Rozdział 25

93 11 3
                                    

Kiedy byłam już przed domem, wyjęłam z plecaka klucz do domu i otworzyłam drzwi. Było cicho... Nikogo nie było w domu. Odwiesiłam na wieszak moją cieniutką kurtkę i zdjęłam buty. Udałam się w stronę kuchni, gdzie już po chwili zjadłam naszykowany dla mnie obiad. Zastanawiałam się jak będzie wyglądało moje cudowne rodzeństwo. Oby cudowne... Poszłam na górę po schodach do mojego pokoju i odrobiłam wszystkie lekcje. Postanowiłam pojechać do stajni. Przebrałam się w moje ulubione czarne bryczesy z szarymi lejami i szarą bluzkę z czarnym dużym napisem "horselover", a potem spakowałam do mojej różowej torby potrzebne rzeczy. Zeszłam do przedpokoju i założyłam na siebie czarne gumowe sztyblety i szarą kamizelkę do jazdy konnej. Wyszłam z domu i ruszyłam w stronę przystanku tramwajowego. Kiedy pojazd przyjechał, usiadłam na niezbyt wygodnym czerwonym siedzeniu. Nagle do tramwaju wszedł dobrze znany mi chłopak. Tak, to był Fabian. Na mój widok uśmiechnął się szeroko, ukazując swoje całkiem równe białe ząbki. Odwzajemniłam uśmiech i podeszłam do przyjaciela.
-Cześć- przywitał się.- Co tam u Ciebie?
-Hej, dobrze...- nie miałam zamiaru opowiadać mu o dzisiejszych zdarzeniach w mojej głupiej szkole.- a ty do stajni?
- Tak tak, a po twoim stroju można wywnioskować że też tam się wybierasz...?- uśmiechnął sie.
-Tak.- odpowiedziałam. Reszta "podróży" minęła w ciszy. Jednak nie była ona  niekomfortowa... O nie nie, to była naprawdę bardzo przyjemna cisza... W końcu przed naszym stajennym padokiem wyszliśmy z tramwaju i udaliśmy się w stronę koni. Kiedy już tam byliśmy, Fabian poszedł do jakiś chłopaków, a ja udałam się w stronę pokoju trenerek. Przywitałam się z nimi i poszłam szukać kogoś znajomego w stajni. Zobaczyłam tylko moją ukochaną Sopii. Podeszłam do niej i przywitałam się z nią. Rozmawiałyśmy jeszcze jakieś pół godziny, a potem poszłyśmy do naszej pani Claris, zapytać się na którego konia wsiadamy. Moja przyjaciółka dostała Toma (karego kuca), a ja Hipogryfa. Szczerze mówiąc, jeszcze nigdy na nim nie jeździłam. Jest to czteroletni siwy wałach rasy luzytańskiej. Poszłam do boksu mojego rumaka i przywitałam się z nim.
-Cześć mój chłopaku.- mówiłam mocno drapiąc konia po grzbiecie na co lekko zarżał..
Poszłam do siodlarni po sprzęt i wróciłam do boksu Hipogryfa. Wyczysciłam go porządnie i osiodłałam. Ależ on miał cudowny czaprak, jaskrawo zielony w białe kropki. Cudowny. Wzięłam do ręki wodze i poszłam razem z Hipciem na ujeżdżalnie. To co zobaczyłam totalnie mnie przeraziło. MEGA WYSOKIE PRZESZKODY!!! Zastanawilalm się czy ja będę przez nie skakać?! Przecież ja przez tak wysokie nie potrafię skakać!!!!!

Hej***
Rozdział nie najlepszy, ale mam nadzieję ze da się przeżyć. Zaczyna się znowu tydzień szkolny, więc za dużo rozdziałów to ją nie dodam, ale postaram się jak najczęściej...
❤❤❤

Nagła zmianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz