*POV* Jamie
- Czuję się jak jakiś zboczeniec - mruknął niechętnie Light, patrząc przez mikrolunetę w okno od salonu spotkanych w sklepie sióstr. - Serio chcesz się tam włamać i zamontować kamery?
- To jedyny sposób, żeby dowiedzieć się czegoś więcej o tej Chelsea. A poza tym, mogą o nas rozmawiać, jestem ciekawy co mają do powiedzenia - zaśmiałem się, robiąc dokładnie to samo, co Shine. - Właściwie dla ciebie to powinna być normalka. To nie ja rucham się z laskami, a jak okażą się być pizdami to nie wyrywam im serc i nie trzymam ich w słoikach.
- To tylko drobny fetysz, nie ma nic wspólnego z podglądaniem dwóch nastolatek. - Machnął niedbale ręką, podśmiewając się pod nosem.
- Nastolatki, pff. Wobec ciebie to prędzej rówieśniczki.
- A od ciebie młodsze o rok, ojeju. Faktycznie, seniorze, masz rację.
- Czekaj, patrz! - Złapałem go za ramię, widząc, że "Cheche" do kogoś telefonuje. - Potrzebny będzie jeszcze podsłuch.
Mój telefon zawibrował, a ja posłałem Lightowi zdezorientowane spojrzenie. Złapałem za komórkę i odebrałem połączenie.
- Ya?
- JJ, mamy problem. - Usłyszałem w słuchawce głos Rozy i z lekkim westchnięciem opuściłem ramiona, dając tym samym sygnał Li, aby obserwował dziewczynę dalej.
- Co jest?
- Te kurwy z Mad Worly nie chcą zapłacić haraczu. Szykuje się ostro i mógłbyś w końcu wziąć dupę w troki i przyjechać mi pomóc się z nimi rozprawić! - warknęła, dość bardzo poirytowana.
- Że też teraz... - mruknąłem, ze złością - Daj mi pięć minut.
- A gdzie jesteś?
- Toy Distric.
- Przecież to na drugim końcu LA, Jamie. - Westchnęła - Jak zamierzasz trafić tu w pięć minut?
- Wątpisz w brata? - zaśmiałem się.
- Tak, bo zamiast jechać, nadal gada przez komórkę.
- A więc, sayonara! - Gwałtownie odpaliłem silnik i ruszyłem z miejsca, nie mówiąc nawet o niczym Shine'owi. Chłopak gwałtownie złapał się pasa, o mały włos nie uderzając głową w szybę, po wyjechaniu zza rogu kamienicy, co zrobiłem w ekstremalnym tempie. Streściłem wszystko, przejeżdżając obok glin, które nawet nie zauważyły mnie, myśląc zapewne, że to był tylko wybryk wzroku.
A jednak. Moje najnowsze, białe Audi R8 należało do wozów, które mogłyby ścigać się z wiatrem. Kochałem to cacko całym swoich sercem - jeśli je tak właściwie miałem.
Zahamowałem kilka metrów przez pustą uliczką, która wyglądem odstraszała w promieniu najbliższych dziesięciu mil, równocześnie wyjmując z bejsbolówki parę shotgunów, obkręcając je rytmicznie między palcami. Były dość ciężkie, ale praktyka czyni mistrza. Nie czekając, aż Shine Light podniesie dupę i poszuka swojego karabinu, wyszedłem zza rogu i pierwsze, co ujrzałem, to sięgające kolan białe włosy Rozalie.
Dziewczyna mierząca zaledwie metr pięćdziesiąt pięć wzrostu stała przed mężczyznami z założonymi rękoma, co chwila zerkając na Sivę i Maxa zajmujących miejsce po jej obu stronach. Bracia mieli za plecami porządne AK4, gotowe do użycia.
- O, jest i Junior Carter! - zaszydził Joreman, stojący na czele swojej bandy - Możecie pocałować mnie w dupę. Nie dostaniecie ani grosza, a Valentines jeszcze to potwierdzą!
CZYTASZ
Game with badboys ✔️
ActionTrylogia gangów z Los Angeles. Odważysz się z nimi zagrać? ******* Książka do remontu (I część napisana w 2016 roku, gdy miałam 15 lat). Treść książki zawiera wulgaryzmy i sceny przeznaczone dla osób powyżej osiemnastego roku życia. Czytacie na włas...