-60-

8.4K 417 31
                                    


Gdy słońce zaczęło przedzierać się przez zasłony przetarłam oczy i złapałam się za głowę, napotykając po drodze cudze ciało. Otworzyłam delikatnie oczy, widząc śpiącego przy mnie Charliego, który obejmował mnie w pasie i trzymał swój nos w moich włosach. Zaśmiałam się, ale ból głowy spowodowany kacem nie poprawił mojego nastroju. Westchnęłam cicho i wtuliłam się w jego tors, chcąc jak najdłużej nacieszyć się chwilą mania jego serca przy sobie.

Zorientowałam się, że wieczór wcześniej, podczas którego zdecydowałam się upić, wygadałam mu całą prawdę o Joshu i wiedziałam, że będzie pytać o to, gdy się zbudzi. Nie chciałam go stracić. Nie mogłam. Czując jego ciało przy swoim, moje serce waliło jak oszalałe.

- Mmmm.... - mruknął, przeciągając się na łóżku jak kot. - Hmm... Rach, już nie śpisz? - Otworzył lekko swoje niebieskie oczy.

- Przed chwilą się obudziłam - szepnęłam, chowając się w jego klatę. Gdy spojrzałam na jego twarz, serce od razu zaczęło galopować. Miał minę zbitego psiaka, która wyglądała tak słodko, że miałam ochotę skoczyć na niego i pokazać mu zgromadzoną we mnie czułość. Gdy wychyliłam się jednak, aby go pocałować, on zatrzymał mnie w pół "kroku".

- To, co wczoraj powiedziałaś to prawda? - zapytał spokojnym, ściszonym tonem głosu.

Spuściłam wzrok i poczekałam kilka chwil.

- Tak. - Odwróciłam się. - Nie wyobrażasz sobie jak mnie zraniłeś, tego wieczoru, gdy rozmawiałeś z Tashiką. Byłam tak zawiedziona, że najzwyczajniej w świecie dałam się mu pocałować. - Pokręciłam głową. - Nie musisz pytać o więcej, nic poza tym się nie stało.

- Jestem aż tak straszny, że idziesz się skarżyć romantycznym chłopcom, którzy to wykorzystują? - Skrzyżował ręce.

- Zawsze będę kochała tylko i wyłącznie ciebie, ale czasami ranisz mnie tak bardzo, że nie wiem czy lepiej zrobić ci na złość, czy iść i się powiesić. - Schowałam twarz w dłoniach, zakrywając zaszklone oczy.

- Może faktycznie powinienem bardziej się o ciebie troszczyć... - szepnął, odgarniając moje włosy do tyłu.

- Po prostu jestem głupia. - Chciałam wstać, ale zatrzymał mnie. - Wybacz mi, Charlie.

- Wierzę, że to było tylko dlatego, że cię zdenerwowałem. Wiem, że zrobiłem wtedy... Źle. - Pokręcił głową. - Ja też powinienem zapytać cię o przebaczenie.

- Więc zapomnijmy o tym i będzie kwita - zaśmiałam się i usiadłam na skraju łóżka.

- A ty dokąd? - Przewrócił mnie do tyłu i głośno się zaśmiał.

- Wyleczyć kaca? - Odpowiedziałam pytaniem na pytanie, gładząc go po twarzy.

- Zaraz ci w tym pomogę - powiedział z uśmiechem i namiętnie mnie pocałował. 

Blondyn przekręcił mnie na bok i zrobił tak, żebym leżała pod nim. Ciągle szeptał mi coś do ucha, a ja śmiałam się i całowałam go wzdłuż szyi. Chciałam mieć go jak najbliżej siebie, dlatego mocno trzymałam go w swoich ramionach. Blondynowi sytuacja najwidoczniej odpowiadała, bo błądził rękoma po moich ramionach i plecach robiąc na nich niewidzialne kółka. Zamruczałam mu do ucha, gdy chwycił rąbek mojej bluzki, aby unieść ją w górę.  Gdy spojrzał mi w oczy, wiedziałam już, na co miał ochotę.

Dałam mu pstryczka w nos, ale po chwili uniosłam ręce do góry, aby mógł zdjąć ze mnie niechciany element ubioru. Charlie zrobił to z wielką chęcią, a gdy spojrzał na mój biust, spaliłam buraka.

- Cycki ci urosły - zaśmiał się, patrząc na mnie z pożądaniem.

- Już mi to wiadomo - powiedziałam ze śmiechem, a on spojrzał na mnie podejrzanie. - Od Jo, oczywiście.

- Nie mów o niej teraz... - Schował twarz za moimi włosami, żeby móc w wygodnej pozycji błądzić rękami po biuście. - Kocham cię. Nawet, jeżeli tak nie uważasz.

- Już wiem. - Potargałam mu włosy. - No dalej. Odpinaj. Śmiało. - Skinęłam mu na biały, koronkowy stanik, nad którym modlił się od kilku dobrych minut.

- Nie pogryziesz? - zaśmiał się, a ja rozłożyłam ręce, czekając na jego ruch. - Nie chcę cię zmuszać - powiedział nieco poważniej.

- Dziś, jestem już gotowa. - Zarzuciłam mu ręce na szyję i wynagrodziłam mu stracony czas namiętnym pocałunkiem. Blondyn uśmiechnął się i bez najmniejszego problemu zrzucił górną partię ubioru gdzieś na podłogę.

- Marzyłem o tym, Rach - szepnął mi do ucha, przejeżdżając rękami po biuście. - Jesteś tak... Piękna - wymruczał, a ja podrapałam go z przyjemności po nagich plecach. - Mówiłem ci to?

- Tylko w Prima Aprilis. - Zaczęłam się śmiać, a on razem ze mną. - Dzisiaj robisz wyjątek?

- Mam nadzieję, nie tylko dziś... - mruknął mi do ucha i oboje zaczęliśmy się dotykać. Jeździłam rękoma po jego umięśnionej klacie, a gdy doszłam do bokserek cicho się zaśmiałam. Czułam przy własnej skórze jego całkowitą męskość, dlatego na przemian rozpalałam się i robiłam czerwona. Charlie popatrzył na mnie swoim przenikliwym, zadowolonym spojrzeniem i pochylił się nade mną, aby wyszeptać do ust dwa słowa. - Czaruj, mała. - Śmiejąc się, zsunęłam z niego jedyny element ubioru i rzuciłam nim gdzieś pod drzwi. Blondyn z szerokim uśmiechem na twarzy zrobił to samo z moją dolną garderobą i tak po prostu leżeliśmy nago, patrząc sobie w oczy. - Kto pierwszy? - zaczął się śmiać.

- Królowa zaczyna. - Przekręciłam go na plecy, aby móc swobodnie usiąść na jego klacie. Rozciągnął się, kładąc ręce pod głowę, wciąż nie przestawając mi się przyglądać ze zboczoną miną. Patrząc na niego, oblizałam usta, na co szeroko się uśmiechnął. W tym samym czasie złapałam w dłoń jego przyjaciela i mocniej go ścisnęłam. Blondyn mruknął i przymknął oczy, więc uznałam, że początek mu się spodobał. Robiłam to pierwszy raz, ale byłam tak podekscytowana i pełna pożądania do własnego chłopaka jak nigdy w życiu. Gdy uruchomiłam ręce i własny język, wiedziałam już, że ta gra z niegrzecznym chłopcem była czymś dla mnie. Blondyn sapnął łapiąc mnie za włosy i cicho coś wyszeptał. Nie miałam czasu na zgadywanki, byłam zajęta. Skończyłam dopiero, gdy zobaczyłam, że męskość mojego chłopaka była prosta jak sztafeta w płocie. Wtedy powywijałam się jeszcze nad nim, a on gwałtownie obrócił nas o sto osiemdziesiąt stopni i teraz to ja byłam na dole.

- Umiem się odwdzięczyć, wisienko. - Pocałował mnie w usta i pochylił się do szyi, na której zostawił malinkę. Mruknęłam cicho i poczułam jak wszystko we mnie pulsuje. Blondyn zaczął zjeżdżać windą w dół, co chwila zatrzymując się na którymś piętrze. Gdy dotarł do celu, mruknął i zrobił ze mną to, co ja z nim, tyle że dziewięćdziesiąt dziewięć razy lepiej. Kiedy Charlie położył się na mnie, wiedziałam już, że to ten dzień. Zarzuciłam mu ręce na szyję i pozwoliłam zrobić ze swoim ciałem, co tylko będzie chciał. Mój chłopak oczywiście mimo swoich dzikich ruchów i pełnych namiętności pocałunków, był bardzo delikatny. Wchodząc w niedozwoloną dla innych strefę miał na twarzy wymalowaną radość. Wiedziałam, że marzył o tej chwili od dawna. Patrząc na niego, jęczałam tylko cicho, ale gdy przebił oddzielającą nas barierę, praktycznie krzyknęłam. Nawołując jego imię, powodowałam, że jeszcze bardziej się nakręcał. - O tak, kochanie. Krzycz - zaśmiał mi się do ucha, więc bez skrępowania robiłam, o co prosił. Nie martwiłam się kompletnie niczym, byłam po prostu w siódmym niebie. Nigdy nie przypuszczałam, że seks może być tak świetną zabawą i mocnym uczuciem. To uczucie widziałam w oczach mojego chłopaka.

- Charlie, ja już nie mogę... - szepnęłam, czując, że zaraz dojdę do mety. - Charlie...

- Sekunda... - zaśmiał mi się do ust i objął je namiętnym pocałunkiem. Nie umiałam go puścić. Przykleiłam się do jego ciała, a na samym końcu było już tak niesamowicie, że w swoich myślach praktycznie eksplodowałam. Obojgu nam się podobało, ale musiał skończyć, jeśli nie chciał nas pozabijać. Gdy położył się na łóżku obok mnie, przyciągnął do siebie i zachłannie zaczął całować.

Game with badboys ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz