P r o l o g

1.4K 59 4
                                    


Weszłam do domu cała roztrzęsiona z moich oczu nie przestawały sobie płynąć łzy, sądzę, że dźwięk mojego serca, które się stopniowo łamało na kawałeczki było słychać w Chinach. Przetarłam łzy i stanęłam przed lustrem, spojrzałam na siebie i pod wpływem impulsu uderzyłam w nie pięścią. Krew zaczęła sączyć się powoli z mojej ręki, więc poszłam do kuchni ją opłukać. Usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu, a ja automatycznie zaczęłam płakać jeszcze bardziej niż wcześniej, bałam się, bałam się tego, że to ten chłopak w którym się zakochałam, a on tak po prostu miał mnie za zabawkę. Osunęłam się na ziemie chowając twarz w dłonie. Syknęłam kiedy moja poraniona ręka zaczęła boleć. 

-Mia! - usłyszałam krzyk mojego brata. -Tutaj jesteś. -powiedział kiedy zobaczył mnie siedzącą na ziemi. - Co ci się stało w...-zapytał lecz zauważył potłuczone lustro. 

-Nie zbliżaj się do mnie. Chce zostać sama. Wyjdź. -krzyczałam w jego stronę. -Nienawidzę Ciebie i jego! Nienawidzę was! 
-Nie mam zamiaru wychodzić. -powiedział smutnym głosem. 

-Masz rację, lepiej będzie kiedy ja wyjdę. Nie chce na Ciebie patrzeć. -warknęłam i udałam się do swojego pokoju. Wyciągnęłam małą różową walizkę z pod łóżka i zaczęłam szybko pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Do drugiej walizki która stała obok szafy spakowałam książki i kilka szpargałów, otarłam łzy i owinęłam rękę bandażem. Wyciągnęłam bilet lotniczy, który nie miał być wykorzystany tak wcześnie. Wyjęłam z puszki moje oszczędności i odsunęłam szufladę i wyciągnęłam z niej broszurkę. Spakowałam laptop do osobnej torby i zadzwoniłam po taksówkę. Wpisałam numer do swojej rodzicielki by poinformować ją o moim wyjeździe. Odlot z Kalifornii do Anglii był o 21:30. Jest dopiero 19:50 więc spokojnie zdążę. Kiedy zobaczyłam taksówkę pod domem natychmiast chwyciłam wszystkie bagaże i ruszyłam po schodach.Zobaczyłam Mie, która coś mówiła do Trevora. 

-Hej Mia. -powiedziałam. -Właściwie to do zobaczenia. -podeszłam mocno do przyjaciółki i ją przytuliłam. 

-Co? -zapytała zdezorientowana. 

-Postanowiłam polecieć wcześniej do collegeu. -uśmiechnęłam się łagodnie. Kątem oka spojrzałam na mojego brata, który coś pisał na telefonie.

-Mama wie? -zapytał Trevor. 

Nie odpowiedziałam na pytanie tylko jeszcze raz przytuliłam przyjaciółkę na pożegnanie i chwyciłam bagaże. 

-Pomogę. -zaproponowała na co ochoczo kiwnęłam głową ponieważ były one niesamowicie ciężkie. 

Taksówkarz było lekko zdenerwowany, ale mimo wszystko był uprzejmy i pomocny. 

-Na lotnisko. -powiedziałam do niego siedząc już w aucie. Pomachałam przez szybę do Mii. Przede mną długa droga, więc założyłam słuchawki i puściłam piosenkę Bastille po czym zasnęłam. 

***
-Panienko, jesteśmy na miejscu. -szturchnął mnie w ramię taksówkarz. 

-O dziękuje.-zapłaciłam staruszkowi. Wysiadłam z auta chowając telefon i słuchawki do kurtki. Wyciągnęłam swoje bagaże i ruszyłam. Drzwi wejściowe na lotnisko się otworzyły a ja ruszyłam do miejsca odpraw. 

-Emma!-usłyszałam za sobą dobrze znajomy głos. 

Nie zatrzymywałam się, szłam przed siebie. Czułam już piekące oczy ponieważ łzy chciały się wydostać na zewnątrz. 

-Poczekaj! -krzyknął, ale ja się nie zatrzymywałam. -Nie uciekniesz. -powiedział łapiąc mnie za rękę i przyciągając do siebie. 

Automatycznie odsunęłam się od niego i dzielił nas spory kawałek. 

-Nim cokolwiek powiesz chce żebyś wie..-zaczął mówić. 
-Nie, to ty posłuchaj.-przerwałam chłopakowi. -Nie chce mieć z tobą nic wspólnego. Traktuj to jak chce, ja potraktuje jak zwykłą wakacyjną miłość, która była największym błędem w moim życiu. Nasze drogi prędzej czy później by się rozdzieliły, tak bardzo chcę cię nienawidzić jednak mimo wszystko nadal cię kocham. Co sprawia, że żałuję każdej chwili którą spędziłam w twoim towarzystwie. Mam nadzieję, że dobrze wykorzystałeś pieniądze z zakładu. Chcę zapomnieć o Tobie. Ty zapomnij o mnie chociaż i tak pewnie jestem Ci obojętna. Ułóż sobie jakoś życie. -powiedziałam prawie, że na jednym wdechu. 

-Ale..-powiedział załamanym głosem. 

-Nie chcę tego słuchać, Justin. Uszanuj moją decyzję. To boli. -wytarłam łzę, która spływała po moim policzku.

-Dobrze więc, przeczytaj to kiedy będziesz w samolocie. -podał mi kopertę. 
-Cześć.-powiedziałam obojętnym głosem i ruszyłam przed siebie nie odwracając się.

** 

Zajęłam swoje miejsce w samolocie wkładając słuchawki w uszy. Wyciągnęłam kopertę, którą dał mi Justin i wyjęłam z niej list. Wypadła z niej jeszcze bransoletka z małą zawieszką w kształcie połówki serca i był na niej napis "Justin". Patrzyłam na nią uważnie, ale zabrałam się za czytanie listu. 

"Emmo, 
To nie miało się tak skończyć. Chcę żebyś wiedziała, że na prawdę Cię pokochałem, stałaś się moim oczkiem w głowie. Wiedziałem, że nie będziesz chciała mnie wysłuchać, więc postanowiłem Ci wszystko napisać. 
Możesz mnie posądzać, ale ten głupi zakład przestał mnie interesować kiedy na prawdę zobaczyłem, że jesteś wspaniałą kobietą. Musisz też wiedzieć, że tak na prawdę go nie wygrałem ponieważ nie kochałem się z tobą. Tak głupio brzmi to tłumaczenia, ale ugh. Kiedy Trevor wszedł tej nocy do pokoju, pamiętasz ? Myślał wtedy, że Cię przeleciałem. Ten cały list brzmi tak żałośnie. Wtedy wygrałem pieniądze, za które kupiłem nam wycieczkę do Paryża. Wiem, że jest już za późno, ale na prawdę Cię kocham. Co do bransoletki, mam taką samą gdzie jest twoje imię. Miał być to twój prezent urodzinowy, ale cóż. 
                                                                                                                             Kucyki są dla ciot, 

                                                                                                                                                               Justin. 
P.S Nie zapomnę o Tobie. " 

Zamknęłam oczy i zaczęłam oddychać by opanować łzy. Schowałam list do kurtki a bransoletkę zapięłam na nadgarstku. 

-Też o tobie nie zapomnę. -powiedziałam cicho. 

Oby życie w college'u było łatwiejsze. 

revenge and love || justin bieberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz