Leżę w łóżku i obserwuję sufit. Nie mam na nic ochoty, na oglądanie, granie, a nawet rysowanie. Czasem przyłapię się na tym, że wręcz wysłuchuję kogoś kroków i wmawiam sobie, że naprawdę ktoś tam stoi. Mam wrażenie, że znów jestem dzieckiem, który boi się najcichszego powiewu wiatru i ciągle wpatruje się w klamkę, jakby to miało powstrzymać całe zło.
Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że zaledwie kilka minut może tak bardzo mnie zmienić.
Drzwi się otwierają, a ja z zaciekawieniem i dziwnym skurczem brzucha to obserwuję. Jedynak po chwili pojawia się znana mi osoba, która w sumie nie jest wcale taka zła. Jedynie w dziwny sposób przerażająca i pociągająca.
- Jak się czujesz? – Pyta i siada na łóżku nie spuszczając ze mnie swojego czujnego wzroku. W sumie nie widziałam go od tego całego incydentu i nie wiem jak się zachować. Mam mu podziękować, przeprosić, czy milczeć? – Hej, Ario, wszystko dobrze?
Mrugam kilka razy, jakbym obudziła się z długiego snu. Uśmiecham się delikatnie, siadam i poprawiam kołdrę tak, aby spoczywała też na moich ramionach.
- Może być, dzięki. – Odpowiadam, ale z jego twarzy nie schodzi troska i niedowierzanie. Wzdycha po prostu i obserwuje świat za szybą. – Co... co się z nimi stało? Wszystko już usłyszałam od policjanta, ale nie dowiedziałam się, gdzie trafił... - Mamroczę pod nosem interesując go moją wypowiedzią. Akashi opiera łokcie o nogi i przez chwilę milczy. Czyżbym zadała nieodpowiednie pytanie? Coś było w tym złego?
- Właściciel pięć lat więzienia, a Yamato znajdzie się w zakładzie psychiatrycznym. Prawdopodobnie już nigdy z niego nie wyjdzie.
Przez te ostatnie zdanie mam ciarki na plecach. Wiem, że mężczyzna mógł naprawdę zrobić mi krzywdę, zamordował niewinne dziewczyny i w przyszłości ktoś jeszcze mógł zostać jego ofiarą, ale... To przerażające. Myśl, że już nigdy nic samodzielnie się nie zrobi, nie wyjdzie na zwykłe zakupy, nie spotka na ulicy nieznanych ludzi. To jest jak pogrzebanie żywcem.
- Nie powinnaś mu współczuć. Powinien zginąć. – Komentuje chłopak widząc moją zmartwioną minę. Nie odpowiadam, za dobrze znam Akashiego. Od początku taki był, bez litości i empatii, ale nigdy mi to nie przeszkadzało. Mimo wszystko to właśnie on zawsze zwraca na mnie uwagę, jeśli coś się złego dzieje i pilnuje przed przerośniętymi gorylami, przerażającymi bliźniakami i zabójczymi mrówkami.
Akashi Seijuro jest po prostu wcieleniem anioła stróża, który został poszarpany przez surową rzeczywistość.
- Spodziewałam się takiej odpowiedzi. Jednak Yamato to nadal człowiek.
Absolut uśmiecha się delikatnie pod nosem, a ja próbuję zrozumieć, co go tak rozbawiło.
- Spodziewałem się, że tak mi powiesz. – Mówi, spogląda na mnie kątem oka i dłonią roztrzepuje moje włosy. Lekko zażenowana i zawstydzona próbuję je jakość uporządkować, ale ciągle myślę o tym, dlaczego to zrobił. – To dzisiaj jest ostatni dzień na obozie treningowym. Byliśmy krócej niż zamierzaliśmy, ale jutro rano ośrodek zostanie zamknięty. Pozwolono nam jednak pojechać jeszcze do Tokio. Wybierasz się?
Zrezygnowana kręcę kilka razy głową i robi mi się smutno. Strasznie chciałam zobaczyć stolicę. Mimo że jednak nie mieszkam tak strasznie daleko, nigdy nie miałam pretekstu, aby tu przyjechać. I kiedy te małe marzenie miało się już spełnić, wszystko legło w gruzach.
- Lekarz kazał mi leżeć przez cały dzień, stwierdził, że przez leki mogę jeszcze zasłabnąć w tym upale. Trudno, innym razem.
Akashi wpatruje się we mnie przez chwilę i głośno mlaska.
CZYTASZ
Absolut// Akashi Seijuro
FanfictionAkashi Seijuro. Najodważniejsze dziewczyny widząc go, podejdą i spróbują zagadać, co zawsze źle się kończy. Te najbardziej nieśmiałe wycofują się i wzdychają na trybunach obserwując zniewalającą grę koszykarza. Najmądrzejszy uczeń w Japonii prz...