XXXIV

640 42 0
                                    

Zajechaliśmy pod teren Valentines i niby zwykli turyści, objechaliśmy ich willę dookoła.
- Słyszałem, że Miriam jest już na tamtym świecie. - tata popatrzył na mnie uważnie.
- Kim jest Miriam? - zdziwiłam się.
- Żoną Spencer'a. - rozejrzał się po balkonach. - Masz talent do rysowania krwią po ścianie.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się.
- Jak ją zabiłaś? - zapytał z zaciekawieniem.
- Wycięłam jej szyję. - wzruszyłam ramionami. - Chciałam jeszcze zawiesić w jego sypialni jej ręce i nogi tak dla ozdoby, ale czasu było mało.
- Dobra i szyja. - pogłaskał mnie po głowie, a ja wybuchnęłam śmiechem. Tata zmarszczył brwi, nie rozumiejąc w czym rzecz.
- Wiesz, to nie jest normalna rozmowa córki z ojcem. - popatrzyłam na niego z rozbawieniem.
- Kto powiedział, że ma być normalna? - dał mi pstryczka w nos. - Ej, ej. Patrz. Spencer jest w domu. To znaczy, że w Tokio nic nie znaleźli.
- To całe szczęście. Prawda?
- Dobrze by było, gdyby nie wplątywali się w historię Sin Fao.. Lepiej, żeby nie wiedzieli o co toczyliśmy spór. - obserował okna, w których co chwila coś się ruszało.
- A tak właściwie to o co? - zaśmiałam się.
- O LA, ale przede wszystkim tę przeklętą mapę, za którą moi przyjaciele oddali życie. - westchnął. - Nawet nie wiemy, o co walczymy. To jednak coś niesamowitego.. ciężko dotrzeć z jednego punktu do drugiego.
- To może być mapa skarbów? - popatrzyłam na niego ze zdziwieniem.
- Nie wierzę w takie rzeczy. - zaśmiał się. - Jak dla mnie, to może być to tajemny skład broni.
- Albo klucze do rajskiej wyspy. - orzekłam z rozmarzeniem.
- Niedługo odwiedzimy pewną wyspę, córcia. - popatrzył na mnie przebiegle z chytrym uśmieszkiem. - Na drugim końcu świata..
- JAPONIA! - prawie krzyknęłam, gdy tata z lekkim uśmiechem popatrzył przez okno. W pewnym momencie oparł się o kierownicę i zaczął drapać brodę. - O czym tak myślisz?
- Hm, co by było gdyby Spencer zobaczył ducha? - na jego twarz wdarł się złośliwy uśmieszek.
Zrozumiałam w czym rzecz.
- Najlepiej to sprawdzić! - skrzyżowałam ramiona i spoglądając na siebie równocześnie z tatą, zaczęliśmy się śmiać.
- Moja krew! - dał mi Mikro PM, którą schowałam do całkiem dużej kieszonki spodni. Miałam w niej też kilka zapasowoych sztyletów.
- Twoja krew ma dobry pomysł.. - patrzyłam na prywatną willę Spencer'a, tajemniczo się uśmiechając. - Niedawno wypowiedział pewne życzenie.. - spojrzałam na tatę. - Może czas by je spełnić?


...


U bram villi Spencer'a stało dwóch ochroniarzy, dwóch zajmowało też teren od tyłu i po jednym ze wschodu i zachodu. Trzeba przyznać, że Spener zawsze jest dobrze ubezpieczony. Niestety, nie na dwójkę diabłów.
Mój tata wesoło się uśmiechnął widząc to wszystko i pomasował swój kark.
- Zrobimy mu małą niespodziankę. - zaśmiał się.
- Kinder niespodzianki są najlepsze, tatku. - kiwnęłam głową i wyszłam z samochodu, kierując się w kierunku dwóch goryli. Popatrzyli na mnie podejrzanie, łapiąc za broń przy pasku. - Dzień dobry, jestem Erin Thompson, kurierka. Pan Spencer zamawiał nasze produkty z dostawą. - pokazałam na karton.
- Co tam jest? - warknął jeden z mięśniaków.
- Nie wiem. Ja tylko dostarczam. - wzruszyłam ramionami. Goryl zabrał ode mnie przesyłkę i szybkim ruchem potrząsnął ją. Zakryłam sobie twarz chustką, podczas gdy bomba gazowa zaczęła ich dusić. Ojciec śmiejąc się na mój pomysł, wyszedł z zachodu. - Śpią?
- Jak dzieci. - pokręciłam głową.
- Co za ciota uwierzy, że grzyby rosną przy drodze?
- Tylko ludzie Spencer'a! - orzekłam i oboje zaczęliśmy się śmiać. Sprawdziliśmy czy aby na pewno nigdzie nie kręci się policja, ani inni wrogowie, po czym weszliśmy do środka.
- Był w salonie. Ogląda mecz. - tata pokręcił zabawnie głową, prowadząc mnie za sobą na górę. Kiedy znaleźliśmy się pod odpowiednimi drzwiami, wyminęłam je i kiwnęłam tacie, że pójdę do pomieszczenia obok, a potem po parapecie przejdę na balkon.

Uśmiechnął się do mnie szeroko, widząc, że jego geny nie poszły na marne.
Weszłam do wielkiego pokoju, którym mianowicie była sypialnia Spencer'a i rozejrzałam się po niej. Wielkie baldachimowe, kremowe łóżko i kilka jasnobrązowych szaf ładnie się ze sobą komponowały. Aż żałowałam, że musi spać tutaj ten dzik. Wyjęłam z mojej torby, w której było dosłownie wszystko, jedną z najczerwieńszych szminek i napisałam na ścianie "słyszałam, że miłość umiera ostatnia.. Nie myliłeś się, Spencer. Chyba jeden jedyny raz.". Popatrzyłam na dzieło i pomyślałam, że to za mało. Muszę mu gorzej dokuczyć. .

Game with badboys ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz