lubię czerwonowłosego, ma w sobie coś hipnotyzującego, intrygującego i niesamowitego. Co się dziwić, to przecież Akashi Seijuro.
   - Dzień dobry, Aria-chan! - Krzyczy Hayama, a ja delikatnie się uśmiecham. Zostawia swoich kolegów i do mnie podchodzi. Spogląda na mnie zmartwiony, a ja zaczynam się zastanawiać, czy nie mam niczego na twarzy. - Co taka smutna? Zawsze tryskałaś energią, czy coś się stało? - Zagaduje, a ja wzdycham głośno.
   - Niestety tak. Kiepsko mi idzie z matematyki, nauczycielka znalazła mi osobę, która pomoże mi to wszystko ogarnąć. Nie będę mogła przyjść do Akashiego-san, aby pograć z nim w shogi. Czy mógłbyś mu to przekazać?
   - Jasne, nie ma sprawy. Już do niego biegnę. Jestem pewien, że jeśli będziesz sobie dobrze radzić, nie zostaniesz zmuszona chodzić na te korepetycje. Muszę już iść. Do zobaczenia! - Wręcz krzyczy, a ja w ostatniej chwili łapię go za rękaw mundurka.
   - Hayama-kun, czy Akashi-san jest...  agresywny? - Pytam się z wielkim zwątpieniem, a chłopak zaczyna się śmiać.
   - To demon, lepiej mu nie przeszkadzać... Reo, czy to są babeczki?! - Krzyczy, a ja uśmiecham się pod nosem.
  Naprawdę Akashi jest tak niebezpieczny? Przy mnie to oaza spokoju i opanowania, w ogóle ich nie rozumiem.
  Może tylko ja tak jego widzę?

  Poddaję się. Chce mi się płakać, krzyczeć i przeklinać na swój los. Nie może być gorzej, po prostu nie może. Kto by pomyślał, że przydzielą mi największego podrywacza i idiotę w tej szkole? Kiedy weszłam do biblioteki i go zobaczyłam, od razu powiedział mi, abym mówiła mu po imieniu i zarzucił swoją blond grzywką, co wydawało mi się więcej niż dziwne.
  Człowiek ten nie potrafi tłumaczyć lub sam nie rozumie zadań. Co chwilę mówi mi jakieś dwuznaczne teksty, które nikogo nie bawią.
   - Aria-chan, może zajmiemy się inną dziedziną nauki? - Mówi Tobio, a ja odsuwam się na bezpieczną odległość.
   - Co? - Tylko tyle mogę powiedzieć, całkowicie mnie zatyka. Jego brązowe oczy lśnią, nie spuszcza ze mnie wzroku.
   - Nie udawaj takiej niedostępnej. Jesteś przez to taka urocza...
   - Co? - Powtarzam się i udaję ostatnią idiotkę. Chyba go tym zmylam, bo zaskoczony mruga kilka razy i sztucznie się uśmiecha.
   - Chodziło mi o to, że powinniśmy gdzieś razem pójść, pogadać, poznać...  Co ty na to? - Pyta się, posyła śmiałe spojrzenie i łapie za moją dłoń.
   - Co? - Nie ustępuję, jestem twarda jak skała. Jak diament. Muszę po prostu być głupia, to bo pewnie odstraszy.
   - Och, jesteś taka głupiutka, dodaje ci to uroku, wiesz?
  Super.
   - Wiesz, ja już pójdę, muszę załatwić parę spraw, moja przyjaciółka na mnie czeka...  Dzięki za korepetycje. - Mówię i uciekam jak najszybciej. Słyszę za sobą głośne: Ale Aria-chan, nie wstydź się!
  To były moje najgorsze minuty spędzone w jakiejkolwiek szkole. On jest nienormalny, moje oceny się tylko pogorszą. Misaki jest w tak samej trudnej sytuacji jak ja, a reszta klasy niespecjalnie się mną martwi. Poprosiłabym o pomoc Reo lub Hayame, ale mają naprawdę dużo treningów. Nie chcę przebywać z tym Tobio w jednym pomieszczeniu, nie wiadomo co może wymyśleć. Aria, myśl, myśl, kto mógłby...

Koniec końców skończyłam w pokoju samorządu uczniowskiego, kłaniając się w klasie i piszcząc jak przerażone dziecko.
   - Akashi-san, proszę, pomóż mi z matematyki!

Absolut// Akashi SeijuroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz