~29~

236 26 1
                                    

Ryunosuke przyjechał na miejsce jak najszybciej to było możliwe. Zastał kobietę w przed pokoju pod ścianą.

           - Co się stało? - Spytał podchodząc bliżej.

           - Fyodor jest kimś bliskim dla mnie. - Odpowiedziała z zagadkowy uśmiechem.

            - Kim niby? - Jego serce zabiło szybciej.

             - A skąd mogę wiedzieć, skoro Ryu usunął mi wspomnienia o nim? - Spytała z rozbawieniem chowając twarz w dłoni. Stał jeszcze chwilę w miejscu przetwarzając informacje.

            - Na pewno zrobił to w dobrej wierze. - Odpowiedział cicho zerkając w stronę okna w salonie. Czarna kocica puszyła się patrząc gdzieś za szybę. Zeskoczyła z parapetu z impetem, w momencie gdy okno zostało stłuczone i coś wleciało do środka. Mężczyzna pociągnął za dłoń Aimi do siebie i zakrył ją przed odłamkami szkła.

Było tam zimno i szaro. Kamienne skały tworzyły ogromny okrąg dookoła czarnego wilka, który nieustannie wył do krwistego księżyca w pełni. Na niebie szalała niebieska zorza polarna. Była jego wyznacznikiem. Demon po kolorze i intensywności zorzy wiedział jak się czuje jego pani. Tak bardzo chciał, aby usłyszała jego prośby i pozwoliła mu wyjść z kamiennego okręgu. Zmęczony wyciem spuścił łeb biorąc łapczywie oddech. Arktyczny wiatr bawił się jego puszystym futrem.

           - Zrozum mnie... - Wyszeptał sam do siebie i ponownie zaczął wyć. Jego uwagę przykuła słabnąca intensywność zorzy. Oznaczało jedno. Coś się dzieje u dziewczyny. Na pięciu głazach usiadły kruki i krakały jakby wyśmiewały się z demona. Obnażył kły mierząc wzrokiem każdego ciemnego zwiastuna śmierci. - To moja wina... - Powiedział sam do siebie i przymknął ślepia oraz psyk. Z dezaprobatą usiadł na pustkowiu i podniósł łeb do księżyca. Wiedział, że nic nie może zrobić w takim przypadku, ale może dalej wołać Aimi. Oczyścił rozum i zawył po raz setny. Nadzieja nie opuszczała go choćby na chwilę. Musi coś zrobić, aby ponownie znaleźć się koło Aimi i uratować ją. Było coraz mniej czasu. Bladnący kolor błękitu oznaczał, że z Hanko uchodzi życie.

Z jego pleców wyrosły skrzydła dzięki którym zaskoczone kruki wniosły niemałego zamieszania. Poderwał się do lotu i gdy był już bardzo wysoko od ziemi poczuł przeszkodę, dzięki której nie poleciał wyżej. Na jego łapie urwany wcześniej łańcuch teraz był przyłączony do ziemi. Szarpnął kilka razy chcąc się wydostać, lecz na próżno.

             - Pozwól mi się uratować, Aimi!! - Ryknął najgłośniej jak potrafił w niebo i szarpnął ponownie za łańcuch. Czarne ptaki, które go atakowały nie dawały mu spokoju co jakiś czas dziobiąc go w nos i uszy. Wściekły wilk nawet nie zauważył kiedy uparte ptaki związały go i był zmuszony spaść z impetem na ziemię. Bezbronny zmuszony był patrzeć jak zorza powoli znika. Gdy wydawało się, że to już koniec ślepia demona zalśniły na czerwono. Podniósł się z ziemi a na jego ciele pojawiły się wzory i pasy układające się w zawiłe drogi. Wokół niego zatańczyły fioletowe płomienie, które rozerwały łańcuchy i uwolniły Ryu z sideł. Zaśmiał się cicho pod nosem, kiedy to kruki zostały strawione przez jego płomienie a kamienie rozpadły się. - No tak, nigdy nie chciała abym zdobywał coś tak łatwo. - Dodał i zawył w stronę czerwonego księżyca.

W tym czasie Aimi obudziła się z niespotykanym spokojem. Leżała w łóżku z baldachimem i starym, angielskim wystrojem... Zaraz...

             - Gdzie ja jestem?! - Zerwała się z łóżka jak piorun i rozejrzała się. Typowy pokój w osiemnastowiecznej Anglii. Do pokoju weszła jakaś pokojówka.

            - Panienka już się obudziła. Proszę ubrać szlafrok i iść ze mną do gościa. - Odpowiedziała młoda kobieta podając Aimi niebieski szlafrok. Ubrała go na ramiona i ruszyła za pokojówką przywdziana w koszulę nocną.

            - Do kogo tak w ogóle zmierzamy? - Spytała zdezorientowana wychylając się nie co za ramienia kobietki. Pokojówka pchnęła ciężkie i duże drzwi do równie dużego pokoju w którym Hanako się obudziła. W środku ujrzała mężczyznę z szopem praczem na ramieniu. Skądś go kojarzyła, lecz nie za bardzo wiedziała skąd. Nagle jakby ją olśniło, gdy pokojówka wyszła. - Jesteś z Gildii. - Powiedziała zaciskając mocniej pięści.

           - Raczej byłem. Znasz mnie? - Spytał wstając z miejsca i podchodząc do niej.

          - Jesteś... Poe? Edgar Allan Poe, tak? - Spytała, aby się upewnić. Nigdy go nie widziała, tylko czasami słyszała o nim i o jego szopie.

          - Wyluzuj się. Tutaj jesteś bezpieczna. - Powiedział i oparł się o biurko.

         - Ale co z nimi? Gdzie jest Akutagawa? - Pytała patrząc na niego z wyczekiwaniem.

        - Tylko ciebie zdążyłem uratować a co z nim to nie wiem. -  Odpowiedział beznamiętnie. Wciągnęła nerwowo powietrze do płuc i odwróciła spojrzenie w okno.

       - Oby nic mu nie było... Gdzie tak w ogóle jesteśmy? - Spytała wreszcie nieco udając rozluźnioną.

         - No tak, nic nie wiesz o mojej zdolności. Przeniosłem nas do książki. - Powiedział pokazując w dłoni książkę z lekkim uśmiechem.

         - Do książki?! Ale fajnie! - Podeszła bliżej i wyciągnęła z jego dłoni książkę oglądając ją z każdej strony a potem przeniosła wzrok na otoczenie. - Zaraz... Jak się wydostaniemy? - Spytała po pierwszej fali podekscytowania.

          - Musisz rozwiązać zagadkę. - Odpowiedział chichocząc pod nosem dając smakołyk swojemu pupilowi. - Jak łatwo się domyślić jest to książka kryminalna, więc pytanie brzmi "Kto jest mordercą?" - Dodał olśniewając dziewczynę.

          - A czy ja wyglądam ci na detektywa? - Spytała zakładając ręce na piersi. Poe miał skomentować pytanie kobiety, ale po pomieszczenia weszła ta sama pokojówka co wcześniej. Była zdyszana a na białym fartuszku na sukni znajdowała się rozbryzgana krew.

         - Musicie uciekać nastąpił atak na posiadłość! - Krzyknęła błagalnie. Edgar wydał się bardzo zaskoczony i oderwał się od biurka odbierając książkę z dłoni Aimi.

         - Jak to? Przecież przeniosłem nas do najnudniejszej części książki. - Warknął sam do siebie szukając odpowiedniej strony w powieści. Aimi w tym czasie podeszła do okna i otworzyła je. Zerknęła w dół a była to daleka droga. Skok nie wchodził w rachubę, więc spojrzała na pisarza i na okładkę książki.

          - Przenosisz nas do swoich książek? - Spytała i usłyszeli dochodzące z korytarza krzyki.

          - Jasne, że tak! - Odpowiedział zamykając drzwi i z pomocą pokojówki zastawiając je średnią szafką.

          - Ty głupku przeniosłeś nas do innej książki! - Uderzyła mężczyznę w łeb ręką i pociągnęła go do okna.

          - Ale okładka jest taka podobna! - Tłumaczył się.

         -  A nie słyszałeś o powiedzeniu "Nie oceniaj książki po okładce"?! - Spytała i wtedy do drzwi zaczęły walić pięści.


Dark Secret/ Akutagawa FfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz