Rozdział 1.

15.5K 610 21
                                    

Wyjechałam dwa tygodnie temu. W Nowym Jorku zostawiłam pracę, rodzinę i miłość. Zaczynam od zera. W Paryżu.
Wynajęłam małe mieszkanie, na jednej z paryskich uliczek. Uwielbiam ten klimat. Z rana po otwarciu okna, czuję zapach świeżego pieczywa i odpowiednio zaparzonej kawy. Znalazłam już ulubiona kawiarnie. Odbiega wyglądem od Light Caffee, jest mała . Środek ma wypełniony drewnem i czernią. Kawiarnie prowadziła młoda dziewczyna. Louis. Już pierwszego dnia złapaliśmy wspólny język. Dzisiaj tez zamierzałam ja odwiedzić.

- Bonjour Amy!- zawołała Louis, na mój widok. Uśmiechnęłam się, gdy usłyszałam francuskie przywitanie. Ich język sprawiał, że na sercu robiło mi się znacznie cieplej. Usiadłam przy małym stoliku w kącie. Chciałam w spokoju posiedzieć i wypić dobrą kawę.
Do stolika podeszła Louis, niosąc mi latte.

- Proszę moja piękna nowojorska przyjaciółko!- zawołała, stawiając przede mną kawę. Bawiło mnie to, jak mnie nazywała. Cudowna osoba. Dosiadła się do mnie i zaczęłyśmy rozmowę.

- Cudowny dzień dziś, prawda?- zapytała, patrząc w okno.

- Tak Louis, piękny dzień - odpowiedziałam.

- Kiedy masz rozmowę w tym...No...- zastanawiała się nad nazwa firmy.

- Bureau - dokończyłam z uśmiechem - jutro Louis. Jutro idę pierwszy raz do nowej pracy. Nie spodziewałam się, że tak szybko zmienię zatrudnienie – powiedziałam, przypominając sobie Ellite Group. Zagryzłam wargę. Wzięłam łyk kawy. Boże...Cudowna...Pomyślałam. Louis uśmiechnęła się do mnie i wstała przywitać nowych gości. Była taka radosna. Taka spokojna. Gdyby wiedziała co mnie spotkało jakiś miesiąc temu, nie uwierzyłaby.
Zastanawiałam się, co robi William. Jak się czuje po moim wyjeździe? Czy Molly jeszcze jest w Nowym Jorku?
Dopiłam kawę, zapłaciłam Louis i wyszłam na spacer. Druga połowa wiosny w Paryżu była piękna. Przechadzając sie miejskimi uliczkami, brakowało mi jednego. Jego obok. Pamiętam, jak przyjechaliśmy tu razem. Jak razem przechadzaliśmy sie ulicami tego miasta. Jak właśnie tutaj poprosił, bym zaryzykowała. Zastanawiałam sie, czy nadal by chciał. Nie łudź sie...jest Molly...bolały mnie moje własne myśli. Odgoniłam od siebie ból, jaki mnie opanował przez chwile, po czym weszłam do pobliskiej perfumerii. Przywitała mnie miła starsza pani. Zapytała po francusku czego szukam, niestety nie zrozumiałam jej, wiec musiała kobiecina powtórzyć po angielsku. 

- Czego szukam? Czegoś kobiecego - oznajmiłam - i może, żeby pachniało siłą i niezależnością. 

- Panienka tu za praca czy za miłością?- zapytała, patrząc na mnie podejrzliwie. 

- Za praca. Raczej uciekłam przed miłością - oznajmiłam. Wiedziałam, że powiedziałam za duzo, ale nie umiałam pohamować języka. Kobieta uśmiechnęła sie lekko, po czym zniknęła na zapleczu. Przeglądałam sama zapachy, jakie stały na półkach. Po dłuższe chwili kobieta wróciła z różowym opakowaniem. Chanel Chance? Banalne... Pomyślałam, ze przecież sama mogłam w Nowym Jorku kupić ten perfum. 

- Nie jest to, to o czym panienka myśli. W środku sa perfumy mojego wyrobu - oznajmiła, wręczając mi opakowanie -Nie mam jeszcze gotowych pudełek, ani tez planu czy w ogóle bede je sprzedawać. Ale po panienki słowach poczułam, że powinna go panienka dostać - dodała z ciepłym uśmiechem na ustach. 

- Chyba kupić - poprawiłam ją. Otworzyłam powoli opakowanie. Flakon z mała różowa pompką. Psiknęłam trochę na wewnętrzną stronę nadgarstka. Powąchałam i o mało co nie zemdlałam. Zapach był cudowny. Sprawiał, że czułam wszystkie emocje skumulowane razem. Lęk, strach, pożądanie, miłość, ból, pewność siebie i siłę.

- Jak pani osiągnęła taki zapach? - zapytałam.

- Tajemnica zawodowa. Dziecko, nie wezmę od ciebie pieniędzy za ten perfum. Musisz mi jedynie coś obiecać - powiedziała.

Dotyk cz.2 !ZAKOŃCZONE!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz