Rozdział 26

85 12 3
                                    

Kiedy przyszła trenerka, od razu zaczęłam ją wypytywac dla kogo ustawione są te przeszkody. Jezu oby nie...- pomyślałam. Jednak Claris z wielką obojętnością (co mnie lekko zdziwilo) powiedziała nam wprost, że postawione są one specjalnie dla naszej strachliwej dwójki. Przeleciał mnie dreszc na sam widok tych przeszkód! No tak... W końcu musiał być ten pierwszy raz...! Bardzo bardzo się bałam. Moja przyjaciółka nie była mniej wystraszona niż ja. Obydwie byłyśmy w totalnym szoku....! Brrrrr.... Podeszłam do siodła Hipcia i podciągnełam popręg.
Wsiadłyśmy na swoje rumaki, ustawilysmy na  odpowiednią dziurkę strzemiona i ruszyłyśmy energicznym stępem. Trochę się rozgrzałyśmy, a potem przeszłyśmy do kłusa. Przechodziłyśmy przez cavaletti i drągi. Po jakiś 25 minutach przeszłyśmy do galopu i skakałyśmy przez koperty. W końcu przyszedł czas na te  ogromne przeszkody...! Ale miałam stresa. Na początku ja miałam skoczyć.
Tylko dlaczego ja...?! To nie fair. Wolałabym najpierw zobaczyć jak ktoś sob ię radzi i dopiero wtwystwystartować...  Najechałam na przeszkode, jednak w ostatnim momencie
Hipogryf zachamował i poszybował w przeciwną stronę. Co za pech!!! Po niedługim czasie udało mi się go zatrzymać, z czego byłam niezmiernie dumna. Mówię poważnie... On jest naprawdę bardzo energicznym koniem... Potem była kolej Sopii. Jednak jej też nie udało się przeskoczyć. Chyba nigdy nie damy sobie z tym rady... Znowu była moja runda. Okropieństwo!! Można sobie zadać pytanie:

Czego boi się jezdziec?

- Brykania..? -Nie.
-Skakania...? -Nie, przecież to czysta zabawa...
-Upadku..? -Nie, każdemu się zdarza...

A ja jednak bardzo się bałam...
Ruszyłam galopem, najechałam na przeszkode i.......... Stało się niemożliwe! SKOCZYŁAM! Momentalnie zrobiłam półsiad i przez przypadek wzięłam do ręki I mocno zacisnelam siwą grzywe konia. W momencie kiedy byłam "w  locie", czas sie spowolnił... Wszystko było "głuche". Ależ cudowne chwile! Chciałabym żeby ten moment trwał na wieki wieków...
Wydawało się, że  ta chwila trwała całą wieczność...
W końcu Hipogryf dotknął przednimi kopytami ziemi, a ja obudziłam się ze swojego pięknego snu... Trochę spanikowałam widząc, ze tak naprawdę koń staje sztywno na dwóch przednich kopytach. Jednak ta chwilia długo nie potrwała, bo zaraz potem wyladowalam na pupie cała w piasku.
No genialnie!
Właśnie spadłam z konia. Już mój szósty raz w życiu... Szybko się podnioslam i zlapałam za wodze stojącego spokojnie Hipcia. Stał tak sztywno pewnie tylko dla tego, ze poczuł jakby zrzucił trochę kilogramów... Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, ze nic mnie nie bolało...
Chyba miałam szczęście!
Claris do mnie podeszła i po części pochwaliła mnie, oczywiście nie zapominając o tym żeby mi wytłumaczyć ja się zachować w takiej sytuacji następnym razem.
Z racji tego, ze nic mnie nie bolało z powrotem weszłam na konia...

Hej ludki'''
Dzisiaj lekko krótszy rozdzial, ale chce mi się spać. Xd
Mam nadzieje ze w miarę się podoba...
❤❤❤

Nagła zmianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz