Rozdział 1

319 28 5
                                    

  Obudziłam się tego ranka jak zwykle uśmiechnięta. Wstałam z łóżka i wzięłam szybki prysznic. Ubrałam na siebie czarne leginsy i białą koszulę. Zrobiłam jeszcze tylko lekki makijaż. Uznałam że wyglądam całkiem dobrze. Spojrzałam na zegarek, stojący na szafce nocnej. Dopiero 6.50, więc mam jeszcze dużo czasu. Zeszłam na dół i zobaczyłam moją mamę siedzącą przy blacie kuchennym.
-Czesc mamo.
-Hej kochanie, zrobić ci sniadanie?- zapytała
-Nie, dziękuję. Sama sobie zrobię.-odpowiedziałam po czym wzięłam się do pracy.
Usmarzyłam sobie naleśniki, a po chwili już ich nie było.
Wpakowałam do plecaka drugie śniadanie, pożegnałam się z mamą i pobieglam na przystanek. Do szkoły mam na ósmą, więc raczej zdążę. Autobus przyjechał w miarę szybko. Dojechalam do szkoły kiedy była już godzina 7.50. Poszłam do szatni, gdzie zobaczyłam czekającą już na mnie Jenny. To moja najlepsza przyjaciółka. Jest szczupłą, wysoką blondynką. Zawsze mnie wspiera w trudnych chwilach (których z reguly prawie nie mam).
Przywiatałam się z nią, kiedy ktoś mi zasłonił oczy. Poczułam ten wspaniały zapach perfum Luka. Moje dwa ulubione zapachy to siano oraz zapaszki mojego chłopaka. Tak, jest nim Luke.
Poznałam go jak byliśmy ledwie czterolatkami. To MEGA przystojny chłopak.
Ma czarne włosy i niebieskie czarujące oczy. Jest najwyższy z wszystkich osób z naszej klasy. Zawsze mi pomaga, a w trudnych sytuacjach potrafi pocieszyć mnie nawet się nie odzywając. Jest świetnym towarzyszem we wszystkim co można robić. Jest naprawdę  zabawny i słodki...
Przywiatałam się z nim mocnym usciskiem, po czym w trójkę poszliśmy pod salę matematyczną. Lekcje minęły mi bardzo szybko, choć na większości były karkówki albo sprawdziany.
Zawsze wymieniamy sie z przyjaciółmi informacjami dotyczącymi testu, więc wszyscy dostajemy takie same oceny. Wróciłam do domu. Zobaczyłam, że nikogo nie ma. Tata w pracy, a mama pewnie pojechała na zakupy.
Odgrzałam sobie obiad, zjadłam go, po czym założyłam moje ulubione czarne bryczesy z szarymi lejami. O 16 jadę do stajni, więc mam jeszcze niecałe poł godziny. Zadzwoniłam do przyjaciółki z koni, Sopi. Na szczęście okazało się, że dzisiaj też przyjedzie. Pogadałam z nią jeszcze chwilę, a potem poszłam na przystanek tramwajowy. Do stajni muszę jeździć tramwajem, ponieważ autobusy nie jeżdżą w tamtą stronę. Szybko wsiadlam do pojazdu i usiadłam na miejscu. Nie minęło pięć minut, a już zatrzymaliśmy się na przystanku przy stajennym padoku.

Hejka^^^
To mój pierwszy rozdział I pierwsza książka. Mam nadzieję, że się podoba😉
Zapraszam do następnego rozdziału...❤

Nagła zmianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz