-70-

7.2K 407 50
                                    


Położyłam się w pokoju moim i Charliego. Mogliśmy bez przeszkód spać razem. To było szalone. Czy w jedne wakacje mogło się tyle wydarzyć? Patrzyłam tępo w sufit i rozmyślałam o całym swoim życiu. Za tydzień miałam wziąć ślub. Nawet nie skończyłam osiemnastki. To było szalone i nienormalne.

Kręciłam się i przewracałam z jednego boku na drugi, gdy znudzona złapałam jego iPhone'a w dłoń, wybierając grę Angry Birds. Potem ściągałam różne aplikacje i robiłam zdjęcia, grałam w co popadło, a on wciąż nie wracał. Wybiła północ, której uważnie przyglądałam się na wyświetlaczu telefonu. Przed drzwiami zawirowało kilka stóp, a do środka wszedł mój zmęczony narzeczony.

- Padam z nóg. - Westchnął i nie rozbierając się, rzucił w pościel.

- Czemu tak długo? - Pogłaskałam go po włosach, ponieważ twarz miał przyklejoną do łóżka. - Coś się stało?

- Przejechaliśmy się na patrol. Sin Fao wybyli trzy czwarte szajek. - Podniósł głowę do góry, patrząc mi w oczy. Zamachał rękami ze złością na japońskich gangsterów i cicho fuknął. - Jutro znowu czeka nas spotkanie z nimi. Trzeba trochę nastraszyć skośnookie skurwiele.

- Jutro jest już dzisiaj. - Pokazałam mu godzinę na telefonie i zaśmiałam się cicho. - Daj. - Złapałam za rąbek koszulki i uniosłam ją, zsuwając z jego ciała, a następnie złożyłam ją w kostkę. Wyjęłam Charlie'mu spod paska broń i położyłam na ziemi obok łóżka. Wiedziałam, że był zbyt zmęczony, by cokolwiek zrobić. Popatrzył na mnie uważnie i zaśmiał się, pochylając delikatnie, żeby dać całusa. Odwzajemniłam go, dlatego blondyn położył się na mnie i objął mocno rękoma.

- Jesteś niesamowita. - Schował swoje ręce pod moją koszulę nocną. Były tak zimne, że praktycznie krzyknęłam. Zacisnęłam zęby. - Trochę zmarzłem. - Kiwnął głową.

- Trochę? Jesteś lodowaty! - Spojrzałam na niego z wyrzutem. Cała jego klata i twarz emitowały chłód, co w połączeniu z moją rozgrzaną skórą były wręcz bolesne.

- Może pozwolisz mi się rozgrzać? - Poruszył zabawnie brwiami, zawisając nade mną.

- Chcesz doznać szoku termicznego, tak? - Użyłam terminu medycznego, jakim zawsze posługiwała się Jo, dlatego oboje wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.

- Jedna runda i będę bardziej gorący, niż ty - szepnął, wpijając się w moje usta. Zaśmiałam się delikatnie, chociaż zabrzmiało to nawet seksownie. Charlie przykleił się do mojego ciała, a ja zasyczałam kilkakrotnie. Pomyślałam, że gdybym zaczęła krzyczeć, Mia nie mogłaby już nas skarcić, przez co straciłam zapał. - Co jest? - zapytał.

- Przypomniało mi się jak ruda nas uciszała, gdy pierwszy raz z tobą spałam. - Spojrzałam na niego, a on spuścił głowę.

- Nie myśl o tym. - Przyłożył swoje czoło do mojego, patrząc mi w oczy, a wtedy usłyszeliśmy głośny grzmot. - Widzisz? - Skinął na okno. - Ruda już się wkurza - powiedział, a ja posłałam mu szeroki uśmiech.

- OK. - Kiwnęłam głową. - Na czym stanęliśmy? - dodałam rozbawiona, a on całując mnie, zaczął ściągać moją koszulę nocną. Poczułam silne dreszcze na całej skórze, ale postanowiłam milczeć, dopóki blondyn sam się nie rozebrał. Drapałam blondynowi w tym czasie plecy, co widocznie bardzo mu się podobało, bo niczym mały kocur, cicho mruczał.

- Już mi cieplej - zaśmiał się i położył na mnie całkowicie. Faktycznie, Charlie zaczynał się rozgrzewać. - Dobrze mieć taki grzejnik jak ty już do końca życia. - Pocałował mnie w usta, a ja zaczęłam się śmiać z danego porównania. Blondyn przykrył nas kołdrą aż po głowę, żeby stłumić dźwięki, dlatego seks przeplatany był z niecodzienną zabawą. Charlie cały czas szeptał mi coś, a ja bez powodu się śmiałam. Po chwili byłam spocona jak szczur, on też. Co jak co, ale mój narzeczony wiedział, co oznaczała dobra rozgrzewka.

***

Obudziłam się wtulona w gorący tors blondyna. Przeciągnęłam się i postawiłam stopy na chłodnej powierzchni. Przykryłam się delikatnie kołdrą, ponieważ po upojnej nocy byłam kompletnie naga. Widząc, jak mój narzeczony słodko spał, postanowiłam zostawić mu pościel, a sama wskoczyć w porządne ubrania. Podeszłam do torby i znalazłam w niej tylko kilka swoich fatałaszków. Nie miałam zbyt wielkiego wyboru po pożarze kryjówki. Wzięłam do ręki długie, czarne, podarte na kolanach spodnie i top na krótkie rękawy z wizerunkiem Green Day. Znalazłam lusterko, w którym przeglądając się zrobiłam delikatny makijaż, po czym związałam włosy w wysokiego kucyka. Na stopy wcisnęłam trampki, ponieważ podłoga w bazie była wprost lodowata i pochyliłam się nad Charlie'm, dając mu całusa w policzek. Gdy złapałam za klamkę, usłyszałam zachrypnięty głos.

- Hej, poranny ptaszku. - Spojrzał na mnie sennie i przejechał ręką po jasnych włosach.

- Witaj, wieczny śpiochu. - Zawróciłam się, siadając na skrawku łóżka, a on przyciągnął mnie do siebie za rękę. Pocałowaliśmy się, po czym usiadłam mu na klacie, żeby zrobić malinkę na szyi. Zaczął się śmiać, błądząc rękami po nogach i tyłku, a następnie pozwolił, żebym całowała go do woli. Nie umiałam nie wykorzystać tej szansy, dlatego dopiero dziesięć minut później wstałam, aby przynieść mu śniadanie.

- Nie trzeba, skarbie. Zjemy na mieście - zauważył. - Zbierz tylko pięciu kolesi, musimy wybrać się na pobudkę do Japończyków. - Zaczął zakładać bokserki.

- Rozkaz. - Zasalutowałam i w wesołym humorze, wpadłam do pokoju Johna i Byorna. - Chłopcy, za dziesięć minut stawić się w hangarze głównym! - krzyknęłam, zadowolona, że już nie spali.

- Tak jest, szefowo! - Uśmiechnęli się, a ja ruszyłam dalej. Nie rozwodząc się nad pokojami, wybrałam pierwszy lepszy i trafiłam na pomieszczenie, w którym znajdowali się bracia Tim i Tom oraz ich najlepszy kumpel Jucy. Zawołałam ich jak poprzednich gangsterów i sama pobiegłam do kuchni po szklankę wody. Gdy upiłam łyka, zachciało mi się wymiotować. Te szklanki były brudne. Pobiegłam do sedesu i zwróciłam to, co wypiłam, a następnie poprawiłam się i biegiem ruszyłam do hangaru głównego. W środku czekali na mnie już wszyscy, włącznie z Charlie'm.

- Kierujesz, Byron. - Uderzył brązowowłosego chłopaka z kilkoma tatuażami na szyi w ramię.

- Gdzie jedziemy, szefie? - zapytał blondyn, Tom.

- Trzeba zacząć likwidować wrogów. Przecież to nasz zawód - zaśmiał się, prawie psychopatycznie mój narzeczony. - Sin Fao pożałują, że z nami zadarli. - Uderzył ręką w rękę. - Tim, Jucy. Idźcie do busa po broń. - Skinął na brunetów, którzy bez słowa sprzeciwu odwrócili się w stronę ciemnozielonego auta. - Musimy jechać do centrum Los Angeles. Z podsłuchu wynika, że chcą zaatakować Dubtrightów.

- Będziemy ich bronić? - zdziwiłam się.

- Można tak powiedzieć. Chodzi o to, że gdy będziemy pojawiać się przy atakach innych szajek... Uznają, że do nich należymy. To taka mała ochrona dla Herp Fire. - Uśmiechnął się tajemniczo, a Tom kiwnął głową, wyraźnie zgadzając się ze swoim szefem. Gdy chłopcy przynieśli broń, oprócz swojego deserta, wybrałam też jedną, niewielką bombę i karabin. Czułam się jak Rambo z długim nabojem do maszynówki, przepasanym przez ramię. Brakowało mi tylko pomalowanej twarzy.

Wszyscy zgodnie wsiedliśmy do czarnej Toyoty Supra i zniknęliśmy sprzed baz wojskowych. Przed niedużym budynkiem między dwoma ścianami kamienicy czekaliśmy na wroga. Kiedy kilkunastu Japońców wpadło do środka, dwaj ustali na straży. Tim i Tom od razu ich zdjęli. Weszliśmy do środka, obstrzeliwując nieprzyjaciela z kilku stron. To było niesamowite, gdy użyłam karabinu. Był bezwarunkowo wybitnie skuteczny. Śmiałam się, zabijając Japończyków i odrzuciłam maszynówkę na bok. Pasek po nabojach zrzuciłam gdzieś pod ścianę i mrugnęłam do jednego z Dubrightów okiem. Myśleli, że atakowaliśmy razem z Sin Fao, ale spostrzegając, że byliśmy po ich stronie, zaczęli skośnookich wybijać. Rzuciłam pod nogi bombę przewodniczącemu japońskiej mafii, która rozniosła go na drobne części. Ściany pokryła krew, płynąca wolno do dołu głębokimi strużkami. Uśmiechnęłam się ze zadowoleniem, gdy poczułam w dolnej części mostka coś twardego. Złapałam się jedną ręką w tym miejscu i spostrzegłam plamę krwi. Należała do mnie. Poczułam bezwładność w nogach i upadłam na kolana. Jedyne co jeszcze spostrzegłam zobaczyć to Charliego, który bieg do mnie jak opętany, zostawiając całą walkę precz.

- Rach, nie zamykaj oczu! - Położył mnie na swoich kolanach. Czułam się jak marionetka. Nie potrafiłam samowładnie poruszyć ręką. - Rachel! - Zobaczyłam, jak łzawiły mu oczy. Ten bohater po raz pierwszy miał w oczach strach. A ja chciałam go uspokoić, ale nie mogłam. Usta nie wyrażały żadnego dźwięku. Zamknęły się równocześnie z oczami.

Game with badboys ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz