Rozdział 6

156 15 6
                                    

-Muszę ci coś powiedzieć, tylko nie uciekaj...- kiedy to powiedział, myślałam, że robię coś źle i Luke chce że mną zerwać
-Proszę mów- odpowiedziałam drżącym głosem
- Ostatnio strasznie zakochałaś się w tych koniach...
-I nie zamierzam tego zmieniać- przerwałam mu
-I się dobrze uczysz...
-Tego też nie zamierzam zmieniać- przerwałam mu po raz drugi
-I..się trochę słabo ubierasz...
-Stylu też zmieniać nie będę, a poza tym uważam że ubieram się bardzo dobrze- przerwałam mu po raz kolejny
- I dlatego ustaliliśmy z Jenny, że to chyba koniec..- kompletnie mnie zatkało
- Czcczegooo konieccc?- zapytałam drżącym głosem
- No wiesz, przyjazni.. Kazała mi tobie to powiedzieć, bo ona nie potrafiłaby ci spojrzeć w oczy...- teraz to już mnie zatkało na maksa, ale po chwili odzyskałam przytomność i się zdenerwowałam jak nigdy do tej pory.
-Kurna! Co ty pieprzysz??! Co to za przyjaciele??!-darłam się- Jesteście najgorszymi osobami jakie poznałam!! Nigdy nie słyszałam, żeby najlepsi przyjaciele odwarcali się od kogoś tylko, dlatego że ma inna pasje, lepiej się uczy i się inaczej ubiera!!!!- krzyknęłam jeszcze i szybko uciekłam do domu...
Nikogo tam nie było. Rzuciłam się na swoje łóżko i długo myślałam. Popłynęła pierwsza łza, druga, trzecia, aż w końcu cała się poryczałam.... Nie rozumiałam co ja im takiego zrobiłam... Wzięłam do reki mojego IPhone i wystukalam do Jenny wiadomość.
Do Jenny
Jesteś najgorszą osobą razem z MOIM BYŁYM  jaką poznałam w moim życiu!!!
Od Jenny
Ty też dziwko!!
Do Jenny
Łał w końcu spojrzałaś w lustro!!
Od Jenny
Spieprzaj, nie będziesz miała życia w szkole zobaczysz.

Na te słowa lekko się przestraszyłam bo wiem jak ona potrafi zniszczyć życie słabszym. I co ja teraz ze  sobą zrobię-pomyślałam. Jedyna osoba, której mogłam w pełni wtedy zaufać to Sopii. Sama nie wiedziałam czy będzie ją to interesowało, ale jeżeli została bym  z tym problemem sama, nie wiem czy jutro bym jeszcze żyła. Musiałam do niej zadzwonić. Wybrałam jej numer po czym momentalnie usłyszałam jej głos.
- No hej- powiedziała jakoś dziwnym smutnym głosem, zawsze była taka roześmiana
- hey moglibyśmy się spotkać?- zapytałam
-Tak właśnie w tej sprawie miałam do Ciebie dzwonić...
-To dzisiaj o 15?- zapytałam
-Jasne, papa- powiedziała i się rozłączyła.
Podczas tej rozmowy była jakoś dziwnie smutna . To nie w jej stylu.
Spojrzałam na zegarek była już 14.15. Poszłam na górę i poczytałam poradnik dla jeźdźców. Minęło jakieś pół godziny, a ja już musiałam wychodzić... Założyłam czerwone Vansy i wyszłam z domu. O dziwo Sopii czekała na mnie przed bramą. No tak, nie umuwilysmy się gdzie się spotykamy... Kiedy podeszłam do niej bliżej, zobaczyłam jej rozmazany makijaż.
- Co się stało?- zapytałam z takim samym smutkiem, jaki malował się na jej twarzy.
- Usiadźmy może w parku, tam pogadamy. Ok?
- Jasne...

Jak myślicie, jaki będzie problem Sopii..?
Piszcie w komentarzach😏
Zapraszam do czytania <3

Nagła zmianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz