Stoję koło fontanny i nerwowo przebieram palcami. Nadszedł ten dzień, piątek, moje ,,spotkanie" z Tobio. Nie mam zielonego pojęcia, co on zaplanował, może zaciągnie mnie w jakiś ciemny kąt i...
- Dzień dobry, Aria-chan. - Z rozmyślań wyrywa mnie TEN głos. Spoglądam na bok i lekko się uśmiecham. - Bardzo ładnie wyglądasz. - Komentuje mnie, ale nie słyszę w jego głosie żadnej wrednej nutki ironii czy flirtu. Nie wiem dlaczego, ale robię się cała czerwona.
- Dzięki. - Dukam, a on się śmieję. Tak zwyczajnie, trochę uroczo i niewinnie. Czy to napewno ta sama osoba?
- Chodź, bo nie zrobimy wszystkiego, co na dziś zaplanowałem.
W życiu bym się nie spodziewała, że z Tobio może być tak fajnie, zabawnie i przyjemnie. Okazał się być całkowicie inny niż w szkole. Często się uśmiecha, tak zwyczajnie, przyjacielsko, nie zarzucał tak idiotyczne swoją blond grzywką. Ze zdziwieniem odkryłam, że nie oglądał się za żadną dziewczyną. Nie chodziło mi tutaj o jakąś zazdrość, po prostu zawsze myślałam, że to kobieciarz. Byliśmy w mieście, oceanarium i w kawiarence. Dowiedziałam się, że w swoim gimnazjum miał jedne z najlepszych wyników, nigdy, ale to nigdy nie miał dziewczyny i lubi oglądać Bleach'a. To ostatnie mnie trochę rozbawiło, nie wierzę, że można obejrzeć siedemdziesiąt odcinków w dwa dni. Pochwaliłam mu się swoimi rysunkami, a on przez dobre dziesięć minut prosił, abym cokolwiek dla niego namalowała. Śmiałam się przy tym niepohamowane, a zaskoczeni ludzie obserwowali mnie z lekkim uśmiechem.
Wieczorem poszliśmy do parku się przejść. Nie czułam się już skrępowana, wręcz przeciwnie, nie przeszkadzało mi to, że jego ramię co chwilę spotykało się z moim. To było... dziwne i jednocześnie urocze.
- Dlaczego w szkole zachowujesz się jak idiota? - Pytam, a on zaczyna się śmiać.
- Wiesz, nie chcę aby każdy wiedział o moim prawdziwym charakterze. Trudno się przyznać, że jest się nieśmiałym i trochę nerwowo reaguje się na inne osoby. - Odpowiada i wzrusza ramionami od niechcenia.
Zatrzymuję się i próbuję to zrozumieć. Co jest złego w byciu sobą? Czy ja też muszę być kim innym, aby społeczeństwo mnie zaakceptowało?
- Wiesz Tobio, uważam, że taki jesteś fajny, lubię cię. - Mówię, a jego brązowe oczy wręcz się błyszczą. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że inaczej mógł to zrozumieć. Chcę mu wytłumaczyć, że jest świetnym kolegą, ale niesamowicie szybko się do mnie zbliża, a mnie zatyka.
- Oj, Aria-chan, ty tez jesteś baaaardzo fajna. - Szepcze, a ja próbuję się odsunąć i jednocześnie nie zranić jego uczuć. Jego twarz zbliża się, a ja czuję, że powoli się denerwuję i nie wiem, co powiedzieć.
- Aria-chan? - Słyszę i głośno wzdycham. Odwracam się na pięcie i lekko uśmiecham w stronę Midorimy. Chłopak jest bardzo zaskoczony, aż jego okulary zsuwają się z nosa, ale po mojej minie dochodzi do wniosku, że tamta sytuacja nie była dla mnie zbyt wygodna.
- Cześć, co tam? Co tu właściwie robisz?
- Nic, przechodziłem obok i zauważyłem cię z tym chłopakiem. A ty jesteś... - Zwraca się do blondyna, Tobio lekko się uśmiecha.
- Nikim ważnym. - Odpowiada, a zielonowłosy się krzywi.
- Kojarzę cię skądś...
- Aria-chan, Tobio?
Zaskoczona odwracam się i dostrzegam Misaki stojącą obok Atsushi'ego Murasakibary. Obydwoje wyglądają na zaskoczonych i lekko zmieszanych, omijają mój wzrok.
- Co tu robicie? Razem? - Pytam z powątpieniem i ogromną ciekawością, a Misaki do mnie podchodzi i zakrywa moje usta dłonią.
- Potem pogadamy. - Warczy, a ja z wrednym uśmiechem potakuję głową. Oj, będzie ciekawie.
- Tobiocchi?
- O cześć, braciszku.
Przed nami stoi Kise Ryota. Uśmiecha się szeroko, a ja dochodzę do wniosku, że z bliska jest naprawdę bardzo przystojny. Włosy, oczy, twarz wszystko jest idealne. Muszę kilka razy zamrugać, aby wyjść z tego dziwnego transu. Już wiem, dlaczego Tobio jest taki atrakcyjny.
- Kise, dawno się nie widzieliśmy. - Mówi zielonowłosy, a on jeszcze szerzej się uśmiecha.
- Midorimacchi! Cześć! Jak fajnie cię wi...
- Ej, Kise, idziemy?
Dołącza do nas kolejna osoba. Jest wysoki, ciemnoskóry i ma granatowe włosy.
Czyźby niejaki Aomine? Ten zboczeniec, przed którym Midorima mnie ostrzegał?
O mój Boże, zebrało się prawe całe Pokolenie Cudów.
Ciemnoskóry spogląda na mnie i wrednie się uśmiecha. Dopiero teraz dostrzegam piłkę do koszykówki, którą chłopak przyciska do tułowia. Podchodzi do mnie i tyka mocno w ramię, a ja robię krok do tyłu. Dlaczego to ja zawsze mam pecha?
- A ty to kto, do cholery? - Pyta wrednie, a jego wzrok błądzi po moim ciele. Zdenerwowany Midorima do niego podchodzi i próbuję ode mnie odciągnąć, ale Aomine go delikatnie popycha. - Wredny jesteś Midorima, nie chcesz, abym poznał twoją przyjaciółkę?
Nagły strach zostaje przykryty przez złość i nie ukryte obrzydzenie. Zaciskam mocno pięści i unoszę do góry głowę patrząc twardo mu w oczy. Jest zaskoczony moim zachowaniem, prycha cicho rozbawiony.
- Wyjaśnijmy sobie coś Aomine Daiki. Nazywam się Aria Hanawara, chodzę do szkoły Rakuzan i tak się składa, że jestem wiceprzewodniczącą szkoły, a co za tym idzie...
- Moim zastępcą, Daiki. Jakiekolwiek złe zachowanie skierowane w stronę Arii jest równoznaczne ze schanbieniem mojego nazwiska. Tego nikomu nie wybaczę.
Wszyscy odwracamy się, a ja zamieram. Stoję kilkadziesiąt metrów przed Absolutem, tylko jeden krok, a moja twarz spotka się z jego klatką piersiową. Oczy Akashiego są chłodne, ale gdy na mnie spogląda ta niechęć gdzieś znika. - Witaj Ario, widzę, że swój plan zdobycia męża wcieliłaś w życie, ale nie spodziewałem się, że zaczniesz się spotykać z prawie całym Pokoleniem Cudów. Czy coś jeszcze może mnie zaskoczyć? - Mówi z lekką drwiną i rozbawieniem, ale dobry nastrój szybko go opuszcza, kiedy spogląda na Aomine. Mruży delikatnie oczy, wydaje się dwa razy bardziej straszny.
- Daiki. - Prycha Absolut, a ciemnoskóry się szeroko uśmiecha i prostuje.
- Akashi. Co taki szlachcic jak ty spaceruje po zwykłej ulicy?
- Jestem zaskoczony, myślałem, że masz trochę oleju w głowie i już nigdy nie będziesz ze mną rozmawiał. No coż innego mogłem się spodziewać po tobie? Chcesz powtórzyć naszą ostatnią konfrontację? - Odpowiada i wysoko unosi brwi, a Aomine się krzywi i przeklina pod nosem.
- Hej, hej, spokojnie, nie chcę was zmiażdżyć. - Próbuje uspokoić chłopaków Murasakibara, ale to nic nie pomaga. Kise spogląda na wszystkich pokolei, Midorima poprawia zdenerwowany okulary, a dwa demony zabijają się wzrokiem.
- Dobra Akashi, mam piłkę, sprawdźmy kto jest lepszy.
Przełykam zdenerwowana ślinę, a Akashi... uśmiecha się upiornie i jednocześnie cholernie seksownie.
- Chyba lubisz przegrywać, Daiki.
Ciemnoskóry mlaska i wyciąga piłkę przed siebie.
- Istnieje tylko jedna osoba, która może mnie pokonać. I to jestem ja.
- Pominąłeś Kagami-chin i Akashi-chin. - Wtrąca się Murasakibara, który przeżywa batonika i ogląda to znudzony.
- Aaaa, katastrofa, przestańcie, przyjaciele nie mogą się kłócić! - Krzyczy Kise i macha żywiołowo rękami.
- Mam niewielu przyjaciół Ryota i na pewno Daiki się do nich nie zalicza. - Odpowiada chłodno Akashi, a ja się nerwowo śmieję i zwracam uwagę chłopaków i Misaki.
- Dobra, dobra, to nie miejsce na kłótnie. Akashi-san, proszę, daj spokój. - Mówię, a Absolut spogląda na mnie i po chwili głośno wzdycha. Jego nerwy gdzieś znikają i znów stoi przede mną oaza spokoju.
- Masz szczęście Daiki, uratowała cię dziewczyna.
Chłopak tylko przeklina pod nosem i wycofuje się. Przechodzi koło mnie, spogląda złowrogo i szturcha ramieniem. Tylko to wystarczyło, abym zrobiła krok do przodu i wpadła pod pędzący rower.Super, świetnie, genialnie. Mam tak ogromne szczęście, mogłabym wręcz dotknąć gwiazd. Dosłownie, bo gdy zdarzyłam się z rowerem przed oczami pojawiły mi się lśniące plamki i wszechogarniająca ciemność. Pamiętam bolesny upadek, piski Misaki i chyba Kise, a także kogoś przekleństwa.
Na chwilę tracę przytomność, ale chyba szybko wracam do świata żywych.
Moja głowa leży na czymś ciepłym, twardym i jednocześnie miękkim. Mrugam kilka razy, a upiorny ból przeszywa moją głowę. Dotykam skroni i głośno syczę.
- Śmiejący Kwiatku, wszystko dobrze? - Oho, ten głos może codziennie mnie budzić, tylko w lepszych warunkach. Nareszcie mogę cokolwiek zobaczyć. Pokolenie Cudów się nade mną schyla, a najbliżej mnie jest twarz Akashiego. Jest ode mnie z kilkanaście centymetrów, obserwuje mnie uważnie i widzę w jego oczach zmartwienie.
- Kurwa, przepraszam mała. - Mówi lekko skrępowany Aomine, a oczy Akashiego robią się ciemniejsze.
- Aomine, uciekaj. - Mówi Midorima całkowicie poważny, a ja rozumiem. W oczach Absoluta widzę coś, czego nigdy nie dostrzegłam.
Autentyczną złość, agresję i...
Szaleństwo.
CZYTASZ
Absolut// Akashi Seijuro
FanfictionAkashi Seijuro. Najodważniejsze dziewczyny widząc go, podejdą i spróbują zagadać, co zawsze źle się kończy. Te najbardziej nieśmiałe wycofują się i wzdychają na trybunach obserwując zniewalającą grę koszykarza. Najmądrzejszy uczeń w Japonii prz...