33

2.5K 148 24
                                    

-Ymm.. tak, jasne, pytaj- powiedziałam lekko zmieszana, bo widać było, że nie wiedział jak ma się za to zabrać.

-Okej. Wiem, że może wydawać się to dziwne, ale bardzo zależy mi, abyś się zgodziła...

-Proszę cię  Luke przejdź do rzeczy- zdecydowanie najbardziej nienawidzę czekać.

-Poszłabyś ze mną na ślub mojej mamy?- zapytał na jednym wydechu, a ja nie wiedziałam, czy mam się śmiać czy płakać. 

Dobry żart Luke. Od zawsze marzyłam, żeby pójść na ślub swoich nauczycieli. Okej, ten sarkazm czuć na kilometr. Oni są razem dopiero dwa lata i już ślub? Nie żebym miała coś do pani Hemmings, bo to genialna nauczycielka jak i osoba, ale pójść na jej ślub? Stanowcze nie.

-Co?- dalej patrzyłam się na niego jak na idiotę.

-No Chloe proszę zgódź się. To będzie za tydzień. 

-Dlaczego miałbyś pójść na ślub swojej mamy akurat ze mną?- zapytałam  nawet nie wiedząc czemu. 

W sumie to nadal nie wiedziałam kim dla siebie jesteśmy. Niby całujemy się, byliśmy na randce, a ja zdecydowanie zaczynam lubić go bardziej, ale to tylko przyjaźń, tak? 

-Kurde, Chloe, bo jesteś dla mnie ważna, okej?- odpowiedział, ale po jego wyrazie twarzy widziałam, że zdecydowanie nie chciał wypowiedzieć na głos swoich myśli. 

Nie chcąc wprawiać go w zakłopotanie jeszcze bardziej, nie rozwijałam tematu. Ale będąc szczera stwierdzenie, iż jestem dla niego ważna  cieszy mnie. Bardzo.Jednak dalej nie byłam przekonania do pójścia na ślub jego mamy, a mojej nauczycielki. Fakt, iż ona nie myśli raczej o mniej najlepiej po ,,incydentach'' z Lukiem, też nie pomaga mi podjąć decyzji, serio. To byłoby mega żenujące.

-Więc?- Luke zapytał się po dłuższej chwili mojego milczenia i rozważania wszystkich za i przeciw.

-Wiesz Luke...- zaczęłam niepewnie- nie sądzę, aby był to najlepszy pomysł- powiedziałam cicho i zanim miał szansę cokolwiek powiedzieć wyszłam z auta i szybszym krokiem poszłam do domu.

Kiedy leżałam już wykąpana w łóżku wpieprzając czekoladę, wspominałam miniony dzień. Wyście z Lukiem było świetne. Obawiałam się, że może być sztywno czy coś, ale było całkowicie odwrotnie. Mimo to, źle czułam się, że wyszłam z auta jak jakaś kretynka. Mógł odebrać to różnie, ale to jest mój sposób na trudne sytuacje. Uciekanie jak najdalej od jakiejkolwiek sytuacji problemowej. Tego w sobie nie znoszę. Zawsze jak pojawia się choćby maleńka namiastka problemu, czy sytuacji, która może być trudniejsza do- jak w tym przypadku -wytłumaczenia  ja zamiast chociaż spróbować to rozwiązać spieprzam jak najdalej od tego. Tak trochę rozmyślałam, ale nie mogłam się na tym  skupić, bo w głowie krążyło mi jedno zdanie wypowiedziane dzisiejszego dnia. 

Jesteś dla mnie ważna...


Wesołych świąt kochani ♥

Syn nauczycielki || L.H [w trakcie poprawek]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz