Rozdział 11

142 15 3
                                    

Obudziłam się, gdy oślepiło  mnie słońce zza okna. Rozejrzałam się po pokoju. Zobaczyłam tylko siedzącego na krześle Sama, uważnie mi się przyglądającego...
-No hey, jak się czujesz?- przywitał się z szerokim uśmiechem
-Ehh, chyba lepiej, a ty co tu robisz?-zapytałam i spojrzałam na zegarek- Jest jedenasta dwadzieścia-pięć!!!
-Ee.. Dowiedziałem się, ze twoji rodzice są zajęci i nie mogą z tobą być, a Sopii musi iść do szkoły, pomyślałem ze leżąc sama w szpitalu nie będziesz najszczesliwsza dziewczyna na świecie!-zaśmiał się
-A ty przypadkiem nie idziesz do szkoły?- zapytałam
-Eee....bardzo Cię polubiłam, chociaż się ledwo znamy..i.....-w tym momencie przerwała mu ta sama pielęgniarka co poprzedniego dnia, wchodząc do pokoju.
-Dzień dobry wam, mam dobre wieści. Właśnie zobaczyliśmy z lekarzem Blackiem wyniki badań, które miałaś robione, tej nocy, Kiedy spałaś... Wychodzisz ze szpitala w środe, a nie w czwartek, jednak w czwartek nie wychodzisz z domu, a w piątek nie zalecamy iść do miejsca gdzie się zdarzyła ta przykra sytuacja, bo może pani zemdleć z szału- zawiadomiła nas miła kobieta, a potem wyszła na korytarz.
-To może w piątek chcesz iść do stajni?-zapytał ten uroczy Sam
- Myślę, ze jednak lepiej będzie, gdy pójdziesz w końcu do szkoły, no jak narazie mnie cały czas niańczysz. Oczywiście lubię kiedy jesteś ze mną, ale musisz się zająć nauką, a w piątek jest jeszcze szkoła...-powiedziałam
-Moja droga, nie wiem czy wiesz, chyba nie, ale w piątek jest obchodzone jakieś religijne święto, więc jest dzień wolny...- ale sexii głos!!
-ojej, kompletnie mi wypadało z głowy. Dobrze, pójdę do tej stajni.-zgodziłam się
-A teraz idę po jakieś jedzenie dla Ciebie i dla mnie, bo chyba niezamierzamy umrzeć z głodu, co nie?- przytaknełam, po czym za drzwiami zniknął Sam.
Jaki on jest trolskliwy. Dopiero co się poznaliśmy, a on już traktuje mnie jak młodszą siostrę. To słodkie. Ciekwe, czy ma dziewczynę, bo wygląda jakby dopiero jej szukał, no chyba, że woli chłopców... Nie, nie wygląda na takiego, a przynajmniej tak mi się święcie wydaje. Zapytam go jak wroci, chociaż może to wzbudzić podejrzenia. On wtedy może sobie pomyśleć ze się w nim zakochałam, a CHYBA tak nie jest, przynajmniej narazie...
Chłopak w końcu wrócił z całym sto sen owoców, kanapek, słodyczy i napojów.
-O Boże, ale wyżerka!!-krzyknęłam uradowana, bo faktycznie byłam bardzooo głodna- tak Cię kocham!
- Ja ciebie też- zaśmiał się Sam- ale błagam Cię jedz, bo nie zamierzam patrzeć na wychudzonego trupa zwanego Amy, Okey?
-Okey-zaśmiałam się, po czym wzięłam się do jedzenia. Kiedy już obydwoje pojedliśmy, zapytałam jaką ma orientację. Może to dziwne pytanie, ale jakoś nie mogłam się oprzeć.
-Lubię dziewczyny moja kochana Amy- zaśmiał się
-Uff, wiesz mój były, ten który mnie uderzył- w tym momencie Sam mocno zacisnął pięści- przeszedł na facetów i się trochę boje....
Nie wiem, dlaczego ale mówiąc o tym jak chłopak mnie uderzył, do oczu wpłynęły mi łzy, które już po chwili wypuściłam z lekkim szlochem. Sam widząc to położył się na materacu obok mnie i mocno przytulil, a mi zrobiło się bardzo ciepło, smutek momentalnie uciekł nie zostawiając najmniejszych śladów... Ależ to było kochane...! Opierałam głowę o jego umięśniony tors, poczułam jak Sam wkłada twarz w moje włosy i zaczyna równomiernie oddychać, znaczy to ze już zasnął. Zastanwiałam sie, czy coś to znaczy?
Ja po chwili Namysłów, zrobiłam to samo co on.. Odpłynęłam....

Hej*°*
Następny rozdziaŁ za nami. Co myślicie o Samie? Piszcie odpowiedzi w komentarzach❤

Nagła zmianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz