Rozdział 22

97 13 0
                                    

*Miałam rację...* Fabian mnie wylosował. Oczywiście wzięłam wyzwanie, bo gdybym go nie wzięła, po prostu nie bybyłabym sobą. Chłopak powiedział mi, że mam pocałować w usta Sama. Banalne wyzwanie... Już to wiele razy robiłam. Samuel spojrzał na mnie z chytrym usmieszkiem, a ja go odwzajemniłam. Przyblizylusmy się do siebie i złaczylismy nasze usta. Slyszłam jak pozostali mówią pod nosem rzeczy typu "ble" lub " ohydne". Uśmiechnęłam się pod nosem bo teraz oni widzą jak to jest patrzeć na coś takiego. W końcu oderwalismy się od siebie, A inni zaczęli bić nam brawa. Poczułam się gorąca na policzkach. O Boże!! Sam puścił do mnie oczko a ją już się zlapalam za policzki, bo nie chce wyglądać jak burak. Zakrecilam butelką i wypadło na Johna. Wziął pytanie. To naprawdę nie mój typ.
- Na ile procent kochasz Oli?- zapytałam, a chłopak się szczerze uśmiechnął.
- Sto tysięcy- zaśmiał się i mocno przytulil swoją partnerkę. Graliśmy jeszcze tak prawie godzinę. Dowiedziałam się, że Samuel i Fabian chodzą też ostatnio razem do szkoły, bo Fabian się przeprowadził. Powstała z nas naprawdę zgrana paczka. John też przypadł mi w końcu do gustu. Miło nam mijała ta godzina. Kiedy już nam się znudziła butelka, usiedliśmy wszyscy na łóżku w moim pokoju i właczyliśmy telewizor. Obejrzeliśmy sobie jakiś kabaret, przy którym towarzyszyło nam pełno śmiechu. Kiedy już mieliśmy straszną glupawke, rzucalismy się poduszkami, aż piórka latały!!! Bardzo mi się podobała ta gra. Zdawało się, że nie tylko ja się Tak świetnie bawię, bo John skakał jak jakis szczeniak. Gdy się już trochę uspokoiismy, zeszlismy na dół do kuchni i postanowiliśmy zrobić sobie obiad. Na szczęscie większość potrafiła całkiem gotować. Oli i John zajmowali się mięsem, ja I Samuel ziemniakami, a Sopii i Fabian sałatką. Przepięknie się dobraliśmy. Po dłuższym czasie, skończyliśmy naszą robotę i zjedliśmy własnoręczny posiłek... Gadalismy jeszcze długo o naprawdę przeróżnych rzeczach, a potem wszyscy musieli już iść oprócz Sopii. Bardzo się z tego powodu ucieszyłam, bo wiedziałam, że będę mogła pogadać o naszych wspólnych problemach w szkole. Szkoda, że nie chodzimy razem do szkoły. Usiadłyśmy we dwie na kanapie i zaczelysmy rozmowę.
-Tak więc, jak tam nasze problemy?- zapytałam z zaciekawieniem. Chyba nikt sie nie dziwi, bo chyba każdy chciałby wiedzieć jak będzie wyglądało jego życie w szkole.
-Bardzo słabo...- mówiła przyjaciolka, a jej twarz lekko pobladła. Szkoda mi jej, choć wiem że będę miała to samo.
-Czyli..?- zapytałam.

I tym oto momentem kończymy nasz króciutki rozdział. Dopiero teraz go wstawiłam, bo wiadomo, święto, groby itp...😔Mam jednak nadzieję że się podoba.
❤❤❤

Nagła zmianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz