Przebrana w piżamę położyłam się do łóżka. Jego telefon zaczął dzwonić, wiec wzięłam go z szafki nocnej. Kevin bierze prysznic. Chciałam odebrać, ale się zawahałam. To moja siostra. Po co dzwoni do niego o tak późnej porze? O co chodzi do cholery? Trzymam telefon w ręku i nie wiem co mam zrobić. Nie mam z nią kontaktu i on też nie powinien mieć. Jednak zaczęłam się niepokoić. Może coś się stało? Po co innego mogłaby dzwonić.
Gdy telefon przestał dzwonić, wciąż trzymam go w ręku, zastanawiając się, co takiego chciała. Ze mną skontaktowała się tylko raz, wysyłając przeprosiny.
- Kto dzwonił?
- Zgadnij.- Powiedziałam, nie przestając czytać wiadomości, które mu wysłała.
Przeprosiny. Podziękowania za pomoc. Podziękowania za opiekę. Pyta o mnie i o nasz związek. Cieszy się, że jesteśmy szczęśliwi i życzy nam szczęścia.
- Czytasz moje wiadomości?
- Jak długo masz z nią kontakt? Dlaczego ja do cholery nic o tym nie wiem?- Rzuciłam telefon na łóżko.
Czuję się oszukana.
- Aniele.
- Przestań. Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?
- Czytałaś wiadomości, więc wiesz, czego dotyczą.
Tak wiem. Przepraszała, a on wybacza. Tylko dlaczego ukrywał to przede mną?
- To jednak nie zmienia faktu, że o niczym mi nie powiedziałeś!
- Nie chciałem Cię denerwować. Skontaktowała się ze mną po wyjściu ze szpitala, rozmawiałem z nią chwilę przez telefon. Przeprosiła i podziękowała za pomoc. Ona czuje się znacznie lepiej rozumie, jaką krzywdę nam zrobiła i chciałaby wszystko naprawiać. Posłuchaj. Nie do końca jej ufam, wolę wiedzieć, co w trawie piszczy. Ona chce się z nami spotkać. Dla mnie jest to obojętne, a zważywszy na to, że jest twoją siostrą, decyzja należy do Ciebie. Nie unikniemy spotkań z nią. Twój tata powiedział, że leczenie poskutkowało. Jest inna w dobrym znaczeniu tego słowa. Nie namawiam cię do niczego, sam wolałbym, aby ta kobieta zniknęła z naszego życia raz na zawsze, ale dokładnie zdajesz sobie sprawę, że to niemożliwe.
Wiem, że to moja siostra. Żałuję, że nasze relacje są takie, a nie inne, ale to nie moja wina. Zdaję sobie sprawę, że tata chciałby, abym jej wybaczyła. Chciałby, aby było normalnie w końcu to jego córka. Jednak boję się, jak zareaguje na wieść o Kevinie, o mnie oraz naszym dziecku.
- Powiedziałeś jej o ciąży?
- Nie. Twój rodzice także jej nic nie powiedzieli.
- Wolałabym, abyś się z nią nie kontaktował.
Sypiał z nią i był przez sześć lat. Nie miał odwagi się z nią rozstać, czyli miał do niej słabość. To chyba uzasadnia moją zazdrości i obawę przed porzuceniem.
- Dobrze.
- Mówię poważnie. Nie chcę czuć się zazdrosna i zagrożona.
- Jestem twój na wszelkie sposoby. Nie ma siły, która by nas rozdzieliła. Jesteś moja.
- Więc udowodnij to w łóżku.- spojrzał na mnie. - Nie patrz na mnie w ten sposób, nic mi nie jest. Wskakuj do łóżka przystojniaku. No już.
Starał się być bardzo delikatny, musiałam przejąć inicjatywę, inaczej zamęczyłby mnie grą wstępną...Kevin.
Mieszkanie umeblowane zostało tylko dokupienie drobiazgów i meble do pokoju dziecka. Nie mam pojęcia jakiego koloru. Chciałbym wiedzieć, czy urodzi się nam córka, czy synek. Mógłbym pójść do jej lekarza i zapytać, ale nie chcę robić z czegoś wbrew jej woli.
Za kilka dni święta, a jeszcze tyle zostało do zrobienia. Amelia nalega, aby udekorować dom, kupić choinkę i inne bzdety. Określiła to tak „chcę czuć magię świąt"To nasze pierwsze święta, które spędzimy razem. Muszą być niezapomniane. Tylko z tego, co wiem, obiad odbędzie się u jej rodziców. Mamy przyjechać dzień wcześniej i nocować, aby im pomóc. Zaprosili nawet moich rodziców... W gruncie rzeczy jestem zadowolony, jednakże po mojej matce można się wszystkiego spodziewać. Zmieniła się nie do poznania, nic nie rozumiem z jej zachowania. Naprawia wszystko, co niegdyś zepsuła. Nie jestem przekonany, że ta nagła zmiana wynikłe z tego, że w końcu zamierzała i ruszyło ją sumienie. Coś wisi w powietrzu, czuję to.
Właśnie zaplanowałem do bagażnika ostatnie kartony. Otworzyłem drzwi, usiadłem na miejscu kierowcy i odpaliłem silnik. Droga do domu rodziców Amelii, ciągnęła się w nieskończoność. Korek korek korek i tak przez wieczność. Patrzę przez okno i obserwuje ludzi. Zachowują się jak małpy w zoo. Biegają skaczą i przepychają się, jakby od kupienia konkretnego cukierka zależało ich życie. Właśnie dlatego święta mnie dobijają. Ludzie się śpieszą biegają po sklepach jak w amoku. Tu promocja tam promocja, tu pięciominutowa wyprzedaż. Oszaleć można.