-13-

15.2K 770 72
                                    

Centrum motoryzacji znajdowało się kilka metrów na wschód od Balboa Lake. 

Budynek ten był całkiem dużych rozmiarów, a przed nim znajdował się wielki plac i podjazd, otoczony zewsząd metalową siatką. Na pierwszy rzut oka dostrzegłam wokół siebie kilkanaście szybkich sprzętów i mechaników, którzy przy nich pracowali. Niekiedy stali obok nich klienci, tłumacząc swój problem. Ja, kilkakrotnie zatrzymując się przy wolnym garażu, szukałam wokół siebie jakiegoś leniuchującego pracownika. Musiałam  sprawdzić stan dawno pozbawionego przeglądu motoru, jednak domyślałam się, że to nienaoliwione sprzęgło domagało się odnowy. 

Czekałam kilkanaście minut, by ktoś w końcu raczył podejść, jednak wszyscy mechanicy byli zajęci i wymieniali się tylko znaczącymi spojrzeniami. Spokojnie oparłam się o kierownicę ścigacza i oglądałam otoczenie. Zza siatki doskonale można było ujrzeć jezioro Balboa, które ciągle przypominało mi o bokserze. Gdybym nauczyła się tak walczyć, żaden gangster by mi nie podskoczył. 


Siedząc w zamyśleniu, zza swoich pleców usłyszałam poważny męski baryton.


— Hola, dzieciaki! — Zwrócił się do wszystkich mechaników. — Mamy klienta. Na co czekacie? Nathan znowu się spóźnia? — Założył ręce na biodra, brudząc sobie smarami dżinsowe spodnie. Był to najwyraźniej ich szef, choć wyraz ten mimowolnie kojarzył mi się z Charlie'm.


— Powinien już być... — Odezwał się któryś z nich, nie przerywając swojej pracy. Wtedy, z budki pracowników, której wcześniej nawet nie zauważyłam, wybiegł ciemnowłosy, całkiem wysoki i umięśniony chłopak. Przyjrzałam się tej sylwetce i wystarczył mi jedynie jej ogólny zarys, bym wiedziała, kim naprawdę był mechanik "Nathan". 


— Jestem, jestem — odrzekł, uśmiechając się niewinnie do szefa, po czym rozejrzał się, aby sprawdzić, który klient na niego czekał. Osobą tą, byłam ja, więc szatyn nie krył zdziwienia, kiedy nasze spojrzenia napotkały się. — Rachel? — Uniósł z niedowierzaniem brwi.


— Cześć. — Podniosłam dłoń ku górze.


— Zapamiętaj sobie, żeby ustawić budzik trzy godziny wcześniej, skoro ciągle się spóźniasz, leniu. — Uderzył go ścierką, po czym wrócił do garażu, z którego wyszedł.


— Nathan? Dobre imię wymyśliłeś. — Zwróciłam się do niego, podczas, gdy chłopak oglądał ścigacz.


— Shiley'a, nie? — Skinął na niego głową, toteż odruchowo przytaknęłam. Gdyby cała sytuacja miała miejsce jeszcze dwa lata temu, umarłabym z podekscytowania. Aktualnie mogłam z wielką ulgą stwierdzić, że mnie i Adriena nie łączyło zupełnie nic. — Chciałem zapomnieć o przeszłości, więc pamiętaj... Mówisz mi Nathan. — Złapał mnie za nos i ubrudził smarem.


— Będę mówić, co mi się rzewnie podoba. — Pokazałam mu język i złapałam ręką za nos, aby wytrzeć brud. — Hamulec mi się zacina — oznajmiłam, widząc, że szatyn miał zamiar przeglądać motor w całości.


— Dobrze, że powiedziałaś. — Posłał mi zabawne spojrzenie i oboje roześmialiśmy się. — Sprzęgło jest nienaoliwione, a pedał gazu ma drobne zatarcia. Musiałaś ostro jeździć. — Spojrzał na mnie, a ja kiwnęłam głową sama do siebie.


— Testowałam kraniec licznika — oznajmiłam dumnie, a Adrien-Nathan wychylił się, aby sprawdzić, jaka prędkość widniała w ścigaczu, jako maksymalna.


— Przekroczyłaś dozwoloną na ścigaczu? — Uniósł w zaskoczeniu prawą brew.


— Zamknij się, nikt poza tobą nie musi wiedzieć. — Trzepnęłam go ręką po włosach, gdy kilku ludzi i mechaników posłało mi zdziwione spojrzenia. 

Game with badboys ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz