Odprowadza mnie

3.6K 326 36
                                    

Kurcze, ludzie, mam pecha, znów jestem chora XD

  Akashi w skupieniu obserwuje Aomine. Ten tylko szeroko i chamsko się uśmiecha, jakby tym mógł wygrać. Wszyscy dookoła milczą, a ja nerwowo wystukuję rytm butem. Dziś miałam się spotkać tylko i wyłącznie z Tobio, a wyszło jak wyszło. Blondyn ciągle nerwowo na mnie spogląda, a ja czuję się wszystkiemu winna.
  Ciemnoskóry chłopak prycha głośno i wydostaje się z przytłaczającej pętli aury Absoluta. Wydaje się być lekko zdenerwowany i przerażony, przełyka nerwowo ślinę i sztucznie śmieje. Jak się teraz zastanowić, jak silny jest Akashi, skoro taka osoba, jak Aomine się jego obawia? Dlaczego akurat on był kapitanem Pokolenia Cudów? Każdy z nich ma niesamowitą zdolność, ale nigdy nie widziałam potęgi Absoluta. Czyta ludziom w myślach?
   - Nie mam czasu na taką idiotyczną grę. Ja spadam, ale pamiętaj Akashi, że kiedyś pokaże ci, jak bardzo jestem silny. I kurwa nie obchodzą mnie te twoje oczy, super zdolność. Nara. - Mówi Aomine i po prostu sobie idzie. Akashi odprowadza go wzrokiem i lekko się uśmiecha.
   - Hej, hej! Czekaj na mnie! - Krzyczy Kise i podbiega do kolegi.
  Przez chwilę robi się upiornie cicho, a ja nie mam bladego pojęcia, co powiedzieć.
   - My też już pójdziemy. - Odzywa się Misaki i bez żadnego pożegnania odwraca się ciągnąć za rękę zaskoczonego Murasakibare. Zostałam ja, Akashi i Tobio, Midorima gdzieś wyparował, chyba przejął zdolności po Kuroko. Spoglądam nerwowo na chłopaków, blondyn wydaje się być chyba bardziej zdenerwowany ode mnie, co jest wręcz niemożliwe. Zerka nerwowo na czerwonowłosego i głośno mlaska.
   - Ten, no, Akashi-san, jest już późno i my już pójdziemy...
   - Bardziej ty, Tobio. Podwiozę Arie pod dom, możesz już iść.
  Jestem cholernie zaskoczona. Tobio nie wie, co powiedzieć,  przecież nie postawi się samemu Akashiemu Seijuro, który wcale nie tak dawno, kilka miesięcy temu, połamał mu rękę. Zdenerwowana podchodzę do blondyna i kładę rękę na jego ramieniu. Staram się uśmiechać szeroko i prawdziwie, aby zakryć moje obawy.
   - Bardzo dziękuję za ten dzień, Tobio, było naprawdę fajnie. Kiedyś to jeszcze powtórzony, do zobaczenia w szkole. - Mówię chcąc uniknąć jakiegokolwiek starcia nowego kolegi z Absolutem. Nie wiadomo, co Akashi wymyśli. Jednak chłopak ma inne plany. Zaciska dlonie w pięści i bierze kilka głębokich wdechów.
   - Akashi-san, ja odprowadzę Arie. Naprawdę, nie ma potrzeby...
   - Ty chyba czegoś nie rozumiesz. Powiedziałem, że masz już sobie iść. Nie pozwalaj sobie na dużo, Tobio...
   - Ja ją odprowadzę.
  Tobio zrobił największy błąd w swoim życiu. Przerwał Absolutowi.
  Przerwał Akashiemu Seijuro i na dodatek sprzeciwił mu się. Piękne oczy Imperatora rozszerzają się, powoli podchodzi do przerażonego blondyna. Wyciąga rękę w jego stronę, czuję miażdżącą aurę, która może powalić całe wosko. Mimo że Akashi nie należy do najwyższych osób, teraz wydaje się nie do powstrzymania, potężny. Nie chcąc, aby cokolwiek złego stało się Tobio, jak najszybciej do nich podbiegam i przystaję przed blondynem. Ręka Akashiego się zatrzymuje, przez jego twarz przechodzi zaskoczenie. 
   - Akashi-san, możemy już wracać? Źle się czuję po tym zderzeniu z rowerem.
  Czerwonowłosy na moje wielkie zdziwienie, lekko się uśmiecha i robi coś, czego się w życiu niespodziewała. Łapie za jedne pasmo moich włosów i delikatnie pociąga w swoją stronę. Robię krok do przodu, serce mi wali, robi się gorąco, jestem pewnie czerwona.
  Zdecydowanie jego bliskość źle na mnie działa.
   - Dlaczego je ściełaś? - Pyta, a mnie zatyka.
   - Słucham?
   - Od pewnego czasu zastanawiam się dlaczego je skróciłaś.
  Jezu, czy on mi właśnie powiedział, że myśli o moich włosach? To świadczy o tym, że także...
  Myśli o mnie.
  Jezu, Jezu, Jezu, Jezu.
   - No, hm, to wszystko przez Midorime. - Mamroczę pod nosem unikając jego wzroku i nie zwracając w ogóle uwagi na odurzający zapach jego perfum. Za blisko, ludzie, przestrzeni.
  Absolut mnie puszcza, a ja czuję ulgę i jednocześnie rozczarowanie. Przenosi on wzrok na bardzo zaskoczonego Tobio i wręcz warczy:
   - Dziś Aria wszystkich ratuje, nie zabiłem aż dwóch osób. Wracaj do domu Tobio, jeśli życie ci miłe.
  Tym razem chłopak nie protestuje, spogląda na mnie lekko rozczarowany, odwraca się i już idzie, ale głos Akashiego go zatrzymuję.
   - Pamiętaj o treningu w poniedziałek. Jeśli się nie pojawisz, nie ważne jak dobry jesteś,  wyrzucę cię. - Mówi chłodno,  poczym na mnie spogląda, a jego wzrok łagodnieje. - Idziemy? Nie mogę zadzwonić, aby ktokolwiek po nas przyjechał, telefon mi się rozładował.
   - O...okay, to jakieś dwadzieścia, trzydzieści minut stąd. - Mówię lekko się jakąkając i idę powoli, a Absolut za mną.
  Cholera, o czym mam z nim rozmawiać? Może spytać się o kilka rzeczy? Nie, bo wyjdę na wredną, wścibską dziewczynę, która nie ma własnego życia.
   - Dobra, widzę, że cię coś trapi, Aria. Coś się stało?
  Kocham to pytanie, naprawdę. On tak cholernie często je zadaje swoim spokojnym, opanowanym głosem, który na wszystkich wręcz krzyczy, oprócz mnie.
   - No bo... Jaki to kolor włosów? Czerwony, czy ciemny róż?
  Marszczy brwi i zerka na mnie kątem oka, a ja społoszona patrzę na chodnik.
   - Może być czerwony, może ciemnoróżowy. Teraz ja ci coś powiem. Zostałaś zaproszona na bal, który odbędzie się niedługo po festynie. Jestem bardzo zaskoczony, że grałaś na dziesięcioleciu powstania filharmonii ojca.
  Zaskoczona przystaję, a moja szczęka dotyka ziemi. Co? Ale jak?
   - Czyli to... dyrektor to twój... ojciec? - Dukam, a Akashi potakuję głową.
   - Nie wiedziałaś?
   - Nigdy nie zwracałam uwagi na nazwisko założycieli.
  Akashi prycha rozbawiony i kręci parę razy głową. Jego oczy w tym momencie mnie po prostu zachwycają, są inne. Ciepłe, miłe i uprzejme, jakby znalibyśmy się przez wiele lat.
   - Aria, coż innego mogłem się po tobie spodziewać? 
  Na te słowa przewracam oczami, podbiegam do niego i dalej idziemy.
   - Akashi-san, w takim razie musisz umieć grać na wielu instrumentach. Jakich? Oprócz pianina, bo sama się o tym przekonałam. - Mówię pamiętając Absoluta grającego Sonatę Księżycową. Przez chwilę się zamyśla.
   - Gitara, ale bardzo rzadko po nią sięgam, jakoś nigdy mi nie leżała. Skrzypce, słyszałem, że też na nich grasz i nawet o tym nie wspomniałaś.
   - To był bardziej przymus niż chęć. Wiesz, niespełnione ambicje jednego z rodziców, chęć, by dziecko było w tym doskonałe i takie tam. - Mówię ze skwaszoną miną i doskonale wiem, że Akashi nie spuszcza ze mnie swojego palącego wzroku. - O, właśnie. W jednej z sal filharmonii widziałam organy. To przepiękny instrument, potrafisz na nich grać?
  Akashi lekko markotnieje, a ja zaczynam się zastanawiać, co źle powiedziałam. Chłopak przez chwilę się zamyśla, ale szybko otrząsa.
   - Moja mama mnie uczyła, to był jej ulubiony instrument. Należała do chóru kościelnego, bardzo to lubiła, często grała na organach. - Mówi cicho, a ja chcę się zabić za te pytanie.
   - Och, bardzo przepraszam, nie powinnam...
   - Przecież nic złego się nie stało.
   - Uff, to dobrze. Hej, Akashi-san, nie myśl, że nie będę cię męczyła, abyś nauczył mnie na nich grać. Co to, to nie. - Mówię z dziecinnym tonem, a on znów wydaje się być spokojny i opanowany. Uśmiecha się delikatnie, a ja spałam się rumiecami. Zakrywam czerwone policzki blond pasmami włosów. - Jeszcze jedno, dlaczego zebrało się w tym regionie całe Pokolenie Cudów? Jakoś nie wierzę, że wszyscy postanowili się przeprowadzić, jak Midorima.
   - Wiesz Aria, niedługo będzie bardzo ważny dzień dla naszej szóstki. - Mówi, a ja zatrzymuję się przy jednorodzinnym, zadbanym domku. - Dlatego tak się zebraliśmy. A dzisiaj? Czysty przypadek.
   - To tu... wiec ja... no... ten... chyba...
  Akashi pierwszy raz delikatnie, ale prawdziwie się śmieję. Krótko. Lekko. Co piękne szybko mija. W jego oczach widzę jasne ogniki, a ja chcę do niego podejść i mocno przytulić. Boże, moje myśli mnie załamują. Serce znów niesamowicie szybko mi wali, nogi mam jak z waty cukrowej i po prostu chcę iść z nim dalej.
   - Wystarczy powiedzieć dobranoc, Ario.
   - Hm, okay? Więc dobranoc, Akashi-san. Niech ci się śnią złote medale i takie tam. - Mówię i mimo stresu szeroko i szczerze się uśmiecham. 
   - Dobranoc Śmiejący Kwiatku. - Mówi to bardzo cicho, jego oczy wydają się najpiękniejszą rzeczą przy tej szarości i coraz większym mroku. - Aria, te nazwisko idealnie do ciebie pasuje. Tak jak te włosy, bardzo ładnie ci w nich. I do poniedziałku, Aria.

  Tak więc czuję się bohaterka opowieści romantycznej? Jak gdyby zaraz miała upaść, a jej ukochany ma ją uratować?

  Nie, tu jest inaczej. Dziwne uczucie, ciepłe, ale zbyt gorące, aby nie można przy nim się oparzyć, pcha mnie w ciemność, w której na samym końcu są jego oczy.

Absolut// Akashi SeijuroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz