Kevin
Weszliśmy do baru. Chłopaki wciąż nie mogą dojść do siebie, balowali do szóstej rano, nie ma co się dziwić.
Usiedliśmy przy barze, dziewczyny będą za dziesięć minut, taką właśnie przysłały nam wiadomość. Nie mam pojęcia, dlaczego kazały nam się ubrać w koszulę. Amelia doskonale wie, jak bardzo ich nie cierpię. Zdjąłem cholerny krawat i odpiąłem dwa guziki. Teraz lepiej, już się nie duszę. Zamówiliśmy drinki, barmanka podała nam je z szerokim uśmiechem.
- Niezła ta barmanka.
- Żenisz się, więc oczy skieruj gdzieś indziej.
- Kocham Amber, nic tego nie zmieni, ale wciąż jestem mężczyzną, a gadanie nic nie kosztuje. Poza tym kobiety także oceniają mężczyzn, Amber robi to nom stop. Popatrz tylko na tamtą. - Wskazał na kobietę w czerwonej sukience tuż przy wejściu. Stoi tyłem wraz z koleżanką.
- Seksowna z poczuciem stylu, a ten tyłek wręcz prosi się o klapsa.
- Nie wciągniesz mnie w to.
- Czyżby? Popatrz na jej towarzyszkę, Boże ta sukienka.
Ok ma rację. Jest seksowna, a każdy facet w tym barze pożąda tej dwójki, faceci obok nas już obmyślają plan, jak je poderwać. Koleś, który jest z własną dziewczyną, nie może oderwać od nich wzroku. Są świeżym kąskiem, dzisiaj nie opędzą się od adoratorów.
- Dlaczego mam wrażenie, że tą w czarnym znam?
Wygląda znajomo, te ruchy rąk podczas rozmowy, ogólnie jej kształt bioder, talia, włosy.
Kurwa!
- To Amelia!
- Gdzie?
Zaczął się rozglądać po sali. Wskazałem na kobietę w czarnej sukience. To ona to na pewno ona.
- Niemożliwe. Jeśli to ona to ta w czerwonej to moja... narzeczona.
- Wow spostrzegawczy jesteś, nie ma co.- Zakpiłem z niego.
Nie ma co zwlekać, podeszłam do niej, aby przekonać się, czy moje przypuszczenia są słuszne. Jak się okazało chwilę później, miałem rację. W tym momencie mam mieszane uczucia. Z jednej strony wygląda cholernie seksownie i bardzo mi się to podoba, a z drugiej mam ochotę zachować się jak troglodyta, chwycić ją za włosy i zawlec do pokoju. Ta sukienka jest wyzywająca, mężczyźni patrzą na nią, jak na kawał mięsa.
- Długo zwlekaliście.- Powiedziała Amelia.
- Naprawdę nas nie poznaliście? - Amber wydaje się lekko zdenerwowana, ale o tylko pozory.
- Patrzyli na nas, jak na obce seksowne kobiety, ale nie wiedzieli, że to my. Tylko pogratulować. - Stwierdziła Amelia.
Nie wiem jak Simon, ale ja czuję się zbesztany.
- Idę po drinka, idziesz ze mną?- Zwróciła się tylko do Amber.
- Jasne.
Wystarczyło, aby stanęły przy kolesiach, którzy obmyślali plan jak je poderwać i już mają chętnych do rozmowy. Patrząc na tę scenę, czuję, jak żyłka na czole mi pęka.
- Wiesz, że robią to specjalnie? Przy obiedzie Amber powiedziała, że pożałujemy, więc mamy karę. Będą nas ignorować przez cały wieczór.
- Która to taka mądra?
- To na bank pomysł Amber. Amelia nie lubi się mścić za to moja ukochana owszem.
- To idiotyczne. Co chcą tym osiągnąć?
- Zazdrość mówi Ci to coś?
- Owszem, aż za bardzo.
Czyli karą ma być wzbudzenie zazdrości? Jeśli tak, to idzie im całkiem nieźle. Zaraz wyjdę z siebie, mam ochotę rozszarpać kolesia, który obecnie gapi się na jej tyłek. Simon natomiast bawi się świetnie i albo udaje spokojnego, albo rzeczywiście ma nerwy ze stali. Nie dam rady stać z boku i przyglądać się jej. Podszedłem do niej, przegoniłem kolesia, który stał zbyt blisko. Amelia uśmiechnęła się widocznie zadowolona.
- Jesteś niemożliwa. Dlaczego mnie prowokujesz?
- Przecież siedzę i nikomu się nie narzucam.
- Ta sukienka jest jak płachta na byka, wszyscy chcą dobrać się do tego, co jest pod nią.
- Wiesz, co jest najlepsze w tej sukience? Szepnęła tuż przy moim uchu.
- To, że zakrywa najważniejsze części ciała?
- Nie. To, że nie można pod nią nosić bielizny.
- Co?
- Pod tą cienką warstwą materiału nie mam nic. Wystarczy przeciąć te cienkie sznurki po boku i poczekać aż ta cienka szmatka opadnie na ziemię. Zobaczyłbyś całkiem nagie ciało.